Część II: B jak Ból

506 42 0
                                    


Stilesa bolało nieustanie, dzień w dzień, w każdą marną sekundę swojego życia. Bolało tak mocno, że gdyby mógł wyjąc swoje serce, żeby tylko ból zniknął zrobił by to bez zastanowienia. Bolało go każde smutne spojrzenie , które wysyłali mu przyjaciele kiedy ich mijał . Bolały go niewypowiedziane słowa ojca, kiedy ten przechodził koło jego pokoju - otwierał usta a z nich nie wydobywał się żaden dźwięk, po prostu odchodził rzucając się w wir pracy. Bolał go dotyk Dereka i Stiles, wiedział że to nie tak powinno wyglądać, ich dotyk powinien przynosić ukojenie. Nie. Nie. Nie.

Bolało go za każdym razem, kiedy Scott nie mógł spojrzeć mu w oczy ciągle powtarzając te głupie bezwartościowe słowa „To nie twoja wina" Gówno prawda, to była wina Stilesa i chłopak dobrze o tym wiedział, bo był słaby ,bo był tylko człowiekiem. Czasami chłopak zastanawiał się co by było gdyby przyjął wtedy dar od Petera , czy mniej by bolało, a może nie bolało by w ogóle ?

Stiles został sam a ból nie znikał, niezależnie co by zrobił, niezależnie jak mocno by tego nie robił.

-Stiles, co ty robisz?- chłopak podskoczył przestraszony na krześle uderzając się kolanem o blat biurka, syknął z bólu i odwrócił się w stronę nieproszonego gościa.

-O. Hej Derek, coś się stało? - mężczyzna przyjrzał się dokładnie chłopakowi i załamał się - „Jak mogłem do tego dopuścić?"- pomyślał smutno. Blada cera, która uwidaczniała niebiesko-fioletowe żyłki na twarzy chłopaka. Przygarbiona sylwetka i sińce pod oczami. Ale to co najbardziej martwiło Dereka były oczy .Kiedyś pełne życia, radosne, inteligentne pełne blasku, kiedy rzucał jakąś celną uwagę były teraz po prostu martwe. Wewnętrzny wilk Dereka zawył żałośnie a on sam miał ochotę mu zawtórować.

-Wiesz która jest godzina ? Dlaczego nie śpisz ?- pyta się Derek przysiadając na skrawku łóżka i obserwując nastolatka uważnie. Ten beznamiętnie przesuwa wzrok na elektroniczny zegarek, który wskazuje drugą w nocy i wzrusza ramionami.

-Nie mogę spać- mówi chłopak, a po jego ciele przeszedł niekontrolowany dreszcz na wspomnienie swoich snów , więc objął się swoimi chudymi ramionami. I chociaż wiedział, że wygląda żałośnie w za dużej koszulce swojego ojca, która powinna już dawno wylądować w koszu , obejmując się ramionami jakby te miały odgonić złe duchy nie umiał się tym przejmować - tak jak nie umiał przejmować się innymi rzeczami. Derek widzi jak chłopak drzy i chociaż w pokoju panują egipskie ciemności widzi też oczy, które błyszczą się od nadmiaru powtrzymanych łez.

-Oni wszyscy mi się śnią Derek , śni mi się jak odbieram każdemu z nich życie. W niektórych z nich widzę Alison i jej martwe brązowe oczy, które błagają mnie o litość - łka chłopak , trzęsąc się cały.

-Widzę też Scotta, któremu wbijam miecz w brzuch, który przechodzi jak masło przez jego ciało. Tylko że on się potem nie leczy , patrzy się na mnie tymi swoimi oczyma i potem ... po prostu umiera. I nawet wtedy kiedy mój umysł krzyczy żebym przestał moje ciało nie chce mnie słuchać i to jest straszne Der. To boli ,to tak strasznie boli - mówi a jego głos załamuje się , łapie szybko hausty powietrza, bo nie zależnie jak dużo pobiera tlenu i tak wydaje mu się za mało. I idzie o zakład że jego twarz jest cała mokra od łez. Przez chwilę myślał, że Derek wyszedł, że znowu został sam ale tak się nie stało. On został, przytulając go do siebie i delikatnie pocierając jego plecy, a potem kiedy się uspokoił zaniósł go do łóżka i został aż do rana siedząc i pilnując aby nic mu się nie stało i żeby koszmary nie powróciły.

Ból pozostał jeszcze długo ale został też Derek -tylko że on został do samego końca.

Sterekowy AlfabetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz