Rozdział 30

181 13 6
                                    

-Ashton...- usłyszałem. Głowę miałem przykrytą kołdrą, więc nie umiałem rozpoznać głosu. Poczułem, że ktoś mnie odkrywa. Jego zimna dłoń spoczęła na moim ramieniu wywołując u mnie dreszcze.
-Ja walę, czego chcesz człowieku?- burknąłem. Usiadł na brzegu łóżka, słyszałem cichy szloch.
-Przykro mi, ale...
-NIE ZNALEŹLIŚCIE GO. ZGADŁEM?!- wydarłem się momentalnie odwracając się w stronę Caluma. Miałem ochotę umrzeć. Byleby tylko dołączyć do Mikeya. Czemu on mi to kurwa zrobił?
-Spokojnie Ash, wszystko się jeszcze ułoży...
-POPIERDOLIŁO CIĘ DO RESZTY?! MICHAEL NIE ŻYJE, A TY ZAPEWNIASZ, ŻE WSZYSTKO SIĘ KURWA UŁOŻY?!- wpadłem w histerię. Nie wytrzymywałem tego, co się właśnie działo. Przecież było z nim już lepiej.
-Proszę, uspokój się...
-SERIO MASZ TAK BARDZO WYJEBANE NA TO, ŻE MIKEY SIĘ ZABIŁ?! JA PIERDOLE, NIENAWIDZĘ CIĘ!
-TO, ŻE NIE WPADLIŚMY W HISTERIĘ JAK TY NIE ZNACZY, ŻE TEGO NIE PRZEŻYWAMY IRWIN- wszedł do pomieszczenia Luke. Był wkurwiony- WSZYSCY ZAWIEDLIŚMY, NIE ZWRÓCILIŚMY UWAGI, ŻE MOŻE COŚ TAKIEGO ZROBIĆ I CZUJEMY SIĘ Z TYM CHUJOWO, ALE TO NIE POWÓD, ŻEBY SIĘ ZAŁAMYWAĆ. RACZEJ MIKE NIE CHCIAŁBY, ŻEBYŚMY SIĘ ZAŁAMALI.
-ALE ON NIE ŻYJE ROZUMIESZ?! JUŻ NIGDY GO NIE ZOBACZĘ. NIGDY.
-CZY TY KURWA MYŚLISZ, ŻE JA TEGO NIE WIEM?! WEŹ MNIE JUŻ NIE WKURWIAJ, OK?- złapał Caluma za rękę i ruszył w stronę wyjścia. Jeszcze raz na mnie spojrzał- Zadzwoń jak się ogarniesz.
Zostałem sam. Sam z tym wszystkim. Z jednej strony miałem ochotę się najzwyczajniej w świecie zabić, ale z drugiej pamiętałem co mi napisał Mike. Chciał, żebym żył dalej. Ale jak mogłem spokojnie żyć dalej, kiedy wiedziałem, że Mikey już nie wróci? Już nigdy nie zastanę go w domu, już nigdy nie zobaczę jego uśmiechu, który zawsze poprawiał mi dzień. To wszystko znikło w jednej chwili.
Nagle do mojej sali weszła pielęgniarka.
-Wszystko w porządku?- spytała spokojnie. No tak, wydzierałem się pewnie na cały szpital, mogła się tym zaniepokoić.
-Ja... ja nie wiem- trząsłem się, a z moich oczu lały się łzy. On odszedł. Zostawił mnie tu. A moim zdaniem było się z tym pogodzić.
-Słyszałam o tym twoim koledze. Bardzo mi przykro, musiał być tobie bardzo bliski.
-Był. Nie wie pani nawet jak bardzo mi go teraz brakuje. Kurwa bardzo.
-Chciałbyś może porozmawiać z psychologiem?
-Jak się nazywa?
-Philip Olsen.
-Mój przyjaciel chodził do niego na terapię. Widzi pani jak się zakończyło.
-Oh.
-Mogłaby mnie pani zostawić samego? Średnio mam ochotę na jakiekolwiek rozmowy.
-Dobrze, już wychodzę. Jakbyś zmienił zdanie to mów śmiało- powiedziała i wyszła. Znowu sam. Z natłokiem myśli w głowie. I znów pytanie: dlaczego? Był dla mnie serio ważny. Położyłem się na łóżku próbując się jakoś pozbierać. Zamknąłem oczy z nadzieją zaśnięcia. Mogłem sobie pomarzyć. W głowie miałem wspomnienie tamtego dnia. Tak, tego kiedy pierwszy raz spotkałem Mike'a. Kiedy Edward go bił i kiedy go odgoniłem. Kiedy Cliffo mi podziękował. To wtedy wszystko się zaczęło. Wtedy kurwa znalazłem cel. Chciałem naprawić tego biednego, złamanego chłopca. A teraz odniosłem klęskę.

Broken Boy / MashtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz