Rozdział 2

11.3K 390 36
                                    

Lekcje minęły mi dość szybko. Jak na razie nie wpadłam znów na tego dziwaka. Poszłam wraz z moja przyjaciółką w stronę szafek. Odłożyłyśmy swoje rzeczy do nich i ruszyłyśmy w stronę boiska. Mój brat konczył grać i musiałam na niego poczekać. Nie byłam przynajmniej sama, bo została za mną Olivia. Zajęłyśmy miejsca na samej górze trybun i wygodnie sie ułożyliśmy. Fajnie było patrzeć jak chłopcy się starają podczas gry. Robili wszystko jak najlepiej potrafili. Podczas obczajania, zauważyłam że w drużynie jest kilku nowych chłopaków.  Jeden z nich był blondynem z loczkami. Dość wysoki i umięśniony. Drugi oczywiście był tym z którym miałam styczność z rana. Ale muszę przyznać , że brzydki nie jest. Trzeci był brunetem tak samo z loczkami. Tylko jemu bardziej one pasowały. Czwarty miał brązowe włosy, postawione w górę. Natomiast moją uwagę przykuł najbardziej piąty z nich. Był to brunet, umięśniony bardziej niż jego koledzy. I wyższy od mnie o głowę. Przypatrywałam sie mu jak gra. Byłam w niego tak wpatrzona, że nie zauważyłam jak moja przyjaciółką coś do mnie mówi. Odwróciłam zakłopotana w jej stronę głowę i uśmiechnęłam się niewinnie.
- Wybacz, zamyśliłam sie - odparłam spoglądając na nią.
- I ja już wiem kto ci namieszał w głowie. - odparła ze śmiechem.
- Dobra, mów co chciałaś ? - spytałam kiwając głową z niedowierzaniem.
- No więc chyba się zakochałam. - odparła , spuszczając głowę w dół.
- Ojej to super. Ale moment czy on... - wtrąciła się Olivia.
- On musi być wilkołakiem. Nie pokazuje tego, ale ja to wiem. - odparła na jednym tchu.
- Okay to ja cię teraz posłucham, a ty gadaj od początku jak leci. - powiedziałam siadając po turecku, na przeciwko niej.
- No więc, jak szłam na jednej lekcji do toalety, to sie zaczęło. Idąc już do klasy, wpadłam na niego i prawie bym upadła, jakby mnie nie złapał. Podniosłam głowę w górę, jak mu dziękowałam. I wtedy nasze oczy się spotkały. To było takie magiczne. Poczułam te iskierki, między nami. On również sie uśmiechnął. Postawił mnie i już miał otworzyć usta, ale słychać było warknięcie. Obrócił się wtedy szybko, i odszedł. A to warknięcie było takie w głowie. Wiec ten ktoś chciał przekazać to jemu. Ale mu nie wyszło , bo to usłyszałam. A normalnie bym  tego nie usłyszała więc to musi coś oznaczać. I jak odszedł, to czułam, jak mojej wilczycy smutno, z tego powodu. Ona nigdy się nie odzywała przy facetach, a teraz to zrobiła. A nie będę gadać o tym z rodzicami. Oni i tak za niedługo jadą znów do watahy twoich rodziców. A teraz przyjechali na chwile sprawdzić co u mnie. A lepiej sie czuje, gdy ich nie ma. Pogadała bys z swoim bratem? - spytała z uśmiechem.
- Dobra, ogarniam wszystko. Tak i zapytam o wszystko, a potem do ciebie będę dzwoniła. - odparłam,  przytulając ją.
- Ty też czułaś dzisiaj pięciu z obcej watahy? - spytała,  patrząc na boisko.
- Tak i zdziwiło mnie to, bo w pobliżu jest tylko wataha moich rodziców. A wszystkie inne, są dużo dalej. - odparłam zdziwioną.
- Ten przystojniak zjada cię wzrokiem. - odparła Olivia, patrząc na boisko.
- Który? - spytałam, ale gdy obróciłam głowę, już wiedziałam. Stał na samym środku boiska i zadowolony patrzył na mnie. Po patrzyłam na boki, ale koło nas nikogo nie było. Spojrzałam znów na niego. Patrzył na mnie, dopóki nie usłyszał gwizdka. Wtedy podszedł do trenera, razem z chłopakami i udali się do szatni. Zeszłam razem z Olivia z trybun. Pożegnałam się z nią i usiadłam na ławce. Olivia po machała mi i pobiegła w stronę przystanku. Po kilku minutach wpatrywania się w boisko, wstałam. Wzięłam w ręce piłkę od nożnej i podeszłam z nią w stronę bramki. Podżuciłam piłkę i starałam się ją jak naj dłużej kopać w górę, tak aby nie dotkła ziemi. Szło mi świetnie , więc wysiłek brata nie poszedł na marne. Po chwili usłyszałam brawa. Odwróciłam się w stronę szatni i zauważyłam przy niej trenera z moim bratem, a za nimi nowych. Trener za klaskał jeszcze i uśmiechnął się.
- No proszę. Widzę, że masz świetnego korepetytora. - odparł z uśmiechem, klepiąc mojego brata, po ramieniu.
- Moja zdolna, mała siostrzyczka. - odparł z zadowoleniem. Podbiegł do mnie i wziął mnie w ramiona, obkręcając do o koła własnej osi. Zaśmiałam się i już po chwili stałam na ziemi. Stanął za mną, objął mnie ramionami w pasie i wtulił w siebie.
- Ojej to co będzie, gdy znajdziesz chłopaka? Nie chciał bym być na twoim miejscu - odparł i sie zaśmiał. - dobra chłopcy, widzimy się jutro o 11 na treningu ! - odparł i ruszył w stronę wyjścia z boiska.
- Dobra młoda jedziemy do domu - odparł Harry puszczając mnie. Wziął swoją torbę na ramię i wziął mój plecak. Ruszyłam za nim, w stronę wyjścia, ale zatrzymał nas nowy alfa.

 Ruszyłam za nim, w stronę wyjścia, ale zatrzymał nas nowy alfa

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


- Hej Harry, mamy propozycję. - odparł i uśmiechnął się w moją stronę.
- Nie mam czasu, więc się streszczaj. - warknął Harry. Z czego wywnioskowałam, że się nie polubili.
- Dołącz do mojej watahy. - odparł krótko.
- Już mówiłem nie! Mam już watahę. Której jak dobrze wiesz, będę alfą. - odparł mój brat, stając przed mną. Przez co zasłonił mi chłopaka.
~ nie pacz na niego, unikaj kontaktu wzrokowego! - rozkazał głosem alfy w moich myślach i mimo iż sama byłam alfa, to musiałam słuchać.
~Harry, a...
~ Proszę cię. Pogadamy w domu. - odparł i zakończył nasza rozmowę w myślach.
- Nie byłem głuchy i jak wiesz mam świetny słuch. Daje ci szansę się zastanowić.  - odparł i zaczął dumnie kroczyć przed nami. A mój brat cały kipiał ze złości.
- Nie musisz czekać, bo nie zmienię zdania. - odparł Harry mierząc go wzrokiem. Po chwili jego wzrok , przeszedł na mnie. Odwróciłam głowę w przeciwnym kierunku, aby nie patrzyć w jego oczy. Co prawda byłam popsikana specjalnym preparatem, aby nie wyczuli od mnie alfy, ani w ogóle wilka. Ale na zmianę oczów to on już nie pomaga.
- A twoja siostra , ma watahę? - spytał z uśmiechem .
- Należymy wszyscy do watahy naszych rodziców,  więc nie znajdziesz tu nikogo dla siebie. Najlepiej wynoś się stąd jak najdalej. - warknął mój brat.
- Nie będziesz mi rozkazywał, wiec lepiej się hamuj....
- Bo co? - spytał z jadem w głosie Harry.
- Bo gdyby nie twoja siostra, już dawno bym się na ciebie rzucił. - odparł tak samo wściekły. Nie mogłam już tego słuchać.
- Harry, proszę jedźmy. - odparłam ciszej, tak aby nie zdradzić swojego głosu alfy.
- Dobrze, że masz serce. Jedziemy - odparł i ostatni raz, zjechał wzrokiem obcą watahę. Poszliśmy na parking i wsiedliśmy do jego auta, by po chwili odjechać z piskiem opon. Pod domem byliśmy , po 10 minutach. Wysiedliśmy z auta i weszliśmy do domu. Harry zamknął drzwi na klucz, a ja udałam sie do kuchni. Usiadłam przy blacie i czekałam na niego. Po chwili wszedł do kuchni, ale nie zbyt zadowolony.
- Harry? - spytałam miło.
- Tak? - zapytał nalewajac nam soku.
- Możemy porozmawiać?  - spytałam z powagą.
- Okay. - odparł i westchnął siadając na krześle.
- Kim oni są i czego tu chcą? - zadałam pytanie, na które Harry otworzył szerzej oczy. Westchnął i złapał mnie za dłoń.
- Oni .......


____________________________________________

Dziękuję za gwiazdki i waszą chęć do czytania mojej opowieści. Cieszę się, że jednak nie jest taka zła i ktoś ją czyta ;) Rozdziały staram się dodawać względem tego jak mi przyjdzie wena i kiedy je sprawdzę. Dziękuję jeszcze raz :* Pozdrawiam wszystkich !

Tylko mojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz