Rozdział 7

276 27 27
                                    

Znacie ten moment, kiedy coś idzie wam zbyt dobrze, żeby mogło być prawdziwe?

Chodzi mi na przykład o sprawdzian. Przychodzicie do szkoły i dowiadujecie się, że powinniście na dzisiaj znać wszystkie wzory na obliczanie objętości graniastosłupa. Niestety jedyną rzeczą, jaką jesteście w stanie sobie przypomnieć jest ostatnie dwadzieścia odcinków Doktora House'a.

Dostajecie kartkę. Po pierwszych paru zadaniach stwierdzacie, że świetnie dajecie sobie radę, mimo braku przygotowania. I wtedy nadchodzi klęska. Ten jeden graniastosłup prawidłowy sześciokątny, którego przekątnej nie umielibyście obliczyć nawet pod groźbą tańca na rurze w pałacu prezydenckim. No i po prostu leżycie.

Ja też leżę. Na scenie. Nie pokonała mnie żadna bryła matematyczna tylko obcasy. Musiałam huknąć o ziemię całkiem porządnie, bo na sali robi się tak cicho, że dałoby się usłyszeć mruczenie kota.

Świetnie. Cudownie.

Bez poruszania się czuję, jak moja potylica i skronie pulsują. Tak. Walnęłam mocno. Widzę jak Kevin i Avi biegną w moją stronę. Otwieram usta, żeby zapewnić ich o mojej świetnej kondycji.

Mógłby tylko ktoś sprawdzić, czy nie podarłam bluzki?

I nagle wszystko robi się czarne.

************************************

Kiedy otwieram oczy leżę na małej czerwonej kanapie. Po chwili udaje mi się przypomnieć co się właściwie stało.

Nie! Nie! Nie! Nienienienienie! Kirstie mnie zabije! Kirstie! Przepraszam...

Cisza.

Powiedz coś, proszę... Ja naprawdę nie chciałam rozwalić koncertu.

Dalej nic.

Kirstin?!

Nie odpowiada, ale w tym samym momencie otwierają się drzwi.

Do pokoju wparowuje Mitch.

- Ooch! Jak się czujesz, honey?

-Ja... Przepraszam...

Przysiada na oparciu kanapy.

-Kochanie, nie o to pytam. Wszyscy wiemy, że to był wypadek. Na szczęście nie stało ci się nic poważnego. Tak powiedział Kevin. A on...

-Tak, tak wiem. Kończył medycynę w Yale - przerywam, zdobywając się na lekki uśmiech.

Sama obecność Mitcha sprawia, że od razu czuję się lepiej.

Brunet kiwa głową i dodaje:

-Na początku chciałem dzwonić na pogotowie, ale na dworze jest mnóstwo paparazzi. Nawet taka queen jak ty nie wyglądałaby kwitnąco w kołnierzu ortopedycznym.

Oboje parskamy śmiechem. Po chwili Mitch wstaje z kanapy.

-Pójdę poszukać reszty. Avi z pewnością chce wiedzieć, czy wszystko dobrze. W końcu... Sam cię tu przyniósł - wychodzi, puszczając do mnie oczko.

Czuję, jak na te słowa moje tętno przyspiesza do niesamowitej prędkości. Avi. Sama dobrze wiem , że nie powinnam nic do niego czuć, bo już wystarczająco dużo namieszałam. Mimo tego czekam na głos Kirstie w mojej głowie, który mi o tym przypomni. Nic takiego się nie dzieje.

Zniknęła?

Słyszę kroki na korytarzu. To Scott i Kevin. Rozmawiają przyciszonymi głosami. Z ciekawości wsłuchuję się w ich słowa, ale po chwili całkowicie tego żałuję. To, co mówi niemal szeptem Kevin odbija się w mojej głowie jak krzyk.

-Straciliśmy nasz kontrakt...

................

Heeeeeej
Strasznie Was przepraszam za tak wolne pisanie rozdziałów. Niesamowicie dziękuje wszystkim, którzy mnie poganiają <3 Bez Was nie miałabym motywacji.
I baaaaardzo, bardzo, bardzo dziękuję za wszystkie gwiazdki i dwa tysiące wyświetleń! Jesteście super <3<3
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Następny napiszę szybciej niż ten xddd
No...
...to ja...
...idę :*

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 12, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Pentatonix- Tour LifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz