#3

64 19 17
                                    

Poznała jeszcze dużo innych marzeń sennych. Jedne były agresywne, drugie przyjazne... ostatnie drzwi.

Różniły się one od reszty. Zakurzone, zadrapane, jakby ktoś tępił na nich szpony. Na klamce pajęczyna, a ona sama była zimna i nieczuła, zapomniała już ludzki dotyk.

Otworzyła je, po czym owinął ją strumień zimna. Usłyszała krzyki, które były pełne bólu i cierpienia. Nagle, chcąc nie chcąc, spadła w czarną otchłań. Lecąc w dół widziała coraz to gorsze obrazy. Śmierć, morderstwo, nienawiść, ośmieszenie, samobójstwa. Tajemnice, ukrywane przed jakimikolwiek oczami. Niektóre z nich były naprawdę przerażające.

W końcu upadła na coś, co można nazywać podłogą. Gdyby ktoś na nią patrzył, wyglądałaby, jakby się opierała na powietrzu. Jej samej nie podobało się tutaj, było coś ciężkiego i nienaturalnego w atmosferze miejsca.

Odgarnęła brązową grzywkę z twarzy, wzdychając przy tym. Echo od razu odpowiedziało, a w pustce rozległo się wzdychanie setek niewidzialnych,nieistniejących osób.

Kątem oka zobaczyła pięć staruszek. Wszystkie wyglądały, jakby miały się sypać. Ich garbate plecy zdobiły nędzne, podarte chusty. Uśmiechały się do niej, jednak w ich uśmiechu widoczne było zło i okrucieństwo. Dziergały na drutach jakieś brzydkie, futrzane czapki. Zarechotały.

– Jesteś inna niż oni wszyscy, kochanieńka. Nie posiadasz aury.

Zadrżała. Nie ze strachu, ale przez to, że odkryły. Odkryły prawdę. Sekret który skrywała setki tysięcy lat, mimo to, że każdy ją znał.

– Kim wy, do cholery, jesteście? – wyrwało jej się. Zaczęły się śmiać jeszcze głośniej. Co za obrzydliwy dźwięk.

– Ty już dobrze wiesz, kim jesteśmy! Jesteśmy twoimi siostrami, Sperare. Wszystkie zostałyśmy wypuszczone z jednej puszki...

– Gdzie reszta.

– Rozprzestrzeniły się po świecie! Nie miałyśmy zamiaru tutaj siedzieć wiecznie... – powstała ta, która siedziała na środku. – Sperare, jak możesz nas nie poznawać? Minęło tylko parę tysięcy lat...

– Wyrzuciłam was z swojej pamięci. Nie chciałam mieć niczego wspólnego z tak plugawymi kreaturami jak wy.

– Ranisz nasze uczucia, siostrzyczko. – powiedziała. – Tak bardzo cię kochałyśmy... nic a nic się nie zmieniłaś, Sperare.

Po tych słowach położyła dłoń na jej policzku. Zapiekło, jakby coś ją oparzyło. Cofnęła się kilka kroków.

– Jesteście niszczycielami naszego świata. Jesteście samym złem! – krzyknęła roztrzęsiona. – Wy jesteście wszystkim tym, co wyszło z puszki. Zło, zniszczenie, choroby, wszelkie wady, nienawiść, wiele innych.

– Twe słowa kaleczą me serce, ale nie powiem, że to jest kłamstwo. – powiedziała. Wyszczerzyła zęby, ostre jak brzytwa. Rzuciła się na nią.

Zrobiła unik, ale starucha nie ustąpiła. Zaczepiła się palcami jej szyi, po czym zaczęła ją dusić. Dziewczynka nie miała wyboru. Wyszeptała TE słowa.

Wszystko pochłonęło jasne światło.

Sprzedawca Snów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz