#Rozdział 3

596 25 0
                                    

Wróciłem szybko do domu. Zrozumiałem co zrobiłem. Zabiłem trójkę ludzi. Ale nie to było najgorsze. Najgorsze jest to że sprawiło mi to frajdę. Czułem szczęście i podekscytowanie. Jak ja teraz będę mógł spojrzeć w oczy moim przyjaciołom. Oni się mnie boją. Zobaczyli mnie, tego prawdziwego. Markusa, sadystę, który uwielbia trzymać broń. Uwielbia krew spływającą po jego ciele. Po prostu psychopatę.

Kilka godzin siedziałem w domu myśląc o tym co zrobiłem. Doszedłem do wniosku że nie odkręce już tego. Następnie zacząłem zastanawiać się nad sensem mojej egzystencji. Jestem brzydki i głupi. Nie zrobiłem nic dobrego dla tego świata, tylko dolałem kilka kropel grzechu do tego wielkiego jeziora złych uczynków. Nie różnię się niczym od tych, co napadli na naszą szkołę, nawet możliwe że jestem od nich gorszy. Ale nie potrafiłem się powstrzymać. Gdy widzę osoby mi bliskie, zrobię wszystko żeby im włosy z głowy nie spadł. Jestem niegodny żeby żyć na tym świecie. Zmieniłem zdanie. Ja jestem godny tego świata. Tego okropnego, plugawego świata. Świata na którym masa ludzi kradnie, zabija, ćpa narkotyki i gwałci, (o pedofilach, zoofilach i innych takich nie wspominając). To po prostu ludzie dobrzy, czyści, bezintetesowni nie powinni żyć tutaj, tylko w jakimś o wiele lepszym miejscu. No cóż, nic na to nie poradzę. Życie nigdy nie było, nie jest i nie będzie sprawiedliwe.

Porzuciłem na chwilę obwinianie się i rozmyślania. Zacząłem przypominać sobie i dziwić się co się wtedy że mną stało. Byłem niesamowicie szybki i silny. Byłem szybszy od pocisków karabinów, szybszy od dźwięku. Taka prędkość jest dla człowieka niemożliwa do rozwinięcia i pewnie nie będzie możliwa przez wiele, wiele lat. Postanowiłem się tym już więcej nie zadręczać. Już wystarczająco dużo dziś odpierdoliłem. Następnie upadłem jak kamień na łóżko i poszedłem spać.

 Syn LucyferaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz