«dvajset-(nie)winni?»

368 77 29
                                    

-To co z nim zrobimy?-odezwała się Marta.

Wszyscy siedzieli w pokoju Gregora i zastanawiali się jakie kroki podjąć wobec Daniela. Anze nalegał, żeby wykorzystać siki Markusa, ale za każdym razem słyszał odmowę.

-Halo?!-krzyknęła Marta-Wykorzystajcie swoje szare komórki i wymyślcie co zrobić. Za godzinę macie jechać do Bischofshofen i przydałoby się, żeby do tego czasu Daniel wyszedł już ze schowka na miotły.

-Może z nim porozmawiajmy?-ironicznie spytał Gregor-Nikt z was o tym nie pomyślał?

-Ty z nim porozmawiasz-zaproponował Peter.

-Czemu ja?

-A czemu nie?-Gregor wywrócił oczami i wstał.

-Wróć cały i zdrowy, bo możesz się jeszcze przydać-powiedział Anze. Po jego słowach Gregor wyszedł z pokoju i skierował się windą na parter. Wziął z recepcji klucz do schowka na miotły i udał się w jego stronę. Otwierając drzwi zastanawiał się, co powiedzieć Danielowi. "Hej Daniel, sorka, że cię porwaliśmy, tak jakoś wyszło."? To mogłoby pogorszyć całą sytuacje. Schlieri głośno odetchnął i uchylił drzwi. Tande siedział w roku schowka na miotły z przymkniętymi oczami. Prawdopodobnie spał lub po prostu był świetnym aktorem i udawał. Gregor wszedł do schowka i na wszelki wypadek zamknął za sobą drzwi na klucz.

-Um..Daniel?-odezwał się po dłuższym czasie przyglądania się Norwegowi.

-Śpię. Możesz sobie iść.

-Właściwie to nie mogę, kazali mi z tobą pogadać-Gregor wzruszył ramionami i usiadł na podłodze w drugim kącie pomieszczenia.

-Kto ci kazał?-Daniel otworzył jedno oko i spojrzał na Austriaka.

-No..Peter i reszta.

-Czemu sami ze mną nie porozmawiają?

-Chciałbym to wiedzieć-Gregor wywrócił oczami i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

Przez chwilę w małym pomieszczeniu panowała cisza. Gregor rozglądał się po półkach, na którym w artystycznym nieładzie ułożone były rożne środki czystości. Nie były one na tyle ciekawe, aby przyglądać się im przez dłuższy czas, więc przekierował swój wzrok na Daniela.

-Masz coś wspólnego ze zniknięciem Domena lub Stefana?

Blondyn nie odpowiedział. Popatrzał tylko na skoczka jak na jakiegoś idiotę z urojeniami.

-Daniel, odpowiedz-westchnął Gregor.

-Po co?

-Może po to, bo szukamy ich od kilku tygodni, a wszystko wskazuje, że to ty i twoja grupka homokolegów stoi za ich porwaniem?

-A gdzie tam, na tyle inteligentni to my nie jesteśmy, żeby kogoś porwać.

-Słoweńcy też nie, a tymczasem siedzisz za ich sprawą w schowku na miotły. No weź się przyznaj, wszyscy będą happy i po sprawie.

-Ale to nie my, serio... Znaczy, no wiesz, tak jakby nie my...-zmieszał się.

-W takim razie kto?-Gregor zmarszczył brwi i uporczywie próbował wyciągnąć coś z Daniela.

Blondyn starał się unikać jego wzroku. Z jednej strony chciał wszystko powiedzieć Gregorowi, bo wiedział, że całe eliminowanie konkurencji zaszło już za daleko. Z drugiej strony, wiedział, że on i cała norweska drużyna będzie miała przez to kłopoty. Co dopiero jak Zbyszek dowie się, że Tande powiedział wszystkim prawdę.

-Zbyszek...-westchnął. Daniel postanowił przełamać się i wszystko po kolei wytłumaczyć-To głownie pomysł Zbyszka i Fannisa. Na początku wydawało mi się, że będzie niezła zabawa z tym całym porywaniem więc się w to wkręciłem. To zdecydowanie zaszło za daleko. Mieliśmy przytrzymać Domena tylko kilka dni, tymczasem Anders pod przymusem Zbyszka zdecydował się na porwanie Krafta.

-Pod przymusem?-zdziwił się Gregor.

-Tak. Porywanie go nie było w planie. Zbyszek obiecał nam kasę i inne cuda, których jak do tej pory nie otrzymaliśmy. On tak jakby...wie o nas zbyt wiele i wykorzystuje to w szantażowaniu nas...

-Szantażowaniu?-powtórzył Gregor, tak jakby chciał się upewnić, czy się nie przesłyszał.

-Tak, szantażowaniu. Ty masz coś ze słuchem, czy jak?-Daniel wywrócił oczami-On wie o wszystkim. O kombinezonach, o układach Johanna, o dopingu.

-Bierzecie doping?

-Wstrzykujemy sobie płyn do mycia naczyń. Czekaj, jak on to się nazywał...o już wiem, Kraft.

-Więksi z was bad boy'e niż z Kurdlozjebów-Schlieri szeroko otworzył oczy.

-Przecież oni udają, gościu. Co ty nigdy nie robiłeś niczego dla hotek?

-Chyba nie... A powinienem?

-Tak? Do czego to doszło, żeby fanki piszczały na widok młodego precla. Przecież ten dzieciak dopiero co z przedszkola wyszedł.

-KUNGFU BICZ, MÓW GDZIE JEST DOMEN?!-do schowka na miotły wpadł Anze. Może nie tyle co wpadł, a wjechał z buta, ale nie wyłamał drzwi, spokojnie.

-I KRAFT?!-dodał Michi.

-Gregor, ty łajzo, miałeś z nim porozmawiać jak mężczyzna z mężczyzną a nie urządzać sobie rozmowy przy herbatce-Kranjec uderzył się w czoło otwartą dłonią.

Do Daniela podszedł Cene. Gdy Tande wstał był o wiele wyższy niż Prevc, jednak to nie zabrało mu pewności siebie.

-Słuchaj mnie norweska fajtłapo, masz nam w tej chwili powiedzieć, gdzie jest Domen i Stefan albo Anze wstrzyknie ci siki Ajzenpizdy, potem spalę cię na stosie, poćwiartuje i zrzucę z Letalnicy-Cene zmrużył oczy i złapał Daniela za koszulkę, przyciskając go przy tym do ściany.

-Dobra, dobra, uspokój się...-Tande głośno przełknął ślinę-Możesz mnie puścić?-Cene odsunął się od Daniela na kilka kroków.

-Więc? Gdzie oni są?-dopytywał Peter.

-W Zakopanem...

-Słucham?! Co oni takiego robią w Zakopanem?-Pero podniósł głos.

-Zbyszek przetrzymuje ich u siebie..

Peter zaczął chodzić w jedną i w drugą stronę, zastanawiając się, jak on i jego przyjaciele mogą "uratować" Krafta i  młodego siuraka. Po pierwsze, nie mogli teraz tak po prostu jechać sobie do Polski, po drugie, nie mieli pojęcia, gdzie mieszka Zbyszek i jak mogą dostać się do jego domu.
Gregor postanowił po raz kolejny wziąć sprawy w swoje ręce.

-Wiesz, gdzie mieszka ten cały Zbyszek?-zapytał Daniela.

-Właściwie to nie, ale ludzie w Zakopanem na pewno wiedzą. Fannis ma w pokoju zapasowe klucze do jego domu.

-Świetnie. Przygotujcie się na misję życia-uśmiechnął się Gregor.

-Chcesz jechać teraz do Polski?-spytała Marta.

-A gdzie tam, po Turnieju Czterech Skoczni i tak zawitamy w Polsce. Jestem pewien, że jeśli do tej pory Domenowi i Stefanowi nic się nie stało, to wytrzymają jeszcze tydzień u Zbycha.

-Doryje Team znowu w akcji!-krzyknął Lanisek.

-Ale gdyby ktoś pytał, pomagam wam tylko dlatego, że chciałbym wreszcie wyjść z tego schowka, nie żeby coś-prychnął Daniel.

W ten sposób Daniel Andre Szmatex, to znaczy...Tandex został agentem "cztery", któremu odpuszczono wszystkie winy jak na spowiedzi i nie wstrzyknięto sików Markusa Eisenbichlera w żyły. Jeszcze.

Don't you worry child. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz