Rozdział 19

216 20 0
                                    

Ten dzień nie miał prawa się zdarzyć. Wszystko szło tak dobrze. Jak mogliśmy być tacy głupi, żeby pozwolić, aby to się stało? To pytanie pozostanie w naszej pamięci na bardzo długo.
Nikogo nie było u mnie w domu, więc jak zawsze zaprosiłem swoich przyjaciół. Nie lubiłem samotności. Kiedy byłem sam, czułem w sercu pustkę. Tak, jakby wszyscy mnie opuścili. Jakbym był jedyną osobą na tym świecie. Dlatego, gdy moja rodzina była poza domem (co zdarzało się serio często) musiałem marnować czas wolny swoich przyjaciół, bo byli wtedy jedynymi osobami, które mogły wypełnić tą moją wewnętrzną pustkę.
-No to jak tam w tym waszym związku się układa, co?- spytałem Luke'a z uśmiechem na ustach.
-No normalnie, a jak ma się układać?-odparł lekko wzdychając.
-To znaczy...?
-Cudownie- powiedział Cal zanim Lukey zdążył otworzyć usta. Spojrzał na Hemmingsa i uśmiechnął się, co wywołało uśmiech na twarzy drugiego. Hood objął chłopaka i mocno się w niego wtulił. To było okropne, że musieli ukrywać coś takiego. Jakby nie patrzeć, byli najbardziej zakochaną parą z jaką miałem styczność.
Byliśmy zajęci rozmową, ale to nas w żadnym wypadku nie usprawiedliwiało. Dlaczego się nie zorientowaliśmy? Serio jesteśmy debilami.
Gadaliśmy w najlepsze. Cal siedział na kolanach u Hemmo. Jezu, jak tylko mogą to nadrabiają te wszystkie chwile, w których muszą zachowywać emocje tylko dla siebie. Nagle to się stało.
Drzwi się otworzyły, a do pokoju wpadli rodzice moi i Caluma.
-Czemu nie przyszedłeś do... Co ty właściwie robisz?!- wydzierał się ojciec chłopaka. Złapał go mocno za nadgarstek co spowodowało jęk Caluma. Wyprowadził go z mieszkania wciąż na niego krzycząc.
-Co Hemmings tutaj robi?!- podniósł głos mój tata- Zabroniliśmy ci go spotykać, a ty go do nas do domu przyprowadzasz?! A ten to kto?!- wskazał na Mikeya. Siedział skulony na fotelu i cały się trząsł patrząc na to co się dzieje- Wynocha stąd!
Luke i Mike szybko wyszli z mieszkania. Zostałem sam na sam ze wściekłymi rodzicami.
-Dlaczego się tak zachowujesz Ashton? Co zrobiliśmy źle, kiedy cię wychowywaliśmy?- pytała moja mama z pretensjami. Ci ludzie mnie nienawidzili. Z wzajemnością. Już od dawna czekałem na taki moment, w którym wybuchnę i ucieknę z tego domu. Ten dzień właśnie nadszedł. W milczeniu podszedłem do szafy, z której wyjąłem swój plecak, który od dawna czekał na tą okazję. Zarzuciłem go na ramię i wybiegłem z domu. Słyszałem, jak mnie wołali, ale wtedy tylko przyspieszyłem. Teraz modliłem się tylko o to, żeby Mikey był już u siebie. Na szczęście tak też było. Drzwi od klatki były otwarte, więc szybko wszedłem do środka, zatrzasnąłem drzwi i wbiegłem na górę do mieszkania chłopaka.
-Co jest?- spytał. Miał spuszczoną głowę, ciężko mi było dostrzec jego twarz.
-Mogę u ciebie pomieszkać dopóki nie znajdę sobie jakiegoś taniego mieszkania i pracy?- odpowiedziałem pytaniem.
-Zostań na ile chcesz. Nie będziesz mi przeszkadzał- mruczał pod nosem. Położyłem mu dłoń na ramieniu, przez co od razu na nią spojrzał.
-Co się dzieje Mikey?- spytałem. Jeszcze bardziej odwrócił wzrok- Płaczesz? Jezu, spokojnie Mike.
-Nawet twoi rodzice mnie nie lubią. Nie znają mnie, ale już są do mnie uprzedzeni. Jestem przegrywem.
-Nie mów tak Cliffo. To z nimi jest coś nie tak, nie z tobą. I nie daj sobie nigdy wmówić, że jest inaczej- przytuliłem chłopaka. Jeszcze się trząsł. Dlaczego moi rodzice byli tacy okropni? Dlaczego ocenili go nawet go nie znając? Czy oni serio byli tacy głupi?

Broken Boy / MashtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz