Rodział XIII

445 70 7
                                    

Nadszedł dzień aukcji. Gazety pękały od tematu pożaru w sławnej stadninie koni wyścigowych. Spekulowały o przyczynie pożaru, jak i tożsamości podpalacza. Frankel miał dość, wynajęty w hotelu pokój, przytłaczał go, wszystkie myśli i wspomnienia siedziały mu cały czas w głowie. Prawie bez przerwy w ręku trzymał stoper, który miał czas z pierwszego treningu Spalding'a. Stracił wszystko, jego najlepszy koń prawie udusił się, a i tak musi się z nim rozstać. Aukcja miała się odbyć za dwie godziny. Wszyscy dzwonili do Frankel'a, pocieszali, mówili że na pewno przybędą na dzisiejsze wydarzenie. Zapewniali go, że jego konie znajdą znakomitą opiekę, trafią pod dobre skrzydła. Właściciel spłoniętego obiektu sportowego, stał przed lustrem, ubrany w czarny garnitur z różową muszką. Łzy cisnęły się do oczu, które były ukryte pod szkłem okularów. Wszystko nie miało sensu, dano mu tak znakomitego ogiera, a teraz mu go odbierają, po co było robić nadzieję? Spojrzał na kieszonkowy zegarek, wybiła 9:00, godzina do aukcji. Schował do kieszeni stoper, poprawił beret i wyszedł z pokoju. Wsiadł do zamówionego wcześniej taxi, wskazał mu adres, i wygodnie usadowił się na tylnej kanapie. Przez okno zobaczył samochód z logiem stadniny, która niedawno zasłynęła z powodu posiadania ogiera Black Sabbath. Z zamyślenia wyrwał go klakson samochodu, byli już na miejscu. Wszędzie kwitły kwiaty, zielone krzewy okalały kamienną ścieżkę, po której prowadzone będą konie wystawione. Frankel rozejrzał się i znalazł to czego szukał. Z numerem 36 stał tam dumnie, wypinał pierś, miedziana sierść pięknie połyskiwała na promieniach słońca, zaś oczy błyskały smutkiem i obojętnością. To Spalding. Podbiegł do folbluta i przytulił go.

- Nie snuć się kochany, wszystko będzie dobrze, najważniejsze, że będziesz mógł się rozwijać - szepnął i uśmiechnął się.

Gniadosz parsknął w odpowiedzi, i skulił uszy gdy tylko usłyszał męski głos płynący z głośnika.

- Za chwilę rozpocznie się aukcja, prosimy o zajęcie swoich miejsc.

Frankel spokojnie zajął swoje miejsce i rozejrzał się po wszystkich osobach. Widział bardzo dużo nowych twarzy, nie chciał żeby Spalding trafił do którejś z nich.

- Numer 1, czyli dwuletnia klacz Dark Feather rasy pełnej krwi angielskiej, ma na koncie debiut na 2 miejscu. Klacz po Black Beauty i American Pharoah. Cena wywoławcza wynosi 50 tysięcy.

Akcja rozpoczęła się, ludzie z chęcią kupowali konie hodowli Frankel'a. Mężczyzna ciężko rozstawał się z każdym folblutem, ale teraz przyszedł czas na tego jedynego, gniadego i potężnego.

- Numer 36, dwuletni ogier Spalding Pharoah z debiutem wygranym na koncie po American Pharoah'u i Sky Beauty. Cena początkowa to 70 tysięcy.

Wszyscy ludzie przebywający na aukcji, poprawili się na krzesłach.

- 100 tysięcy!

- 150 tysięcy!

- 240 tysięcy! - Zawołał znany Frankel'owi, właściciel Black Sabbath'a, Matt.

- 400 tysięcy! - Uśmiechnął się gruby, ale młody facet.

- 600 tysięcy!

- Milion!

Zapadła cisza,  były właściciel Spalding'a nie wierzył w usłyszane przed chwilą słowa, milion za jego gniadosza.

~*~

Drugim oczekiwanym koniem przez Frankel'a, była Black California.

- Numer 169, dwuletnia klacz imieniem Black California po Black Caviar i California Chrome. Cena wywoławcza to 90 tysięcy.

Mężczyzna, który kupił Spalding'a, uśmiechnął się.

- 100 tysięcy!

- 180 tysięcy!

- Dam 250!

- 420 tysięcy!

- 550!

- 600! - Powiedział właściciel Spalding'a.

- 650 tysięcy!

- 700! - Były to ostatnie słowa wypowiedziane podczas trwającej aukcji.

Frankel uśmiechnął się w stronę Juniora Pharoah'a, i odszedł.

~~~~~~~~

516 słów! Tym miłym akcentem zaczynam współpracę z pewną autorką.
Zapraszam do oceniania.





Spalding Pharoah - młoda legendaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz