Szedłem przez las wsłuchując się w głuchą ciszę. Dosłownie, nie było słychać ani szmeru. Dla niektórych mogłoby to być straszne, ale nie dla mnie. Ta cisza koiła moje zmysły, pozwalając się odprężyć.
Wciągałem w płuca czyste, leśne powietrze, w którym czuć było naturę tylko i wyłącznie. Stąpałem miękko na ściółce, omijając gałęzie walające się na ziemi. Chciałem odejść daleko od szlaku, by kompletnie utonąć w tej błogiej ciszy.
Idąc napotykałem pełno tasiemek i sznureczków, który ciągnęły się we wszystkie strony. Były poprzywiązywane do gałęzi drzew i krzewów. W ten sposób ludzie dają sobie możliwość powrotu. Ja tego nie zrobiłem. Wiedziałem, że nie będę chciał wracać.
W lesie panował półmrok, światło wpadało tam tylko gdy przytrafiła się jakaś wyrwa w koronach drzew. Wyglądało to naprawdę magicznie, bo słupy światła padały na ziemię.
Usiadłem pod jednym z drzew i zamknąłem oczy. Czułem się jak w raju, i wtedy powiedzenie "teraz mogę umierać" pasowało jak ulał. Czułem jednak ze jeszcze nie czas.
Otworzyłem oczy i spojrzałem prosto przed siebie. Zobaczyłem wtedy zielony namiot. Nie wiem, jak mogłem przeoczyć go wcześniej, może zlał się z tą wszechobecną zielenią.
Podniosłem się z ziemi i nieco niepewnie ruszyłem w stronę czyjegoś obozowiska. Nikogo w pobliżu nie widziałem i dopiero gdy podszedłem bliżej ujrzałem chłopaka siedzącego na ściółce.
-Jeśli chcesz mnie przekonać do powrotu do domu i kontynuację czegoś tak pięknego jak życie, to możesz iść- powiedział nawet na mnie nie patrząc. W jego głosie słychać było sarkazm.
-Umm nie... Jesteś pierwszą osobą którą tu widzę- powiedziałem i wzruszylem ramionami.
-Zgubiłeś się? - dopiero wtedy podniósł na mnie swój wzrok, który wyrażał zatroskanie. Nieznajomy był naprawdę przystojny. Ciemne włosy, pełne usta, brązowe, prawie czarne oczy.
-Nie- zaśmiałem się- szukam sobie jakiegoś dogodnego miejsca. - bardzo dziwnie to brzmiało. Szczerze mówiąc nigdy z nikim nie rozmawiałem na takie tematy.
-Och.. Jeśli chcesz, to możesz zostać tutaj - wzruszył ramionami- nie ma w pobliżu trupów, nie chodzą tu patrole. A przynajmniej ja żadnego nie spotkałem przez dwa dni.
-Jeśli nie będzie Ci to przeszkadzać to zostanę - coś niezidentyfikowanego przyciągało mnie do tego chłopaka. Normalnie nie zostałbym. Może to po prostu potrzeba spędzenia ostatnich dni życia z drugim człowiekiem.
Położyłem swoje rzeczy na ziemię i zacząłem rozbijać mój niebieski namiot. Szło mi to nawet sprawnie, myślałem ze będzie gorzej.
Gdy już skończyłem położyłem się na ziemi odpoczywając. Myślę, że będzie to przygoda mojego życia.
-Mark.
-Słucham? - podniosłem się lekko by spojrzeć na mojego towarzysza.
-Mam na imię Mark.
-Och. Jackson jestem.- mruknąłem.
-Dlaczego jesteś taki szczęśliwy? - zapytał i wyglądał jakby trzymał w sobie to pytanie od jakiegoś czasu.
Zaśmiałem się i opadłem z powrotem na sciółkę z westchnieniem na ustach.
-Bo w końcu będę mógł być wolny- uśmiechnąłem się sam do siebie i przymknąłem powieki.
Jest kolejny 👀 do następnego misie ♡
CZYTASZ
The Suicide Forest ✔ | Markson
FanfictionZapraszam :) 28.04.17 - #754 in fanfiction 29.04.17 - #569 in fanfiction