Rozdział 22

205 18 2
                                    

Miesiące mijały, sprawy miały się coraz lepiej. Po akcji Luke'a (która miała miejsce pół roku temu) rodzice Caluma zaakceptowali związek chłopaków i przyjęli Hemmingsa do swojego domu. Chyba zrozumieli, że chodzi o szczęście ich syna, a poza tym, no kurde, Luke tyle zrobił, żeby ich tylko zatrzymać. Przez tydzień leżał wtedy w szpitalu, miał sporo obrażeń. Jeśli chodzi o Michaela, wydaje mi się, że wpadła mu w oko taka jedna dziewczyna z jego klasy. Kilka razy proponowałem mu, żeby gdzieś z nią wyszedł, ale nie chciał. Pewnie zbyt się wstydził, przecież był tym, który trzyma się jak najdalej od ludzi. Szkoda, że niektórzy z nich nie wiedzieli nawet czemu tak się odizolowuje. Bał się ponownego ośmieszenia, skrzywdzenia. Takie sytuacje nie działały na niego dobrze. Przez te sześć miesięcy kilka razy miał załamanie nerwowe, sięgał po żyletki. Na całe szczęście, byłem przy nim i dopilnowałem, żeby nic sobie nie robił. A jeśli chodzi o mnie... Koniec roku był coraz bliżej. A wraz z nim- koniec szkoły. Byłem na ostatnim roku. Za każdym razem kiedy o tym myślałem, robiło mi się smutno. Wiedziałem, że Mike zostanie tam kompletnie sam. Nie będę mógł mu pomóc, kiedy będzie tego potrzebował. Te myśli rozdzierały mi serce.
Dziś znowu go nękali, robili to często. Ale tego dnia wspomnieli mu o tym, o czym ja nie miałem serca mu przypomnieć. Byliśmy w domu, Clifford siedział skulony na łóżku i wycierał swoją wargę z krwi.
-Ash...- zaczął niepewnie- Czy... czy ty mnie zostawisz samego w tej szkole?
-Mikey....- zamarłem. Nie wiedziałem jak mu na to odpowiedzieć, aby nie przeżył tego za mocno. Ale on i tak znał odpowiedź. A moje milczenie tylko to potwierdziło.
-Oni mnie zniszczą Ashton. Tylko czekają, aż skończysz szkołę. Nie będzie miał mnie kto przed nimi obronić, nareszcie będą mogli się na mnie porządne wyżyć. Jeśli oni mnie nie zabiją to pewnie ja sam...
-Nie waż się nawet o tym myśleć. Nie pozwolę ci nas opuścić Mikey- usiadłem obok chłopaka i objąłem go ramieniem. Poczułem, że łzy spływają mi po policzkach. Serio nie chciałem go stracić.
-Ty płaczesz?- spytał Mike smutno.
-Proszę, nie poddawaj się. Śmierć nie jest rozwiązaniem- oczy zaczynały mnie piec od płaczu, nie potrafiłem powstrzymać emocji. Nie miał prawa odejść.
-Dobrze już, dobrze- mocno mnie przytulił- Nie poddam się. Obiecuję.


Broken Boy / MashtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz