68. Wściekłość

582 32 74
                                    

Kawiarnia jak co dzień tętniła życiem. Kolejni klienci zaintrygowani nazwą, postanowili się rozgościć się w przytulnym wnętrzu. W powietrzu czuć było nadchodzącą wiosnę, czego dowodem okazały się zielone pączki liści na drzewach i cienkie kurtki. Dzisiejszy dzień mimo chmur, zapowiadał się cieplej niż ostatni tydzień. Miłe dla nosa zapachy unosiły się z kawiarni, zachęcając co następnych klientów. Chciałbym być jednym z nich i przejmować się co najwyżej czynszem za mieszkanie. Ile bym zrobił, aby wrócić do tego okresu, kiedy nie dołączyłem do T.A.R.C.Z.Y. Wtedy wiązałem koniec z końcem, ale gdy patrzę na to z perspektywy czasu, nie było tak źle. Niektórych problemów narobiłem sobie na własne życzenie. Schrzaniłem.

Oderwałem od oczu lornetkę, biorąc wielki gryz burgera. Brakowało mi tego śmieciowego żarcia. Musiałem się dobrze odżywiać przez ciągłą walkę ze złem, więc na takie luksusy nie mogłem sobie pozwolić. Smak musztardy, cebuli i mięsa niemal zmiótł mnie z nóg. Co z tego, że teraz siedziałem?

— Chcesz gryza? — zapytałem, podsuwając pod nos burgera związanemu i zakneblowanemu jak baleron mężczyźnie. Patrzył na mnie to ze strachem, to z nienawiścią w oczach. Uśmiechnąłem się do niego. — To chcesz czy nie? Wykrztuś to z siebie — mruknąłem zadowolony, obserwując jak próbuje coś powiedzieć przez taśmę klejącą na jego ustach.

Coś jojczył, to burczał. Ciężko było chłopka pojąć. Ostatecznie, kiwną głową.

— Żartowałem. Z burgerem się nie dzielę. Nigdy. — Po czym wziąłem kolejny kęs. Facet teraz na serio patrzył się na mnie z nienawiścią w oczach. Na swój sposób to było komiczne. — Tak w ogóle, fajną chatę znalazłeś. Jestem zaskoczony, że z tej sypialni zrobiłeś tak dobry punkt obserwacyjny na kawiarnię. Jak długo jesteś u Pana B snajperem? Pewnie jesteś wyszkolonym świeżakiem. Siedzisz u niego krótko, ale żołnierzem jesteś dobrym. Wnioskuję po tym, jak długo musiałem z tobą walczyć i ile siniaków będę mieć jutro. A może to dlatego, że się starzeję? — zastanowiłem się na głos.

Brakowało mi tej krzepy co kiedyś. Dawna siła, szybkość i czujność. Z każdym rokiem coś zaczynało mi umykać. Aż boję się pomyśleć, jak będzie na starość. W sile wieku jeszcze nie jestem, ale niedługo do tego dojdzie. Stanę się stary, niedołężny, bez wielkiej perspektywy na spokojną emeryturę. Chociaż jeśli spojrzeć na to z drugiej strony, przeszedłem już wczesną emeryturę. Odszedłem z Avengers, z organizacji — tak, bo bohater na emeryturze pokonuje złych gości dla swoich własnych celów. Typowa spokojna emeryturka.

— Myślisz, że jestem stary? Jeszcze się na tyle nie czuję, ale młody też nie jestem — mówiłem, ignorując jego nic niewarte próby uwolnienia się. — Marzę tylko, aby mi wzrok nie siadł na starość i mógł z odległości dziesięciu metrów wrzucać śmieci do kosza, zamiast się do niego niepotrzebne wlec. Na mojej prawdziwej emeryturze, grałbym w rzutki na forsę, zarabiając przy tym krocie. Co o tym myślisz?

Nie odpowiedział, co było do przewidzenia. Dalej jadłem burgera, obserwując przez lornetkę kawiarnię. Nic nowego. Właściwie wiało nudą, ale po bezowocnych sześciu miesiącach, posiadałem wręcz anielską cierpliwość. Proszę bardzo, niech Sharon robi swoje, a ja swoje. Co mogłem jeszcze zrobić? Doszło to tego, że utraciłem swoją nadzieję. Jak miałem pokonać Pana B? Istniała jakakolwiek szansa?

Dawniej pracowałem z nim w T.A.R.C.Z.Y. i nic nie świadczyło o tym, że to się kiedyś zmieni. W tamtym okresie byłem już agentem. Zazwyczaj działałem solo, znany jako najlepszy łucznik, ale Fury wręcz mnie zmuszał do pracy w zespole. Może podejrzewał, że kiedyś dołączę do Avengers albo planował to od bardzo dawna. Jeżeli go ponownie spotkam, zapytam się go o to. Co on we mnie takiego dostrzegł? Bohatera? Osobę, która mimo braku mocy, zdołałaby uratować niewinnych ludzi? Stałem się tym kim chciał? Być może nigdy się tego nie dowiem. Teraz zostało mi tylko przeć do przodu i powstrzymać wiszącą nad nami katastrofę. Tylko ja wiedziałem do czego był zdolny Pan B. Jeśli go nie powstrzymam, zdobędzie przewagę. Był nieocenionym sojusznikiem, ale gdy tylko zrozumiał kim jestem, zaczął mnie unikać. Po ataku Chitauri na Nowy Jork, zmienił się całkowicie. Próbował zaciągnąć na swoją stronę innych agentów, ale przez Fury'ego, jego poparcie nie było zbyt duże. Trwało to dopóki szef...

Pozory MyląOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz