Rozdział 2

44 4 0
                                    

Budzik. Godzina 7:30. Trza wstawać. Pościeliłam łóżko,umyłam się,zrobiłam makijaż i zeszłam na dół na śniadanie. Wszyscy jeszcze spali,więc wyciągnęłam z lodówki sok. Dzisiaj fit,bo jestem zbyt podjarana. Wypiłam sok,pozmywałam i poszłam na górę się spakować. Walizka (baardzoo duużaaa!!!) została w ciągu godziny spakowana i leżała pod drzwiami grzecznie czekając. Postanowiłam otworzyć lapka i chwile popisać z Michael'em.

Jeffcio ;3
Hejka. Wstałeś już? :3

Misiek *,*
No hejka. Jasne że tak! Co tam śliczna?

Jeffcio ;3
Pakuje się...znaczy no bo wyjeżdżam naaa weekend... A ty co robisz w ten weekend?

Boże IDIOTKA!!

Misiek *,*
To fajnie :) ja dzisiaj z mamą będę czekał na lotnisku, bo ktoś tam ma przylecieć. Mam nadzieję, że to nie ten kuzyn >.<

Jeffcio ;3
Aha spoko :D to ja zmykam, bo się ogarnąć muszę. Bayoo ;*

Misiek *,*
No oki.. Bayooo ;*

Uff kuźwa jaka ja głupia jestem. Ale jest dobrze bo myśli, że to kuzyn przyleci. Trza się zbierać. Usłyszałam klakson samochodu Vanessy. Szybko zabrałam walizkę i bluzę. Zeszłam na dół i otworzyłam przyjaciółce drzwi.
-Ohayoo! Gotowa?- z szerokim uśmiechem powita mnie Vans.
-Jasne,że tak- odparłam- Mamoo jaadę!!- krzyknęłam do salonu po czym zamknęłam drzwi i wyszłam na schody. Słońce świeciło i padało na moje świeżo unyte włosy. Lubię słońce ale zdecydowanie wolę deszcz i burzę. Stanęłam przed Citroen'em i poczekałam aż tata Vanessy otworzy mi bagażnik. Gdy zabrał mi rzeczy usiadłam obok Vans z tyłu.
-Gotowe do drogi?- spytał tata Vans.
Jest inny niż moja mama. Ma krótkie,jasne włosy,takie jak Vanessa, zawsze nosi luźne rzeczy i pozwala chodzić Vans gdzie chce. Ogólnie mają lepsze kontakty niż ja ze swoją mama.
-Oczywiście!- krzyknęłyśmy razem. Po kilku minutach jadłyśmy chipsy a okruszki walały się po całym samochodzie.
-Ej Catty, sądzisz, że Cię pozna?-spytała z pełnymi ustami Vans.
-Myslę,że tak. Zresztą dzisiaj mi mówił,że jedzie z mamą na lotnisko bo "ktoś tam" ma przyjechać...- gestykulując i plując okruszkami opowiedziałam jej poranną rozmowę z Michael'em. Vans słuchała uważnie a gdy skończyłam odparła:
- No to git jego mama się dobrze sprawiła.
Potem jechaliśmy słuchając muzyki i śpiewając. Po Godzinie dotarliśmy na lotnisko. Zabrałyśmy bagaże, pożegnałyśmy się z tatą Vans i poszłyśmy do odprawy. Musiałyśmy szybko się zwijać. W końcu, po 15 minutach, siedziałyśmy w samolocie czekając na odlot.

Internetowa miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz