IV

1.7K 173 42
                                    

Sebastian

Wyszedłem z domu tego dzieciaka dość zmieszany. Niby od początku wiedziałem, że nie jest z tych, co uprawiają seks praktycznie kogoś nie znając, jednak łudziłem się, że będę mógł zrobić to dziś. Nie chodzi tu o zmarnowany czas, akurat to nie jest problemem. Bardziej chodzi o to, że po prostu mnie pociąga. Oprócz wyglądu charakter też ma całkiem przyjemny. Rozmowa z nim była dość... w porządku, co jest raczej dziwne, bo zawsze olewałem to co ma mi do powiedzenia moja ''ofiara''. Od razu brałem się do działania i zaczynałem flirtować. Muszę przyznać, zaciekawił mnie. Zastanawia mnie to, ile czasu zajmie mi przekonanie go do siebie. Cholerny Jasper, tym razem tak łatwo nie będzie. Znalazł idealną osobę...

Ciel

Powoli podniosłem się z łóżka, słysząc, że już trzeci raz ktoś się do mnie dobija.

Cholerny telefon i cholerne wibracje.

Przetarłem oczy i przeczesałem włosy, biorąc głęboki oddech.

Co za kretyn dzwoni tak rano? Przecież jest dopiero...

- Dwunasta?! - Wykrzyknąłem biorąc telefon do ręki, tym samym dokończając swoją myśl na głos.

Zobaczyłem czternaście nieodebranych połączeń od Thomasa.

Świetnie, jestem martwy.

W tym samym momencie usłyszałem dzwonek do drzwi. Serce zaczęło bić nienormalnym tempem, a oczy z przerażeniem otworzyłem nader szeroko. Naprawdę nie miałem ochoty go wpuszczać, wiedząc już, jak bardzo mi się dostanie od tej nadopiekuńczej, męskiej wersji prawie niańki.

Wyskoczyłem z łóżka, prawie przewracając się przy tym na podłogę przez koc, który chcąc uprzykrzyć mi życie jeszcze bardziej złośliwie owinął się wokół mojej łydki. Przyrzekam, że gdyby mógł chyba zacząłby się ze mnie śmiać.

Dobiegłem do drzwi i przekręciłem klucz, niepewnie naciskając klamkę.

- TY CHOLERNY IDIOTO! - Thomas niemal się na mnie rzucił, wbiegając do środka.

- E-ej! Nie pozwa...

- Co? Mam sobie nie pozwalać? Czy ty siebie słyszysz?! - Zmarszczył gniewnie brwi, prychając. - Gdzie ty mi wczoraj kurwa zwiałeś?! Mogłeś chociaż odbierać telefon! - Przysunął mi swoją komórkę przed nos, wskazując na nią palcem drugiej ręki.

- Przestań. - Odsunąłem jego rękę jednym ruchem i spojrzałem na niego zimno. - Nic mi nie jest. - zrobiłem krok w tył i zaprezentowałem swoje chude ciało ubrane w koszulkę i bokserki, czyli w stylizację służącą mi zazwyczaj do spania.

Pochylił się nade mną. Był wyższy. No cóż, kto nie był?

- Ty mała cholero, chyba z pół nocy wypytywałem wszystkich o szarowłosego idiotę, który uciekł mi sprzed nosa. Ludzie mówili, że wyszedłeś z jakimś wielkim facetem i już nie wróciłeś!

- Wielkim? - Zapytałem, przypominając sobie w jednej chwili o Sebastianie. To z nim wczoraj spędziłem tyle czasu. - No cóż, jest bardzo wysoki, ale...

- Ciel. - Powiedział zimno, przerywając mi. Wszedł do kuchni i oparł się o stół pusto się w niego wgapiając. Westchnął bardzo ciężko i ścisnął dłońmi nasadę nosa, przymykając powieki. Wyglądał jak rodzic, który musi coś setny raz tłumaczyć swojemu dziecku. Faktycznie, martwił się o mnie, ale zupełnie niepotrzebnie.

- Zniknąłeś bez słowa. Co, gdyby on ci coś zrobił? - Spojrzał na mnie wyraźnie wkurzony, gdy wszedłem do pomieszczenia.

- Nie jestem dzieckiem. - Powiedziałem, czując, że się denerwuję. - Wiedziałem, co robię! Zresztą, jesteś moim przyjacielem, a nie ojcem, więc sobie daruj. Kumple nie głoszą sobie kazań. - Próbowałem go przekonać do wstrzymania się od prawienia mi morałów.

Odłam niebaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz