Rozdział XXVII

373 61 17
                                    

*Dwa miesiące później*

Spalding stał rozgrzany i gotowy do treningu, Franklin dawno nie dosiadał żadnego ogiera (bez skojarzeń robaczki). Pracował raczej z delikatniejszymi klaczami, które bez problemu zatrzymywały się na lekki sygnał, co było przeciwieństwem dla Spalding'a. Matt i Nicolas siedzieli na trybunach zaś trener siedział na gniadym wałachu quarter horse. Podjechał do folbluta i dżokeja.

- Masz jechać spokojnym cwałem, pamiętaj że to pierwszy raz od kontuzji, jasne? - Wydał polecenie i spojrzał się na Franklin'a spod byka.

Frank skinął głową i odjechał do startu. Dał sygnał do ruszenia. Ogier na początku podskoczył do góry, ale chwilę po tym wyrwał do przodu. Nie był to spokojny cwał, był narwany i szybki jak nigdy dotąd. Spalding nie czuł bólu w nodze więc biegł jak najszybciej. Franklin próbował wstrzymywać Juniora ale nie dawał rady, więc po prostu oddał mu wolną wodzę. Gniadosz jeszcze mocniej wydłużył krok co wiązało się z osiągnięciem jeszcze większej prędkości. Trener zacisnął usta, jego twarz zrobiła się czerwona z wściekłości. Folblut wszedł w zakręt, niebezpiecznie się przechylił lecz nadal nie zwalniał tempa.

- Wolniej idioto! - Wydarł się mężczyzna dosiadający wałacha.

Dżokej bezskutecznie próbował przytrzymać ogiera. Radość  ogiera była widoczna gołym okiem. Siła tego zwierzęcia była niesamowita, błysk w oku, majestat i powalająca wielkość (kula mięśni leci, heloł). Przekroczył ostatni słupek swojego biegu i poczuł gwałtowne szarpnięcie wodzy, wędzidło obiło się o jego dziąsła, ogier stanął jak wryty i odpowiedział mocnym barankiem na ból.

- Co Ty baranie robisz?! Nigdy nie nauczono Cię, że nie można tak nagle szarpać! Idiota! - Fuknął Nicolas.

Franklin zszedł z ogiera, który był zachwycony tym biegiem.

- Masz szczęście, że nic mu się nie stało - zmarszczył czoło Matt.

Stajenny chwycił za wodze i zaprowadził ogiera do boksu. Rozsiodłał go, podał mu marchewkę i zaczął czule głaskać po czole.

- Już w marcu będziesz miał trzy lata, niedługo też czekają Cię najważniejsze wyścigi w życiu. Za dwa tygodnie będzie rozdanie nagród Ecalipse masz szansę młody - szepnął i zaprowadził ogiera na pastwisko.

Gdy tylko zwolnił uwiąz, gniadosz popędził do ukochanej Lady's.

- Lady's Dortmund! Mam do Ciebie pytanie - powiedział odważnym tonem.

- Jakie Spalding?

- Czy zgodzisz się zostać moją klaczą? - Zapytał i podszedł bliżej siwki.

- Ty niezłe tempo nadałeś, tak samo jak na treningu. Cóż trudno mi powiedzieć bo jeszcze całkiem niedawno uważałam Cię za frajera, ale jak już się spytałeś to... tak - powiedziała i dotknęła pyskiem Spalding'a.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hohoho Spalding zdradza Californię. Ej zbliżamy się dużymi krokami do końca. Cóż trudno. Zauważyłam, że rozdziały są coraz dłuższe, to chyba dobrze nie?
Świnka się żegna.

P.s Która okładka była najlepsza?

Spalding Pharoah - młoda legendaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz