Satya z wielką niechęcią próbowała wstać z lóżka. Z niewiadomego powodu cała obolała, jednocześnie ze złym humorem, czuła się że coś jest nie tak... Kiedy stanęła na nogach, zaczęła kierować się w stronę łazienki. Na umywalce znów dopatrywała się brudu. Jedna rzęsa, troche pudru, brudna woda przy środku która nie spływa, druga rzęsa. Mogła by wymieniać każdy szczegół w łazience, ale nie widziała sensu. Przemyła twarz zimną wodą, bardzo zimna. Wydawała się jakby wprost z pod ziemii. Mimo że za oknem wydawało by się że jest południe, tak naprawdę była dopiero 9:58, co zniesmaczyło architektkę. Wstawała wcześniej niż siódma, co nie zbyt jej się to podobało. Vishkar zakończył swoją współpracę z miastem co znaczy że do końca tygodnia wszyscy członkowie wracają. Gdzie wracają, zapytasz? Nikt nie wie. Vishkar nie jest wspaniałą korporacją. Osoby z podobnym losem co Satya, nie pamiętają swoich rodziców. Czy w ogóle oni o niej pamiętają? Czy jeszcze żyją? Kto wie. Ostatni raz Satya widziała swoją mamę gdy miała 8 lat. To było traumatyczne przeżycie dla dziecka. Jeszcze tego samego dnia co Vishkar przyjechał do jej rodziny, została stamtąd. I to nie było dla bezpieczeństwa dziecka, tylko dla własnych zysków.
Satya ubrana jeszcze w piżame, jadła tosty z serem na śniadanie oglądając telewizor, a w rzeczywistości ,latając po kanałach. "Młoda konstruktorka zbudowała robota by bronił jej domu", "Szok!: Sławna maratonistka Lena "Tracer" Oxton ogłosiła że jest--", "Irlandka uczona wraz z Szwajcarskim lekarzam wynaleźli lekarstwo na raka piersi.", "Pieczenie z Babcią Aną!", "DESPA--", "Gładkie masło orzechowe WINSTON!".
"Tia... Nie ma nic ciekawego" stwierdziła Satya. Ta kanapa jest na prawdę nie wygodna, normalna osoba by nie wytrzymała siedzenia na niej... No ale Symmetra najwyraźniej nie jest taką osobą. Odłożyła swój talerzyk po tostach na kolorowy, jak witraże w kościele, stolik kawowy. Naprawdę długa jej zajęło znaleść coś ciekawego do oglądania. Natknęła się na Anime, której opening znała bo Genji śpiewał na backstageu gdy był pijany. Niestety obejrzała tylko jeden odcinek. Później znalazła Ricka i Mortyego. No ale oczywiście końcówka i jeden odcinek. Po kolejnych minutach szukania czegoś do oglądania poddała się. Wróciła do swojego pokoju i jak najszybciej wskoczyła do łóżka. Nie miała ochoty na nic... Prócz pogadania z kimś. Pierwsza osoba ma myśli: Sombra. Odblokowała telefon i wyszukiwała numeru Sombry. Co dziwne nie mogła się dodzwonić. Zadzwoniła jeszcze z 4 razy po czym się poddała. Chciała zadzwonić do kogoś innego, jednak ktoś zdecydował się zadzwonić do jej drzwi. Satya podchodząc do drzwi zauważyła znajomą figurę za drzwiami. To był Lucio. Otworzyła uradowana drzwi, ale nie trwało to długo. Wyraz. Twarzy Lucio sugerował... Że jest wściekły... Ale na co?
-Hej.... Coś się... Stało?-próbowała jakoś umilić sytuację
-Dużo się stało!-chyrkną niezadowolony- Czemu mi nic nie powiedziałeś że pracujesz w Vishkar?!
-Ale... Skąd ty to wiesz? Skąd w ogóle wiesz że tu mieszkam?!
- Mój ojciec mi wszystko powiedział! Jak możesz pracować dla tych mózgopiorców?! Sądziłem że jesteś bardziej rosądna!-kolejne słowa Lucio bolały Symmetre coraz bardziej, czuła się przybita jak do siekiera do pienia- Jak możeaz to robić?
- Ja nie miałam wyboru! Poza tym my wszystko robimy dla dobra ludzi!
-Czy ty siebie słyszysz! Dla jakiego dobra?! Zabieracie ludziom wolność i wole!
-To nie prawda! Wolności my nie zabieramy!
-Tobie mózg też wyprali widzę... Tacie też to zrobiliście. Ale mi już nie.-powiedził wpatrując się w Satye z chłodnym spojrzeniem- W takim razie żegnaj...-powiedział stanowczo poczym.
Zanim jeszcze Lucio opuścił posesję Satya krzyknęła- Może jakby cię twoi rodzice porzucili, też byś nie miał jebanego powodu!- zakończyła wypowiedź trzaskając drzwiami
Nie o taką rozmowę Satyi chodziło... Chciałaby pogadać jak się czuję... Jak mija dzień... Nawet pieprzona pogoda...
Satya oparta plecami do drzwi dyszała, bo nie można tego było nazwać powstrzymaniem łez. Siedziała tak jeszcze przez 10 minut po czym wstała z podłogi i usiadła na swojej kanapie ze skulonymi nogami. Nawet bardzo twarda kanapa nie przebije tego co czuje w środku Symmetra.
Reszta dnia mineła normalnie... Jeśli podpłakiwanie cały czas jest normalne. Jednak by tego uniknąć skupiła się na nowym projekcie apartamentów. Chciała zrobić projekt który mógłby jeszvze bardziej pomóc niż poprzednia skradziony przez Szpon.... Przez Sombre....
Satya otworzyła oczy. Wibracja telefonu obudziła ją. Z tego co widać zasneła przy laptopie. Telefon pokazał kontakt od Sombry. Natychmiast podniosła telefon i go odebrała.
-Olivia?!-podradowana wydusiła z siebie- Czy to ty?!
-A kogo ci pokazuje telefon? Oczywiście że ja!-odpowiedziała
-Jak mi ciebie brakowało....
-Tia...-zaczeła hakerka- Ja właśbie niby w tej sprawie....
-Ale... Nie rozumiem...
-Bo ja... No wiesz...- z niechecuą mówiła- Wracam do Meksyku. Mam lekarstwa i muszę wrócić.
-J-jakie lekarstwa?
-Gdy miałam swoje 23 lata, w okolicy mieszkała pewna pani z swoją córką, Alejandra. Miała wtedy z 6 lat. Bardzo ją lubiałam. Z czasem zostałam jej nianią i dostawałam pare groszy. Czułam się przy niej jak starsza siostra, jakbym miała rodzinę. Kilka miesięcy temu... Dowiedziałam się że jest poważnie chora. Przyłączyłam się do szponu by zdobyć lekarstwo dla niej. To była jedyna szansa...
Satya jest w szoku. Nigdy nie przypuszczała że Sombrze na kimś bardzo zależy. Mówiła wielokrotnie że potrzebuje pieniędzy na przyziemne sprawy, a tylko raz bez komtekstu powiedziała lekarstwach. Ale nigdy by nie przypuszczała że ma swój "dom" i "rodzinę", którą chce bronić...

CZYTASZ
Gwarancja na życiu [SYMBRA/OVERWATCH]
Fiksi Penggemar-----SYMBRA TRASH----- Nie wiem, spróbuje overwatcha. Satya Vaswani jest wspaniałym i znanym architektem. I tyle. Zapraszam do środka. ... 6 ¬) 6 ... Hacker voice: i'm already in