Dlaczego nadal tutaj siedzisz? - pyta mnie Hubert, siadając obok mnie na sofie w wielkim salonie, który zwykle służy jako miejsce zebrań wszystkich członków gangu i obrad pomiędzy nimi. - Zebranie skoczyło się dawno.
Wskazuję na laptopa przed sobą.
- Oglądam, nie widać?
- Od tego jest sala kinowa, więc dlaczego robisz to tutaj? - Podaje mi ze stolika butelkę wody, po którą już chciałam sięgnąć. - Tam masz większy ekran i byłoby ci wygodniej.
- Sala kinowa jest zajęta. - Upijam łyk wody i zakręcam butelkę. - Chłopaki oglądają tam jakiś film akcji. Jak chcesz to idź dołącz. Ja zostaję tutaj, ze swoim horrorem. Chyba, że oglądasz ze mną?
Kręci głową.
- Nie mogę. Muszę jeszcze załatwić coś dla Taylora.
Jęczę niezadowolona.
- Ciągle coś załatwiasz i cię nie ma. Innym razem mamy jakieś głupie zebrania, po czym dziewczyny też znikają, bo chłopaki chcą się „nacieszyć swoimi kobietami”. A ja siedzę sama. Mieliśmy razem spędzić więcej czasu, pamiętasz? Obiecałeś mi.
- Pamiętam, ale muszę jechać – mówi, a w jego głosie słychać poczucie winy. - Ale jak wrócę to zrobimy sobie nocny maraton, co ty na to?
- A potem pewnie coś nie wypali – burczę, krzyżując ręce na piersiach.
- Przysięgam, że spędzimy wreszcie więcej czasu razem. A potem, gdy się już tobą nacieszę zabierzemy gdzieś dziewczyny i spędzimy wszyscy razem weekend.
Przymrużam z zastanowieniem powieki.
- Przysięgasz?
- Na swój rycerski honor.
Patrzę na niego w milczeniu jeszcze przez chwilę, aż wreszcie wzdycham przeciągle.
- Pamiętaj, że wieczorem masz być na maraton filmowy.
- Oczywiście. - Całuje mnie szybko w policzek i rusza ku drzwiom. - Jesteś najlepsza, Zara!
- Tylko pamiętaj, żeby wstąpić do sklepu i kupić popcorn! - krzyczę za nim, gdy ten znika za rogiem.
Wracam do oglądania filmu. Niektórzy mogą uznać, że Kiedy gasną światła to tandetny film, a tym bardziej nie jest to horror. Ja się z takimi opiniami nie zgadzam; owszem, może i fabuła nie jest jakaś tam odkrywcza i niezwykle zaskakująca, ale widziałam gorsze produkcje. W porównaniu do nich ten film jest na wysokim miejscu. Mogę wydać się strachliwa czy głupia, jednak mnie samą ten horror trzyma chwilami w napięciu i z ciekawością zanurzam się w tej historii, wyłączając na świat zewnętrzny. Mało jest takich horrorów.
Ciekawe, czy za miesiąc też go z taką ciekawością obejrzę?
- Jak dla mnie ten film jest zbyt pogmatwany – rozlega się głos za moimi plecami. On straszy mnie bardziej niż jakakolwiek scena w tym filmie.
Skaczę na równe nogi i odwracam się w stronę mężczyzny, który stoi po drugiej stronie sofy. Pomimo sprzecznych uczuć, mój wzrok gna wzdłuż jego ciała. Nie lubię, gdy facet ma obszerne dresy czy zbyt szerokie spodnie, jednak jego dżinsy opuszczone nisko na wąskich biodrach wydają się dobrze na nim leżeć. Jego biały t-shirt opina jak zawsze jego umięśnione ramiona, a przez cienki materiał widać zarys wyrzeźbionego brzucha. Jego krótkie, zmierzwione włosy kuszą do zanurzenia w nich palców. Ale to jego krystalicznie błękitne spojrzenie jest najbardziej niebezpieczne. Jego wzrok, teraz ciepły ale i twardy zarazem, przyzywa mnie, każe się zbliżyć i poddać jemu. Zaufać mu.
Ale ja nie mogę tego zrobić. Nie mogę popełnić po raz kolejny tego samego błędu.
Odchrząkuję, starając się przenieść swoje myśli na inny tor.
- Jak dla mnie jest bardzo dobry – udaje mi się wyartykułować.
Wzrusza ramionami i obchodzi kanapę.
- Końcówka jest dość niezrozumiała, a ty jesteś dopiero w połowie.
Cofam się za stół, mówiąc:
- Gdy film się skończy, sama wyrobię sobie opinię na temat tego filmu. Czy mój brat albo ktoś inny prosił… pana, aby po mnie przyjść?
Zatrzymuje film.
- Pojechali do miasta – informuje mnie. - Większości osób nie ma w rezydencji, a jak już to są zajęci.
- Po ci mi ta wiadomość? - Patrzę ze zdziwieniem, jak podchodzi do drzwi.
Wychodzi?
Ależ nie – on ZAMYKA drzwi. Na klucz, który chowa do kieszeni spodni.
Teraz na mojej twarzy odbija się szok, co wywołuje jego uśmiech.
- Ponieważ teraz wreszcie będziemy mogli porozmawiać jak należy, Zaro.
Kręcę głową.
- N-nie – dukam zaniepokojona. Biorę głęboki oddech. - Nie mamy o czym rozmawiać.
- Ależ mamy. - Porzuca swoją maskę lekkiego dystansu, odsłaniając przede mną swoją tęsknotę i determinację. - Dobrze wiem, że mnie znasz. Nie rozumiem, dlaczego tak diametralnie się zmieniłam przez te lata, ale nie obchodzi mnie to w tej chwili. Chcę – muszę wiedzieć, dlaczego ukrywasz naszą znajomość. Czy to z powodu twoich braci? - Zaczyna się do mnie zbliżać. - Czy zabronili ci się przyznać do naszej przeszłości? Kazali tobie trzymać się ode mnie z daleka?
Podczas gdy on mówi i idzie wprost na mnie ja się cofam, aż w końcu trafiam plecami na ścianę i nie mam już gdzie uciekać.
- Powiedz mi prawdę, proszę – mówi, gdy stoi tuż przede mną.
- O-oni n-nie wiedzą o tym, że m-my… się z-znamy. - Jego bliskość wywołuje drżenie w moim ciele i sprawia, że znowu czuję się jak niedoświadczona, pełna marzeń piętnastolatka.
- Nie wiedzą – powtarza powoli. - Więc dlaczego się przede mną non stop cofasz? Ukrywasz? - Wzdycha, gdy milczę. - Zara, spójrz na mnie i powiedz, dlaczego uciekasz?
Po pewnej chwili unoszę wzrok i robię, co mi nakazał.
- Mam swoje powody – mówię tylko.
- Czy te powody mają coś wspólnego z naszą przeszłością? - wypytuje.
- Może tak, może nie – odpowiadam wymijająco. - Czy to już wszystko? Chciałabym obejrzeć ten film do końca.
- Jeszcze nie skończyłem… - zaczyna.
- Ale ja tak – przerywam mu, zadowolona z malującego się na jego twarzy zdziwienia.
- Kiedyś byś mi tak nie dopowiedziała – stwierdza niezrażony.
Uśmiecham się, nieco rozluźniona jego spokojną, trochę zaciekawioną postawą.
- Wiele rzeczy się zmieniło przez te lata – zauważam.
- Co jeszcze się zmieniło?
Wskazałam na siebie.
- Nie, nie urosłaś – stwierdza rozbawiony.
Wzdycham zirytowana, ale w ten dobry sposób.
- Nie o to mi chodziło!
- Dobrze, poczekaj. - Udaje, że się namyśla. - To coś związane z tobą… Mówisz do mnie per pan?
Przewracam oczami.
- Wskazując na siebie nie miałam na myśli kultury osobistej.
- Okej, ostatnia szansa. - Teraz jest naprawdę rozbawiony. Z resztą ja również. - W takim razie tutaj musi chodzić o twój diametralnie zmieniony styl. Ze słodkich, pastelowych sukienek przerzuciłaś się na czerń i skórę. - Jego uśmiech zmalał. – Zafarbowałaś włosy. Zbladłaś. Nosisz mocniejszy makijaż.
Wzruszam ramionami.
- Tak trudno było zgadnąć? - staram się rozluźnić zgęstniałą atmosferę i zaczesuję włosy do tyłu. - No więc, wiesz co jeszcze się zmieniło?
- Nie, jednak liczę, że mi to zdradzisz.
Nachylam się nieco w jego stronę, jakbym zaraz miała zdradzić mu największy sekret, a on robi to samo.
- Już mnie nie pociągasz – szepczę.
Jego reakcja mnie szokuje – on wybucha śmiechem!
- W tym ci nie uwierzę – uprzedza.
Marszczę gniewnie brwi.
- Dlaczego nie? - chcę wiedzieć.
Czy to, że nadal go pragnę jest aż tak widoczne? Czy moja nienawiść zmalała na tyle, że odsłoniła moje głębsze uczucia?
- Ponieważ – teraz to on zniża głos – taki ogień, jaki był pomiędzy nami, mógł jedynie przygasnąć. Ale nadal się tli. Wystarczy tylko poświęcić mu chwilę i znowu wybuchnie płomieniem. Może nawet większym, niż kiedyś.
Zmuszam się do szyderczego śmiechu i kręcę głową.
- Och, panie Reyesie, nie wie pan, co mówi. - Chcę go wyminąć, ale łapie mnie za ramię.
- A więc się przekonajmy. - W następnej chwili jego usta nakrywają moje.
Po krótkiej chwili szoku moje uczucia odżywają. Nie mogę już dłużej się powstrzymywać. Moje dłonie wędrują ku jego włosom i wplatam w nie palce, moje wargi rozchylają się w niemym pozwoleniu. Nasze języki toczą walkę o dominację. Czuję jego dłonie na biodrach i już po chwili owijam nogi wokół jego bioder.
- Reyes. - Wyrywa mi się jęk, gdy mężczyzna przyciska mnie do ściany.
- To ja. Twój Reyes. - Znowu mnie całuje.
Nie wiem, jak daleko by to zaszło, gdyby nie dobiegło nas pukanie od strony drzwi. Z przerażeniem muszę przyznać, że nie zatrzymałabym się nawet gdybyśmy byli już nadzy.
- Drzwi są zamknięte – przypominam drżącym głosem.
- To dobrze – zauważa, jego głos w porównaniu do mojego jest niezwykle głęboki. - Nikt tu nie wejdzie.
- Pomyślą, że coś się dzieje. - Kładę dłonie na jego klatce piersiowej, jednak nie mam siły go odepchnąć.
- Bo się dzieje.
- Reyes – tym razem mój ton brzmi bardziej stanowczo.
Meksykanin wzdycha, podczas gdy pięści dudnią o drzwi.
- Chwila! - udaje mi się krzyknąć. - Otworzysz te drzwi czy ja mam to zrobić?
Burcząc coś pod nosem opuszcza mnie z niezwykłą delikatnością na ziemię.
- Miałem rację – to jego ostatnie słowa wypowiedziane do mnie. Z błyskiem w oku odwraca się i idzie do drzwi.
Patrzę na niego, gdy rozmawia z Andrzejem i jeszcze innym facetem, nie mogąc się nadziwić, jak szybko doszedł do siebie. Cały czas zerkam na niego ukradkiem, gdy odpowiadam na pytania mojego znajomego. Gdy już znowu jestem sama siadam na wypoczynku i dotykam swoich napuchniętych ust, nie zainteresowana już filmem.
Reyes faktycznie miał rację, myślę zaniepokojona. Namiętność pomiędzy nami tylko wzrosła.
To mnie właśnie martwi. Bo jeśli faktycznie tak jest, to nie będę potrafiła mu odmówić czegokolwiek. A skoro tak by się stało… no cóż, jestem znowu narażona na atak z jego strony. I jeśli nie wytworzę jakichkolwiek murów czy tarczy, nie będę potrafiła się obronić przed nim ani przed tym, co dla mnie zgotuje.
CZYTASZ
Znalazłem cię, kochanie ✓
Teen FictionOn- mężczyzna z traumatyczną przeszłością, która nie chce go opuścić; Ona- kobieta z wyrokiem śmierci, zmuszona do ukrywania się. Zniszczyli siebie nawzajem lata temu. Czy zrobią to również dzisiaj? A może to okazja, by zmienić bieg historii i ochro...