Wszystko ostatnio wydawało mi się trochę inne. Nie chciałem być samolubny, uważałem, że tamten Park Chanyeol zanika we mnie i już nigdy się nie pokaże. Nie sądziłem, że Baekhyun ma spędzać czas tylko i wyłącznie ze mną, ale to, że ona zajmowała tyle jego czasu, sprawiało, że mój żołądek skręcał się ze złości.
Nadal był moim Baekhyunem. Witał mnie codziennie w pracy, całował w policzek, usta, nos, czoło, uśmiechał się szeroko i przytulał do mnie. Pomagał mi w stresującym okresie mojego życia, spotykałem się z Hye oraz nim. Jednakże, między tym wszystkim pojawiała się Lisa.
Czasami zostawałem sam z Shinhye, kiedy oni gdzieś wychodzili, czasami także ona dochodziła do nas i spędzaliśmy wieczór w czwórkę. Nie podobało mi się to.
Może i podobało mi się to, gdyby czas rozłożony byłby na nas obu i gdyby Lisa nie patrzyła na mnie z taką wredotą wymalowaną na twarzy. Za każdym razem walczyliśmy o atencje Baekhyuna, niestety, nie zawsze ja wygrywałem. I to chyba najbardziej mnie w tym wszystkim bolało. Nigdy nie chciałem, by Lisa była jak powietrze, chce, by także brała udział w wychowaniu Shinhye, jednak nie chce, by zastąpiła moje miejsce.
W taki sposób stałem się o wiele cichszy, bo mimo wszystko, nie miałem odwagi powiedzieć o tym Baekhyunowi, być może też ze względu na Shinhye. Okazało się jednak, że ona o wiele bardziej lubi mnie, co bardzo mnie zaskoczyło. Często wolała być ze mną w drużynie, kiedy graliśmy w jakąś grę planszową, czy innego tego typu zabawy. Lubiła, kiedy to ja jej coś czytałem, zwłaszcza gdy dołączył do nas Baekhyun.
Bardzo dziwnym, dość niespotykanym, jeśli chodzi o moją osobę uczuciem była tęsknota. Chociaż Baekhyun był nieodłącznym elementem w moim życiu, spotykałem go niemal na każdym kroku, tęskniłem za nim. Samolubnie, bardzo egoistycznie i pysznie, chciałem go mieć całego dla siebie, bo chyba tak powinno być. Bo mimo tego, że Lisa zaistniała w naszym życiu, to chyba ja powinienem być wyżej od niej, prawda?
I właśnie przez takie myślenie, nie wiedziałem co mam robić. Wiedziałem jednak, że coraz bardziej zaczyna mnie to irytować i jeśli sam nie pokaże Baekhyunowi, jak mi to przeszkadza, ktoś może mi go zabrać, a gdyby tak się stało, nie wybaczyłbym sobie tego nigdy w życiu.
❖❖❖
Siedziałem na kanapie u Baekhyuna, kiedy Shinhye biegała po domu, oglądając się w lustrze, śpiewając pod nosem piosenki z radia. Miała na sobie śliczną, bladoróżową sukienkę, w której chyba się zakochała. Naprawdę nie mogła przestać o niej mówić, o tym, jak jest śliczna i tym, że pewnie będzie wyglądała najpiękniej na urodzinach jednej z jej koleżanek. Ja tylko kiwałem głową, uśmiechając się, bo chyba nie mogłem inaczej, kiedy widziałem tak uszczęśliwioną dziewczynkę.
Gdzieś w kuchni krzątał się niejaki Kim Jongin. Chciało mi się śmiać na myśl, że uważałem, iż jest z Baekhyunem i byłem o niego okropnie zazdrosny. Tak naprawdę teraz wiem, jaki jest i wiem, że nie jest dla mnie konkurencją, nawet jeśli uważa, że Baekhyun ma niesamowity tyłek. Cóż, jest w tym prawda i nie chce się nawet z tym kłócić, chociaż sam Baek zawsze krzyczy na nas, że jesteśmy nienormalni.
Jak zawsze próbował wyżreć coś z lodówki Baeka i już po chwili wrócił z musem czekoladowym, siadając koło mnie. Przypatrywał mi się dokładnie, aż spojrzałem na niego. Wskazał na mnie łyżeczką, na której był jeszcze mus czekoladowy i zaczął:
— Co się dzieje, hm? — mruknął i dalej jadł. Zmarszczyłem brwi, nie wiedząc, o co mu chodzi — No przecież Cię widzę. Wyglądasz jakby, ktoś wykupił ci brylanciki do sukienek – zaśmiał się cicho.
Chciałem mu zaprzeczyć, bo po co miałbym wygadywać się Jonginowi? W żadnym wypadku nie miałem do niego wielkiego zaufania, nie mieliśmy nawet wspólnego języka, jednakże nagle coś mnie drgnęło. Westchnąłem tylko i kiwnąłem głową.
CZYTASZ
RUN(A)WAY | ChanBaek
FanfictionByun Baekhyun to człowiek, który w swoim życiu przeżył wiele upadków, lecz podczas tego wszystkiego zawsze podnosiła go jedna rzecz - uśmiech jego córeczki. Tak. To właśnie na tym mu najbardziej zależało. Z jej właśnie powodu zaczyna szukać pracy, a...