50. Konfrontacja

1.7K 138 147
                                    

Grzmoty i pioruny, których przestraszyła się Alex trwały tylko przez chwilę, ale dziewczyna zdołała się szybko uspokoić, co mnie ucieszyło. Zazwyczaj po czymś takim wyglądała o wiele gorzej, lecz być może teraz trwało to krócej niż zazwyczaj. Przynajmniej nie musiałem martwić się jej stanem w trakcie ucieczki. Wtedy nie byłoby tak kolorowo, a nie mógłbym jej znów nieść na rękach.

— Dlaczego? — spytała cicho, niemal grobowym tonem. — Dlaczego mi pomagasz?

Patrzyłem się zaskoczony na dziewczynę, nie rozumiejąc o co jej chodzi. To pytanie było co najmniej dziwne. Przecież od początku wiedziała czemu jej pomagam. Czyżby przejrzała moje kłamstwo na początku? To było możliwe? Wyglądała wtedy na przekonaną. To z tego powodu przestała się do mnie odzywać?

— Nie wiem o czym mówisz, Alex — przyznałem, starając się brzmieć przy tych słowach jak najbardziej przekonująco. — Obiecałem ci to, prawda?

— Tak, ale nawet po tym wszystkim co się wydarzyło? Rozumiałam dlaczego ode mnie odszedłeś i nie chciałeś ze mną rozmawiać. Pomimo tego byłam na ciebie wściekła... — przerwała, potrząsając głową. — Specjalnie cię ignorowałam, starałam się być dla ciebie jak najbardziej obojętna i radzić sobie jak wcześniej, ale jak mam to dalej robić, gdy jesteś dla mnie taki miły? Czemu to robisz? Nie czujesz na mnie złości? Wątpię, aby to się zmieniło, a mimo tego tu jesteś. Dlaczego więc udajesz takiego dobrego gościa? — zadała pytanie wręcz ociekające irytacją, choć ton jej głosu był obniżony co mogło świadczyć również o przygnębieniu.

Natychmiast chciałem odpowiedzieć, iż tak naprawdę jej nie obwiniam, ale w głębi duszy wiedziałem, że to byłoby kłamstwo. Mogło to wydawać się głupie, aczkolwiek nadal miałem do niej o to żal. Nie chciałem ponownie okłamać Alex, lecz jak mogłem rzec jej prawdę?

— To nieprawda — oznajmiłem głosem, który miał brzmieć jak u jakiegoś pewnego siebie agenta badassa w zajebistym filmie akcji, ale wyszło mi to niemal piskliwie jak u małego pisklęcia. Kurwa. W tym momencie chciałem sobie przywalić w łeb, żałując, że w życiu nie ma czegoś takiego jak funkcji replay czy restart.

Czarnowłosa nadal milczała, jednak po chwili zaczęła się trząść, a zaraz po tym cicho śmiać.

— A myślałam, że to Andrew jest mistrzem rozluźniania atmosfery — rzekła z lekkim rozbawieniem, co mnie rozdrażniło. Ile jeszcze można było słuchać o tym gościu? Rozumiałem, że pomagał jej i znali się od Włoch, ale żeby za każdym razem o nim wspominać? To było wręcz wkurzające. Pewnie nawet o mnie tyle nie mówiła w jego obecności. Nie rozumiałem ich obojga. Gdy Alex bez przerwy wspominała o swoim koleżce, on twierdził, iż ta go nienawidzi. To były dwie sprzeczności i sam musiałem wybrać w którą wersję wierzyć. Istniała poza tym możliwość, że ten cały Andrew mnie oszukał i tak naprawdę wszystko co mówił, było kłamstwem.

— Nadal nie odpowiedziałeś mi na moje pytanie, Clint — przypomniała mi Alex, co znaczyło, iż moje poprzednie słowa nie zostały do tego zaliczone.

— Przecież ci powiedziałem — odrzekłem trochę zbyt nerwowo, nie chcąc nawet poruszać tego tematu, co wydawało mi się bez sensu.

— Boisz się mi powiedzieć prawdę? A może znów zamieść wszystko pod dywan jak zawsze?

Niemal się zakrztusiłem powietrzem. Odwróciła się w moją stronę, mając przed sobą poważne oblicze dziewczyny z nadal mokrymi włosami. Nie spuszczała mnie z oczu, najwyraźniej chcąc ujrzeć moją reakcję, ale nawet nie zamierzałem tego robić.

— A może ty zamiast tego opowiesz mi coś o wypadku? — spytałem zamiast tego, zgrabnie jak przypuszczałem zmieniając temat, lecz okazało się to moim dużym błędem. Temat jej wypadku czy jak to można było nazywać, przyszedł mi do głowy zapewne ze względu na to, że trudno było mi uwierzyć, iż Alex zrobiła to specjalnie bądź to było, aż tak przerażające, że nie chciała o tym mówić. Brzmiało to niczym zjebany temat tabu o którym lepiej nie wspominać.

Pozory MyląOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz