Rozdział XXIV

358 63 15
                                    

- Są szansę na to, że wróci na tor. Jedynie czego potrzebuje to dwóch miesięcy spędzonych na pastwisku, bez treningów - odpowiedział weterynarz i odszedł do swojego gabinetu.

- Są szanse! Są! - Wykrzyknął i z radością przytulił Franklina, pobiegł do Matt'a by podzielić się z nim wesołą nowiną. Wskoczył na barana stajennego i w triumfie uniósł ręce.

Cały wieczór spędzili siedząc przy stole, jedząc no i oczywiście pijąc na zdrowie Spalding'a. Wiedzieli o tym, że czeka ich długie dwa miesiące, przez które będą się przewijać różne baseny końskie, karuzele i w etapie końcowym bieżnie. Mieli nadzieję, że wszystko pójdzie po ich myśli, a ogier zacznie sezon trzyletni w pełnej krasie. Gniady folblut stał w przytulnym boksie, po prawej stronie stał jakiś skokowiec, zaś po lewej mały kuc.

- Emmm... Cześć wszystkim, Spalding Pharoah - powiedział i rozejrzał się po stajni.

- Spencer - burknął kuc.

- Ja jestem Baloubet du Rouet, tak ten Baloubet - powiedział kasztan i dumnie u uniósł głowę.

Spalding nie widział sensu kontynuowania rozmowy, więc zajął się jedzeniem. Wiedział, że czeka go przerwa od biegania. Będzie miał więcej czasu na Lady's Dortmund. Jego życie nie opierało się tylko i wyłącznie na wyścigach, chciał też cieszyć się z tego, że jest w pełni zdrowym koniem. To znaczy, teraz już nie jest. Nagle usłyszał kroki, czyżby kolacja nadchodziła? Nie mylił się, do stajni wkroczył stajenny z pełnymi wiadrami, każdy koniowozu ożywił sie na dźwięk szurania granulatu. Nareszcie nadszedł czas na gniadego folbluta. W wiadrze znajdowała się podstawowa pasza konia, jak i dodatkowe mieszanki, przepisane przez weterynarza. Spalding nie zwracał uwagi na nowy smak, zaczął łapczywie jeść. Gdy skończył posiłek było już wystarczająco późno, aby pójść spać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i tak, macie rozdział.

Spalding Pharoah - młoda legendaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz