Peter wyjątkowo cieszył się, że już dziś opuszcza Austrię.
W dzisiejszym konkursie w Bischofschofen zajął dwudzieste trzecie miejsce. Krótko podsumowując: było źle.
Trener zamartwiał się formą swoich podopiecznych i za wszelką cenę chciał znaleźć jakikolwiek sposób na poprawienie jej.
Ostatecznie Turniej Czterech Skoczni wygrał Kamil. Na drugim stopniu podium stał Piotrek Żyła. Co jak co, ale Mistrzostwa Polski to niech oni sobie u siebie organizują. Chyba papryka dobrze im weszła.
No tak... Papryka...
Sprawa z nieszczęsną papryką jest nadal aktualna. Lanisek dwoi się i troi, żeby załatwić choć trochę tego magicznego specyfiku, jednak jak do tej pory, nic nie udało mu się zdobyć. Polacy nie chcą się dzielić, a zwykła papryka, jaką testował już Cene, wcale nie pomaga. Ona musi mieć w sobie to "coś".
Podczas dzisiejszego konkursu nie zdarzyło się nic szczególnego. Może poza tymi wspomnianymi już Mistrzostwami Polski, nieudolnymi (lub nieulotnymi) Norwegami w hiphopowych kombinezonach i dzikim Eisenbichleru.
Daniel popsuł swój skok i do tej pory nikt nie wie dlaczego. Prawdopodobnie chłopak zestresował się całą sytuacją ze Zbyszkiem. A może to wina wiatru lub małej ilości Krafta w żyłach?
Plan na dzisiejszy dzień był dla wszystkich dość prosty. Fannemel miał zostać wypłoszony, a jego pokój przeszukany. Daniel, jako jego współlokator, wiedział gdzie trzyma klucze od domu Zbyszka. Były one potrzebne do późniejszej misji ratunkowej. W końcu ta miała mieć miejsce za niecałe dwa tygodnie.
Gregor chodził właśnie po korytarzu piętra, na którym swoje pokoje mieli Norwegowie. Daniel siedział w pokoju, który dzieli z Andersem i prawdopodobnie wysłuchiwał kolejnego ich planu na pozbycie się konkurencji. Tande obiecał jednak, że nie weźmie udziału w kolejnej misji jego homokolegów. Teraz współpracował z Doryje Teamem i tymi drugimi bez nazwy. Oczywiście nie miał innej opcji, inaczej Lanisek i Cene wstrzyknęliby mu siki Markusa zamiast płynu do mycia naczyń. Chłopak by zdziczał i razem z Eisenbichlerem zacząłby robić różne dziwne rzeczy. Co dwa dziki, to nie jeden.
*TYMCZASEM W POKOJU HOMOKOLEGÓW DANIELA "CZTERY" TANDE*
- Oni chyba czegoś się już domyślają - Anders podrapał się po karku, chodząc z jednego kąta pokoju do drugiego.
- Kto? - Daniel zmarszczył brwi i udawał, że nie wie o kogo chodzi.
- No zjarańce i Austriacy - Fannis wywrócił oczami.
- Czemu tak myślisz?
- Chodzą za nami krok w krok, obserwują nas, szepczą coś za naszymi plecami. To prawie pewne, że już o wszystkim wiedzą. Co teraz?
- Pytasz mnie, co teraz? Przecież sam nas w to wplątałeś, powinieneś wiedzieć co teraz - Daniel wzruszył ramionami.
- No właśnie, siedzimy w tym razem, więc pomóż mi wymyślić co teraz - Fannis skarcił go wzrokiem.
- Może przemyślmy to z resztą? - zaproponował Tande.
- Dobra, to ten... Idź po nich.
- O nie, na to nie licz, sam sobie idź -prychnął Daniel i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Same problemy z wami... -Fannis wywrócił oczami i poirytowany wyszedł z pokoju. Nie zdziwił się zbytnio widząc Gregora, który bez celu błądził po korytarzu. W końcu jeśli nie przebywał tu on, to ktoś inny. Anders tylko zmierzył Gregora wzrokiem czekając, aż winda wjedzie na jego piętro.
CZYTASZ
Don't you worry child.
Fanfiction"-A może to i racja,że Domen został porwany. [...] -Co z tym zrobimy? [...] -Znajdziemy go." Okładkę wykonała: @Chillisia Dziękuje!💖