Pierwszy Dzień W Placówce

203 5 42
                                    

Wstałem przed 6 rano. Szybko się ogarnąłem założyłem kombinezon personelu klasy D. Muszę przyznać, był całkiem wygodny... Wyszedłem z pokoju, na korytarzu było kompletnie pusto. Po 10 minutowej wędrówce napotkałem dryrektora Kowalskiego.
-oh obiekcie D 3425.
-tak to ja.
-dlaczego jesteś już na nogach? Jest dopiero 6.24.
-umm... No bo... Jakoś tak...
-a to w sumie lepiej, chodź za mną, pomożesz mi.

Poszedłem za doktorem. Kierowaliśmy się w stronę kafeterii.. W połowie drogi spotkaliśmy jakąś istotę zwaną SCP-999. Była dziwnie spokojna.
-dlaczego on nie jest zamknięty w celi jak reszta SCP? *zapytałem patrząc niepewnie na doktorka.
-ta istota może poruszać się swobodnie po całej obiekcie. Jest spokojniejsza niż wszystkie inne. No i w dodatku jest urocza *uśmiechnął się po czym go podniósł i przytulił. No nie powiem ciekawy widok.-uzupełnisz mu jedzenie? Ja musze coś jeszcze załatwić...
-oczywiście.
*Wyglądał jak pomarańczowa przeźroczysta jeszcze nie stężała galareta z oczami i parą niby nóżek oraz "ustami"*

Doktor Kowalski tłumaczył mi co ta mała pomarańczowa kulka potrafi. Powiedział, że jest to bardzo miła, radosna istota oraz ma łagodne przysposobienie w odróżnueniu od innych scp. Spojrzałem na pomarańczową kulkę na co ona zaczeła po mnie skakać i łaskotać. Pochwili padłem na ziemię płacząc ze śmiechu. Błagałem istotke, żeby przestał. Niestety nieposłuchał.
-do..do...doktorze!! p... Proszę o... Pomoc!! *nadal błagałem na co starszy wziąl co odemnie. Wstałem po czym doprowadziłem się do porządku, a to małe stworzonko przytuliło swoje małe ciałko do mojego ramienia. mogłem szczerze przyznać, że pachniał jak bez. Nie lubie bzu.

Doktor zaczął się śmiać ze mnie i SCP-999. Nic nie odpowiedziałem tylko obrażony wydołem dolną wargę na co wybuchł jeszcze większym śmiechem. Gdy się uspokoił mruknął ciche "przepraszam" i poszliśmy dalej.
Dyrektor Kowalski zauwarzył że mam bardzo dobry chumor po kontakcie z tym stworzonkiem, którego nosiłem go na barku.
Kiedy miałem uzupełniać mu jedzienie mężczyzna powiedział żebym wziął mememsy i colę.
-Coooo... Ale czemu akurat memesy i colę?
-On je tylko słodycze.
-scp mają lepiej od naaas * jęknołem po czym spojrzałem na zegarek*
O nie 7.15
Spóźnie się na śniadanie. Czyli jednak umre już pierwszego dnia. Super.
-dobra pospiesz się. A i powodzenia na egzaminie
-co jakim egzaminie... Dobra nie ważne lecę! *pomachałem pogodnemu doktorkowi i wdałem się w dziki bieg na stołówkę. W końcu tam dobiegłem omal nie tracąc przytomności. Zjadłem co było wypiłem herbate i poszedłem do bloku szkoleniowego. Serio ten stworek ma lepsze jedzenie od nas. Szkolenie prowadził de Michalinowicz który nie owijał w bawełne.
-Jakie znasz rodzaje podmiotów SCP.
-Seafe... umm euclid i chyba keter *wydukałem na co trener spojrzał na mnie z pogardą w oczch.
-dobra ujdzie w tłoku.
-to panie Michalinowicz co mam teraz robić?
*westhnął ciężko*
-podaj przykład SCP i jego klase
*uśmiechnął się złośliwi jakby miał pewność że źle odpowiem. A się ździwi.
-SCP 999 klasa podmiotu seafe.
-jak kur...de.... *widocznie go zagiąłem. Dobrze mu tak.
-ha! Wygrałem! *skoczyłem z radości przez co trener uderzył mnie w tył głowy na uspokojenie mojego ADHD.
-zdłeś*powidział zdenerwowanym głosem*
Poszedłem w stronę kafeteri. Po dotarciu na miejsce spostrzegłem, że mają tam szeroki wachlaż napojów ale ja wybrałem jak zawsze moją ulubioną mientową herbate po wypicu napoju spojrzałem na zegarek. Była 14.18. Czyli mam jeszcze 12 minut do obiadu. Postanowołe poszukać doktora Kowalskiwgo w celu lepszego zapoznania się z istotami SCP.

W drodze do jego gabinetu, który znajdował się na końcu bordowego korytarza. Weschnąlem cicho po czym dzielnie podreptałem do doktorka.

Nagle zza rogu wypadł śmiertelnie niebezpieczny SCP. Lecz ja szybkim ruchem go powaliłem i uratowałem świat. Juhuuuu.

A tak na serio to dostałem drzwiami od kibla.

-ouh przepraszam! *pisnął jakiś męski głos. Podniosłem wzrok na chłopaka. Był niski. Jego włosy lśniały hebanem a jego skośne, podkreślone ailainerem (kij z tym jak to się pisze) oczy były czarne jak smoła. Świetnie jakiś spedalony chinol mi się trafił. -jestem Kim TaoRin ale mów mi Thao... A ty?
-jesteś chinolem? *zapytałem prosto z mostu. Pewnie teraz myślicie "ouh Janeczek jest nie miły dla chińczyków i uroczych pedałków!!!" ale nie moja wina że urodziłem się homofobem.
-koreańczykiem *poprawił mnie Thao- to jak masz na imie?
-Jan Głąbkowski
-Kim TaoRin ale mów mi Tao
-mhmm... spoko...
*spojrzałem na zegarek i... No chuj była 14.10. Czyli jednak dzisiaj nie pojem.
-co tam patrzysz Polski ziemniaku?
-yyymmm... Nie ważne, choćmy bo i tak jesteśna obiad
O 14.30 doszliśmy na obiad i nagle mój kolega wsiąkł nawet nie wiem kiedy i tyle widziałem tego Azjate. Po obiedzie poszedłem się przejść bo co innego miałem robić w tym tytanowym bunkrze. W trakcie mojej wędrówki zobaczyłem jakiegoś naćpanego mężczyzne wnagle kitlu. Chyba był jednym z doktorków. Podeszłem bliżej tak że słyszałem jak strasznie bełkocze. Zza drzwi wybiegł jakiś doktor i trzech ochroniarzy
-klaso D choć pomożesz nam
-okej (odparłem z przerarzeniem)
Poszliśmy do jakiegoś pokoju
Ochroniarze wzięli węże stratżackie ale po co?
-3425 włącz wodę na mój znak...
-co? Po co?
-Teraz!!
Po włączeniu wody ochroniarze wycelowali w doktora Brighta po około pięciu minutach kazano mi zakręcić wodę.
-dzięki za pomóc Bright się naćpał, żeby wymigać się od papierkowej roboty... ZNOWU!
-nie ma sprawy doktorze.... Um...
-Poul. Ale po temu twojemu poksku prostu mów mi Piotr...
-no dobrze *usmiechąłem się nieśmiało
-co masz teraz robić
-teraz mam przerwę
-no to wporządku chodź za mną.
Nie ukrywam lekko się zdziwiłem ale no coż mam iść to idę. Piotr poszedł do pokoju komunikacji, kazał mi zostać na zewnątrz to zostałem wyszedł po 5 minutach wyszedł dając mi kartę z upowarznieniami poziomu 2
-ale czemu mi to dajesz
-powiedziałem (westchnięcie) O5 że nam bardzo pomogłeś i pozwolili mi dać ci kartę o wyrzszych upowarznieniach
-dzięki *wydukałem*
-spoko ja idę do zobaczenia
-cześć
Wow nie spodziewałem się tego








Przepraszam za długi brak rozdziału ale brak weny i tak sobie myślę czy dalej to kontynuować bo nie widzę w tym trochę sensu i tak pewnie nikt tego nie czyta, ale jeśli ktoś to czyta to niech napisze czy dalej to kontynuować

Pozdrawiam Domina20055

Narka

Psyhopath ||SCP History||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz