2

3 1 0
                                    

Perspektywa Sam:
Dopiero odeszłam od Simona, i już nudzę się niesamowicie, poszłam pod klasę. Na szczęście zacznie się za chwilę jedna z moich ulubionych lekcji. Nie ma zbyt wiele przedmiotów które lubię, geografia, biologia, artystyczne i zajęcia z bronią to jedyne, puki co nikt mnie do nich nie zniechęcił. Usiadłam na podłodze, obok ławki, na której siedzieli chłopacy. Gadali coś o nowym w klasie,podobno wywalili go z dwóch szkół. Po paru minutach zadzwonił dzwonek, pani nas wypuściła, a ja jak zwykle usiadłam na końcu rzędu pod oknami. Jest tam ładny widok, na boisko i bierznie, po której zawsze o tej godzinie biegają chłopacy z klasy drugiej. Na lekcji było dość nudno, mieliśmy coś w podobie przypomnienia z gimnazjum. Uzupełniliśmy ćwiczenia, tym razem nie zapisując tematu. Co jakiś czas wymieniałam się z Simonem spojrzeniem. Pani wzięła do odpowiedzi jedną z dziewczyn, gdy nagle rozległ się dźwięk, świadczący o przerwie. Bioloszka przypomniała nam o sprawdzianie i kazała jak najszybciej opuścić klasę. Włożyłam rzeczy do torby i poszłam do sklepiku po wodę. O dziwo nie było kolejki, zawsze ciągnie się, aż do końca działu matymatycznego. Korzystając z okazji podbiegłam do okienka i poprosiłam o wodę niegazowaną. Zapłaciłam, po czym wolnym krokiem ruszyłam w stronę pustej ławki. Rozsiadłam się wygodnie i spoglądałam na przechodzące osoby. Dziewczyny plotkowały coś o imprezie urodzinowej bliźniaczek, jedna nawet zasugerowała by mnie zaprosić.
-Pewnie i tak stwierdzi, że nie ma czasu. Odpowiedziała krzyżując ręce Rose.
-Zapytajmy się. Ema rozejrzała się do okoła. Nagle telefon zaczął mi wibrować, wyciągnełam go i spojżałam na ekran. Przypomnienie o tym, że mam iść do sekretariatu odebrać nowy identyfikator. Ktoś chrząknął. Zanim się zorientowałam dziewczyna stała tuż przede mną i bawiła się rękawem swetra. Rude włosy miała spięte w dwa warkocze, okulary z czarną oprawką dodawały jej uroku, zielono piwne oczy niepewnie na mnie spojżały.
-Hej.
-Cześć. Wstałam wkładając dłonie do tylnich kieszeni.
-Mam pytanie, czy chciałabyś przyjść na urodziny moje i Rose? Siostry są bliźniaczkami, tylko z tą różnicą, że Rose ma włosy do ramion, a Ema do bioder. Mimo to czasem zdarzy się, że je pomyle.
-No niewiem, mogłabym przyjść? Spuściłam spojrzenie na jej mundurek.
-Może nie jesteśmy best frendziolkami ale możesz przyjść. Po za tym, im nas więcej tym weselej. Uśmiechnęła się słonecznie.
-Zrobiło mi się głupio, ja was nigdy nie zapraszałam. Złapałam się za kark.
-Oj, nic się nie stało! Jeśli będziesz chciała to wpadnij. Mieszkamy na końcu ulicy Selira. Naprzeciwko  sklepu spożywczego. Ponieważ rzadko bywałam w tamtej okolicy, mój mózg musiał się intensywnie wysilić, by skojarzyć budynek.
-Fioletowy bliźniak? Wydusiła z nadzieją w głosie.
-Zgadza się, impreza odbędzie się w tą sobotę, około siedemnastej trzydzieści się zaczyna.
-Wielkie dzięki za zaproszenie. Powiedziałam odwzajemniając uśmiech. Po chwili odeszła w podskokach, do reszty dziewczyn. Zabrałam torbę z ławki i ruszyłam w stronę sekretariatu. Na ławce obok pokoju, do którego miałam zamiar wejść, siedział Ron. Blondyn wpatrywał się tempo w sufit.
-Hej Ron, ktoś tam jest? Wskazałam na drzwi. Chłopak oderwał wzrok i spojrzał się na mnie z uśmiechem.
-Tak, Simon i Cled. Też przyszłaś po identyfikator?
-Zgadza się. Usiadłam obok niego.
-Wiesz?
-Co powinnam wiedzieć? Zmarszczyłam brwi.
-Simon. Powiedział krutko.
-Tak, wiem, że mu się podobam.
-To dobrze, ale czemu mu o tym nie powiesz?
-Sam powinien to zrobić.
-Racja. Podrapał się po głowie. Nastąpiła chwila ciszy. Albo mi się wydaje, albo Ron stara się coś z siebie wydusić.
-Co jest? Spytałam znudzona.
-Pamiętasz jak ostatnio John pobił się z Simonem?
-Tak, a co?
-To było o ciebie. Uśmiechnął się jak cwaniak.
-No nie mów?! Wstałam z krzesła, a drzwi nagle się otworzyły. Chłopacy wyszli, dziwnie się na mnie patrząc.
-Możecie już wejść. Cled przeczesał dłonią kasztanowe włosy. Świdrował nas wzrokiem, a jego blado niebieskie oczy, aż wypalały dziury z ciekawości.
-To my, poczekamy. Simon usiadł na krzesło z którego niedawno zeszłam. Ron wstał i bez jakiego kolwiek słowa złapał mnie za dłoń. Weszliśmy do sekretariatu.
-Wy też po identyfikatory? Czarnowłosa, pani pedagog usiadła, naprzeciwko biurka i wyciągneła z szuflady kopertę.
-Imię i nazwisko.
-Ron Celinders i Sam Welikter z pierwszej A. Chłopak wyprzedził mnie w odpowiedzi.
-Proszę, zobaczcie czy wszystko się zgadza. Kobieta wręczyła nam identyfikatory.
-Jest okey, dziękujemy. Powiedzieliśmy wspólnie po czym wyszliśmy. Simon nadal się dziwnie patrzył na Ron'a, tak jakby mordował go wzrokiem. Starałam się nie zwracać na to uwagi. Bez słowa wszyscy ruszyliśmy w stronę klasy od WOSu.
Simon złapał mnie za rękę, zatrzymując nas oboje, a chłopacy jakby tym nie wzruszeni, poszli dalej.
-Tak? Odwróciłam się przodem do niego.
-Mógłbym dziś do ciebie przyjść? No wiesz niedługo jest sprawdzian z biologii, a ja jestem słaby... Sim zaczął się jąkać, a ja nie mogłam oprzeć się pokusie, by nie patrzeć na jego usta. Przypomniało mi się co powiedział przed kilkoma minutami Ron: "Pamiętasz jak ostatnio John pobił się z Simonem? ... To było o ciebie. " Aż tak mu na mnie zależy? Nieprzemyśliwszy argumentów za i PRZECIW, ugryzłam się w dolną warge. Doskonale zdając sobie sprawę, że Sim a doprowadza to do siódmego nieba. Co by się stało, gdybym złączyłam nasze usta w pocałunek?  Simon uległ pokusie i objął mnie w talii, a ja zarzuciłam ręce na jego ramiona. Wpatrywał się we mnie tak intensywnie, że jedynym racjonalnym wyjściem z tej sytuacji wydał mi się pocałunek. I stało się.  Założe się, że się go nie spodziewał, ale na pewno mu się spodobał.
-Tak. Odparłam.
-Co tak?
-Pomogę ci z biologią, dziś przed moim domem o 17:30. Stanowczo powiedziałam, po czym weszłam do toalety. Zamknęłam się w kabinie. Jezu?! Co mi jest? Dlaczego ja go wogule pocałowałam?! Panika zżerała mnie od środka, serce wali mi jak młot. Przecierz ja nic do niego nie czuje! To tylko mój przyjaciel. W myślach zastanawiałam się dlaczego to zrobiłam. Oparłam się plecami o drzwi toalety. Usłyszałam jak podlecieli do niego chłopacy.
-No w końcu! Stary, na koniec semestru chciałeś czekać żeby ją zaprosić na randkę?!
-To nie randka. Jeff zamknij się. Wysyczał.
-No nie, widziałem jak się do ciebie przyssała. Zaszło to chyba za daleko, jeszcze chwila i będzie się pytał jak było! Wyszłam z pomieszczenia, "delikatnie" uderzając Simona i Jeffa drzwiami.
-Upsss! Nie chciałam. (Taaa na pewno)
-Nic się nie stało. Poprawił grzywkę Sim.
-To co idziemy? Odwróciłam się i poszłam usiąść na ławkę. Chłopacy się do mnie dosiedli, ale nikt nie miał odwagi się odezwać. Widziałam jak dziewczyny z klasy się na mnie patrzą, jakby mogły, wydrapały by mi oczy. Po dzwonku kolejne lekcje mijały spokojnie. Gdy zaczęła się ostatnia, pani się nieco spóźniła.
-Pewnie słyszeliście już o nowym koledze, który dołączy do waszej klasy? Staruszka zaczęła nerwowo szukać odpowiednich kluczy.
-Tak. Powiedzieli chłopacy.
-Macie być dla niego mili, jest bardzo skłonny do buj
ek.
-To dlaczego dochodzi do nas? Spytała Ema.
-Poniewarz tylko w waszej klasie jest poniżej dwudziestu pięciu uczniów. Pamiętajcie macie być dla tego chłopaka mili, przyjdzie do szkoły jutro.
-Dobrze proszę pani. Wszyscy zgodnie odpowiedzieli po czym zaczęliśmy się rozpakowywać.

Hello, it's me ... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz