6

4 0 0
                                    

Sam:
Obudziła mnie pielęgniarka która właśnie pobierała mi krew z węflonu. Kiedy wyszła starałam się wstać,  poszło szybko. Nogi miałam jak z drewna, zesztywniały. Spojżałam się na mojego małego towarzysza który leżał w wysuwanej pułce, przyglądał mi się. Pogłaskałam go i podałam kawałek goudy. Wyciągnęłam z torby, znajdującej się na krześle, portwel. Ruszyłam dzielnie do drzwi, o dziwo nie odczuwałam bólu. Omijałam niezauważalnie pielęgniarki i ochronę. Jest tu jakiś sklep? Jestem strasznie głodna. Zza rogu zauważyłam małą kafejkę, weszłam do środka i podeszłam do lady.
Kanapki żytnie, z serem, kapustą, szynką, jakieś wynalazki podobne do sałatki.
-Poproszę kanapkę z sałatą i rzodkiewką oraz wodę nie gazowaną.
-Może być sok malinowy? Zapytał facet, brunet z warkoczykami afrykańskimi na głowie i pięknymi niebieskimi oczami. Może około dwudziestu dwóch lat, ubrany w czarną podkoszulkę i jakieś dżinsy.  Wskazał w stronę półki na której było dużo różnych napoji.
-Tak. Podał mi moje śniadanie, zapłaciłam i podziękowałam na co ten się uśmiechnął. Obróciłam się z zamiarem wyjścia gdy zauważyłam w rogu pomieszczenia Simona i Dart'a.
Usiadłam obok Simona rozłożonego, na prawie całej długości kanapy, ucałowwłam go w policzek. Ten ospale otworzył oczy.
-Cześć, od jak dawna tu jesteś?
-Od kąd tu trafiłaś. Ziewnął i potarł oczy siadając do pionu.-Dawno się obudziłaś księżniczko?
-Jeszcze pięć minut temu wyglądałam jak ty teraz.
-Aha, jak się czujesz?
-Dobrze, poproszę o wipisanie ze szpitala.
-Jak chcesz, ale na pewno wszystko jest w normie? Poprawił się tak by siedzieć po turecku.
-Tak. Wzięłam gryza kanapki.-Chcesz? Powiedziałam z pełnymi ustami.
-Oj tak. Uniósł brwi i odgryzł jej  większy kawałek gdy miałam ją w ustach. Kaszel, kaszel, kaszel (xD) Zakrztusiłam się skurką gdy Simon spojrzał się w moje oczy biorąc kolejny kęs kanapki. Popukał mnie w plecy, a ja wzięłam łyk soczku. 
-Simon.
-Tak? Uśmiechnął się arogancko.
-Nie przeginaj. Uderzyłam go w mostek. Ten się pochylił, nasze twarze prawie się stykały. Czułam, że się rumienię.
-Założe się, że masz mokro. Wyszeptał mi prosto w twarz po czym się wyprostował i zaczął śmiać.
-Tyyyyy. Wskazałam na niego palcem przymrużając oczy. Miałam ochotę go zabić. Złapałam za jego bluzę przerzuconą przez oparcie i zaczęłam go nią napierdalać.
-Sam, ogarnij się jesteśmy w szpitalu! Chłopak śmiał się próbując blokować uderzenia.-Ja wiem, że Cię podniecam, ale że aż tak! Wyjebał się z kanapy lądując plecami na podłodze. Usiadłam na niego rozkrakiem opierając się rękoma na wysokości jego głowy.
-Gdyby nie to, że jesteśmy w miejscu publicznym. Wskazałam głową typka za ladą który nam się przyglądał i nie wiedział jak zaaragować.-Ty miałbyś za chwilkę mokro. Szepcząc ostatnie zdanie ugryzłam płatek jego ucha. Ten momentalnie się zarumienił. Wstałam, a ten debil cały czas mi się przyglądał czerwony jak dojrzały burak. Zaczęłam się śmiać.
-To nie feair! Dobrze wiesz, że mi się podobasz i to wykożystujesz. Chłopak wstał i oplutł ręce na wysokości mojej talii. Podniósł mnie i zaczął kręcić po czym polecieliśmy na kanapę. Facet nadal nie rozumiał co się dzieje.
-Przepraszam za mojego przyjaciela, czasami zapomina, że dzieciństwo ma za sobą. Puściłam oczko brunetowi za ladą, ten chwilę się śmiał, po czym zaczął czyścić kubki.
-Ten to ma twardy sen. Sim wskazał na mojego brata. Zaśliniony siedział na krześle z głową i rękami na stoliku.
-Ma to po ojcu, cudem było kiedy dawaliśmy radę go obudzić do roboty. Zazwyczaj trzeba było oblać go wodą aby wstał. Na myśl o ojcu pogrążyłam się w wspomnieniach.

*Mała sześcio letnia dziewczynka biegnie w różowej piżamce jednorożca przez korytarz. W dłoni trzyma w pół pełną szklankę z przezroczystą cieczą. Podpiegła na boso do białych drzwi, delikatnie je uchyliła i spoglądała do środka. Na łóżku znajdował się jej tatuś, bohater w piżamie supermena którą jego cureczka uwielbia. Na paluszkach podeszła do łoża, dzielnie się na nie wdrapując. Cicho się śmiała,  zakrywając malutką dłonią usta. Na czworaka przybliżyła się do taty. Młody z pięknymi brązowymi włosami i delikatnym zarostem. Malutka paluszkiem delikatnie uniosła jego powiekę patrząc się na niebiesko szare oczko.
-Pssst tatusiu! Mamusia powiedziała,  że jeżeli za chwilę nie wstaniesz, mam oblać Cię wodą. Wyszeptała. Jej tata tylko coś pomruczał poprawjają się wygodniej. Dziewczynka zabrała rękę z jego twarzy i złapała mocniej za szklankę. No Sam policz w pamięci tak jak uczyła Cię mamusia! Raz, dwa trzy! Pomyślała i wylała na tatę zawartość kubka. Ten gwałtownie podparł się rękoma ruszając energicznie głową jak pies. Mała z uśmiechem zpełzła z łóżka i z piskiem zaczęła uciekać.
-No nie! Czyżby moja mała żabka to zrobiła? Tatuś wyskoczył z pościeli i zaczął gonić cureczkę. Ta śmiejąc się do rozpuku uciekała ile sił w malutkich nóżkach.
-Nieeee, mamusiu, supertata mnie zaraz złapie! Zbiegła ze schodów trzymając się poręczy. Podpiegła do mamy która stała przy kuchence robiąc jajecznicę. Brunetka z włosami wziązanymi w warkocz, dosięgający jej bioder, spojrzała zielonymi oczami wypełnionych miłością na cureczkę. Kobieta schowała ją za sukienką uśmiechając się do małej Sam, wskazała palcem na usta by ta była cicho. Malutka grzecznie pokiwała główką i oparła się o kuchenkę.
-Gdzie znajduje się moja żabka, w piżamie Kotorożca! Dziewczynka cicho się zaśmiała. Mężczyzna zbiegł ze schodów, rozłożył szeroko ręce niczym kowboj i podszedł do żony.
-Czy wiesz gdzie jest poszukiwana księżniczka, która oblała króla magicznym eliksirem!?
-Niestety nie wiem wasza wysokość! Mama powstrzymywała się od śmiechu.
-Doprawdy? Jeżeli ta malutka żabka się nie przyzna, skarzę jej brata, księcia Dart'a na minutę łaskotkową!
-Nieee! Mała wyskoczyła w stronę taty.-Nie luszaj mojego lycelza(ryczerza)! On niczym nie zawinił. To ja oblałam Cię wodą. Malutka spuściła główkę patrząc się na bose stupki.
-Naprawdę i przyznajesz się wiedząc,  że czeka Cię tak okrutna kara jak minuta łaskotkowa?
-Tak, mój blaciszek nic nie zlobił!
-Niesamowite! Jaką jesteś dzielną księżniczką! Pewnie twój tatuś jest z ciebie dumny! Uklęknął na jedno kolano opierając się o drugie rękami.
-Ty nim jesteś! Sam rzuciła się na jego szyję, przytulając się do mokrej koszuki.
-Ja nim jestem?! Niemożliwe! A kim jest ta kobieta robiąca śniadanie? Wskazał na żonę która opierała się o blat z rękoma na krzyż. Uśmiechała się miło do męża i dziecka. Dziewczynka do niej podbiegła przytulając się do nogi, mama pogłaskała ją po główce.
-To moja mamusia! Twoja szona i mamusia mojego blata Dalt'a!
Mężczyzna wstał i podszedł do nich, przytulając do siebie obie.
-Kocham was najbardziej na świecie! Wziął małą sam na ręce.
-My ciebie baldziej! Cureczka wbiła się w rodziców ucałowywując każdego w policzek.*

Hello, it's me ... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz