I

253 13 4
                                    

Dzień jak co dzień. Wstałam obudzona przez matke, oczywiście odrazu nie wstałam musiałobyć przeciąganie i nie wierne wiercenie po poduszce. Nie chce tam iść... Czemu ja jestem inna? I dotego jeszcze chora... Ludzie się tylko tam ze mnie śmieją. Bo autyzm? Bo jestem lepsza? Bo jestem biedna...?

××××××××××××××××××××

Jestem jednym z najbardziej docenianych architektów oraz jednym z przewodników Vishkar. Nie dokuczają mi już z powodu choroby czy bycia lepszym... Jednak... Wciąż w głowie robie sobie problemy. Że jestem gorsza. Że jestem w stanie zrobić coś lepiej czy mogłabym zrobić co innego. Robie to samej sobie, ale dlaczego...?

-Dzięki projektowi Vishkar, Brazylia otrzyma nowy budynki oraz możliwość lepszej edukacji w trudniej dostępnych miejscach...- i mogłabym mówić jak bardzo wspaniały jest ten projekt, tak naprawdę to sama sobie mówie w moim apartamęcie o tym jak to spotkanie by wyglądało. Projekt zyskał by krocie i szerszą popularność.

××××××××××××××××××××

Już ten czas. Projekt jest wyświetlany mój projekt, jestem gotowa by wyjść.

-Stresujesz się, Satya?-zapytał główny dyrektor Vishkara- Dasz radę. Projekt jest świetny i bardzo dopracowany. Podejdziesz, krótka przemowa. Mam nadzieje, że pamiętasz?

-To jest bardzo prosta przemowa. Dam radę.

Już projekt był przedstawiony, jeśli ludziom się spodoba, pierwsze miejsce, w którym projekt się zrealizuje, będzie Brazylia, potem pomyśła na innymi biedniejszymi krajami... Projekt wydawał się dobrze zbudowany i dopracowany. Jednak jest tam pewien ślad niedoskonałości...

-...A teraz zapraszamy na scene- prezenter powoli wystwił rękę w lewą strone sceny... Ale czemu w lewą?! Vishkar jest po prawej!- organizacje Talon!



Byłam w szoku jedyne co widziałam to wchodzące trzy postacie, kompletnie mi obce, a zarazem było w nich widać coś złego.....

-Satya, wszystko w porząd--nawet nie odpowiedziałam i wyszłam z budynku tylnymi drzwiami. Nikt mnie nie gonił. Wiedzą że potrzebuje chwili spokoju. Po chwili opanowania się i próby nie uderzenia metalowym śmietnikiem w samochód, zastanowiłam się o co w tym wszystkim chodzi? To był mój projekt! Moja ciężka praca! A tu taka pomyłka!  Jednak... Coś mi tu nie gra.... Jeśli to była pomyłka to czemu nikt go nie powiadomił z prowadzących. Słyszałam oklaski i krzyki eufori na cześć Talonu, a ja siedziałam na brukowej cegle w ciemną noc praktycznie na wprost latarnii.

Uroczystość rozpoczęła się 5 minut temu, a ja wciąż próbowałam się opanować. Poraz drugi chciałam rzucić śmietnikiem w auto, tym razem w próba na szczęście się nie udała.

-Satya.-tym razem współpracownik w projekcie przyszedł by mnie zabrać- Ludzie już się zbierają w sali. Też powinnaś przyjść...

-Nie wiem, nie zbyt dobrze się czuje. Wolę wrócic do domu...-odpowiedziałam ocierając ostatnie łzy z policzków i kącików. Moja biała marynarka od moich łez i spływającego makijażu zrobił się czarno-niebieski na rękawach.

-Dasz radę pojechać do domu? Nie zbyt dobrze wyglądasz...-złapał moją dłoń i lekko ją musną kciukiem, jest dla mnie zbyt miły, umie zrobić wszystko bym nawet na chwile się uśmiechneła.

-Tak... Tylko wezmę swoje rzeczy...-odparłam chcąc wstać jednocześnie wyciągając delikatnie ręke z uścisku przyjaciela


Na szczęście nie musiała latać po sali wszystkie moje rzeczy były na sceną. Nie było tego dużo. Tylko laptop i jakieś bzdety w torebce do ręki. Jednak, mój telefon zniknął... Zaczęłam znowu lekko panikowć. Czułam na sobie czyjś wzrok. Oczy były ja bursztyn. Włosy bardzo długie, a w świetle wydawały się odcieniu śliwki. Biała suknia z rozcięciem od mostka do pępka i ptosta spudnica sprawiały u mnie mdłości. Do tego obroża na szyji, czarny makijaż i pajączki w uszach. To tak ze sceny, ta dziewczyna.

-Znalazłam telefon. Przypuszczam że należy do ciebie.-powiedziała z lekkim francuskimi akcentem, wsytawiając dłoń z moim telefonem.

-Dziękuję... Gdzie go znalazłaść?-na to nie opdowiedziała, a nawet odeszła bez pożegnania czy czego kolwiek.

Odblokowałam telefon i szybko wrzuciła mi się w oczy zmieniona tapeta na "Czekam przed samochodem". To było okropne.

Przez prawie dwie minuty wpatrywania się w telefon, dotarłam na około budynku do wejścia głównego, jednak niego się skierowałam, lecz do samochodu. W tedy dopiero zauważyłam kolejną dziewczynę ze sceny. Wygląd był bardziej buntowniczy. Włosy sombre, fioletowe oczy i szminka oraz piepszyk sztucznie wyglądający nie były jedynymi rzeczami co o tym światczyły. Była również ubrana w sukienkę w granicie od fioletowego po taki jasny róż, czarne rajstopy w jakieś wzorki, naszyjnik i kolczyki z czaszką i brak jakich kolwiek butów.

-Jonda!(nie, nie jądra.)- przywitała się poruszając palcami od małego palca aż po kciuk.

-Gdzie twoje buty?-może to nie najlepsza odpowiedź, ale co mogę? To boli w oczy.

-Ocierały mnie, więc je schowałam.

×××××××××××××××××
Guess what. Tak, to overwatch trash right here.

Gwarancja na życiu [SYMBRA/OVERWATCH]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz