14. Gdzie diabeł mówi "kocham" (NSFW)

1.6K 136 89
                                    



***

Viktor i Yuuri wracali właśnie mostem ze wspólnego spaceru po Hasetsu - zwykłej niezobowiązującej wędrówki to tu, to tam, bardziej skupiającej się na podziwianiu siebie nawzajem niż miasta pokrytego szarością wczesnej kwietniowej nocy. Katsukiemu udało się namówić Viktora na spędzenie wieczoru tylko we dwoje, choć na badawcze pytanie co właściwie Yuuri chciałby robić, ten uciekł wzrokiem w bok i speszonym głosem wymamrotał jedynie "chcę być po prostu blisko ciebie". I byli, ręka w rękę, wspominając przeboje onsenowej bitwy, słuchając brzmienia dźwięcznego śmiechu oraz dzieląc się drobnymi niepokojami związanymi z zapasami wieprzowiny dla nieposkromionej grupy łyżwiarzy. Niby nic, ale ze zdumieniem odkryli, jak bardzo ostatnimi czasy obowiązki odciągały ich od siebie. Zapomnieli, jaka przyjemność płynęła z gawędzenia o czymś innym niż o fakturach za wypożyczenie telebimów czy o drżeniu nad każdym zgłaszającym się sponsorem, dla których zaczynało brakować miejsca nawet na suficie Ice Castle. Zresztą, tego nawet gawędzeniem nie można było nazwać. A teraz rozmowa o zacieśniającej się przyjaźni we włosko-czeskim tercecie egzotycznym czy górze pluszowych kotków nieznanego pochodzenia w rękach Yurio mogła właściwie nie mieć końca... Gdyby nie to, że dwie godziny przechadzki minęły już jak sen złoty i teraz moment spoczynku zbliżał się nieuchronnymi krokami wraz ze zbliżaniem się do obleganego przez gości domu.

Po plecach Yuuriego znienacka przebiegł zimny dreszcz. Może powodem było świeże wspomnienie szalonej grupowej kąpieli, a może znać o sobie dawał lęk przed zakończeniem ich wspólnej przechadzki. Niemniej idący obok Viktor również zauważył wyraźne drgnięcie ramion ukochanego i nachylił się w jego stronę.

- Zimno ci? - zapytał zaniepokojony, ale Katsuki pokręcił głową.

- Nie, to tylko coś w rodzaju, ja wiem, złego przeczucia? Jakby skądś promieniowała ogromna żądza mordu - wyjaśnił niezbyt precyzyjnie Yuuri.

- Myślisz, że w Yu-topii dzieje się coś strasznego? - Starszy z mężczyzn nie mógł powstrzymać cichego chichotu. - Kogo obstawiasz? Ja myślę, że to Yurio.

- Chyba bardziej martwię się o poczytalność Michele'a. - Yuuri na krótki moment rozpogodził się, rozbawiony uwagą, ale w następnej chwili znów sposępniał. - To mogło być zbyt trudne zadanie dla Phichita, żeby ogarnąć taką grupę gości. Mam wyrzuty sumienia.

- Nie martw się. Phichit to łebski chłopak - uspokajał Viktor. - Jeśli dadzą mu się we znaki, to obstawiam, że wyciągnie swoją broń ostateczną i spróbuje zastraszać ludzi Instagramem.

- Wiesz co? Nagle zacząłem bać się jeszcze bardziej.

Rosjanin zaśmiał się głośniej, na co Yuuri nie mógł zareagować inaczej niż uśmiechem.

- Chodź tu do mnie. - Viktor sam przysunął się bliżej Japończyka i oparł o jego ramię. - To nie strach, zrozumiano? Jest ci zimno.

- Ale przecież już mówiłem, że-

- Yuuri. - Mężczyzna poruszył palcem wskazującym na boki. - Chyba nie słyszę cię wyraźnie.

Katsuki zaczerwienił się, pojmując, jaką zabawę prowadził właśnie Rosjanin. W gruncie rzeczy nie wydawała się wcale taka zła.

- Viktor... zimno.

- Daj rękę. - Splótł swoje palce z palcami Yuuriego. - Teraz lepiej?

- Yhm - przytaknął rozpromieniony.

Dalej szli w milczeniu, czerpiąc radość ze spokojnej kontynuacji spaceru. Niestety, po kilkunastu minutach zrozumieli, że spotkanie naprawdę dobiega już końca i choć ociągali się z powrotem jak tylko się dało, droga złośliwie nie chciała się wydłużyć. Wkrótce zobaczyli palące się lampiony nad barwną bramą Yu-topii. W ciszy przeszli podwórko i wciąż trzymając się za ręce weszli do zajazdu przez główne drzwi. Za zasłoną prowadzącą do jadalni dało się słyszeć całą gamę podniesionych głosów, jednak ze względu na późną porę w samym przedsionku panował miły spokój. Zdjęli buty, a potem udali się w stronę prywatnej części domu, gdzie przeszli długim korytarzem aż do znajdującego się na samym końcu pokoju Yuuriego.

Hasetsu na lodzieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz