Czas sądu na Epsilon 11

77 3 2
                                    

-Sprytne !?!?

Postanowiliśmy pójść do 079. Po drodze napotykaliśmy jeszcze jakieś jednostki, ale bez problemu sobie z nimi radziłem. 049 niósł naszą małą znajomą na plecach. Przysięgam, że jeśli coś zrobią Mary, to nie pozostanie po niech nawet ślad! Mówiłem sobie w myślach. Moje rozmyślanie przerwał doktor. To tutaj. powiedział cichym tonem. Lekko mnie zdziwiło jago zachowanie, ale spostrzegłem że 4 latka usnęła. Przytaknąłem i poszedłem za przyjacielem. Doszliśmy do jakiegoś komputera, a raczej sztucznej inteligencji.

-S C P  0 4 9 O R A Z  S C P  0 7 6, C O  W A S  D O  M N I E  S P R O W A D Z A ?-Powiedział robotycznym głosem   

-Masz może dostęp do kamer w tej placówce?- zapytałem prosto z mostu

-O W S Z E M, M A M  D O S T Ę P  D O  M O N I T O R I N G U  W  C A Ł E J  P L A C Ó W C E- na te słowa tylko się uśmiechnąłem

-Pokarzesz nam gdzie jest oddział Epsilon 11- powiedziałem z nadzieją że odpowie

-T R A N S F E R  D A N Y C H, O D D Z I A Ł  E P S I L O N 11 D O W O D Z O N Y  P R Z E Z                         D  O W Ó D C Ę  I L I C Z A  S T R E L N I K O W A, O B E C N A  L O K A L I Z A C J A  S T R E F A                  E N T R E N C E  Z O N E , M I S J A  P R Z E C H W Y C E N I E  O B I E K T U  S C P   0 2 9  (WTOKU)- Objaśnił SI

Nie ma czasu do stracenia.pomyślałem, zwróciłem się do 049 z prośbą zaopiekowania się dziewczyną. Powiedział że sam nie da rady jej chronić ani bezpiecznie przetransportować. Może zapytamy 682 czy by nam nie pomógł. Doktor chyba nie był zachwycony tym pomysłem. To nasza jedyna opcja, powiedziałem starając dodać mu otuchy. Przyjaciel westchnął i się ze mną zgodził. Chcieliśmy się pożegnać ale 079 mnie na chwile zatrzymał.

-P R O Ś B A, C Z Y  B Y Ś  M Ó G Ł  Z A B R A Ć  M Ó J  D Y S K  T W A R D Y?- zapytał się mnie kiedy miałem właśnie wychodzić

-Dobrze- odpowiedziałem z uśmiechem- skoro mi pomogłeś to ja bez problemu pomogę tobie

-D Z I Ę K U J E, A L E  J A K  U C I E K N I E C I E P O D E P N I J  T E N  D Y S K  D O J A K I E G O Ś        K O M P U T E R A  A  W T E D Y S I Ę  P O J A W I Ę  Z  P O W R O T E M-po chwieli zniknął bo odpiąłem dysk zgodnie z jego życzeniem i schowałem go do jednej z szczelin

Dogoniłem przyjaciela i razem ruszyliśmy do klatki SCP 682. Będąc pod wielką grodzią zauważyłem wejście gdzieś wyżej, więc się tam udałem. dotarłem w ten sposób do centrum zażądanie przechowalnią ów jaszczura. Widok był trochę utrudniony przez plamy krwi na szybie, ale dało się zobaczyć że 682 był zanurzony w kwasie chlorowodorowym. Postanowiłem skończyć jego cierpienie odsysając owy kwas i zniszczyłem konsolę która tą substancje wtłaczała do jego klatki. Gródź otwarta, krzyknąłem do doktora. wszedł do przechowalni spokojnym krokiem. Pomożesz nam? spytał doktor. Na co przerośnięta jaszczurka parsknęła śmiechem.

-Niby w czym mam pomóc takiemu robactwu jak wy- powiedział z szyderczym uśmiechem

-Ponieważ grzecznie cie proszę, poza tym chcemy żebyś pomógł nam zaopiekować tym małym szkrabem- powiedziałem stanowczo ale spokojnie pokazując na śpiącą dziewczynkę

-Co się stał- powiedziała zaspanym głosem dziewczynka i słodko ziewnęła

-Co to za bachor?- zapytał się z odrazą 682

-KROKODYLEK- krzyknęła radośnie dziewczynka i czym prędzej podreptała przytulić jaszczura

-To ty mały szkrabie,chętnie się nią zaopiekuje- powiedział z widocznym uśmiechem na pysku

Dziewczynka poprosiła mnie abym stworzył jej kredki, prosiła tak uroczo że nie potrafiłem jej odmówić. Stworzyłem jej całe pudełko kredek i powiedziałem do doktora. Miej na nią oko ja muszę jeszcze coś załatwić, powiedziałem podając mu dłoń. 049 tylko przytaknął. poszedłem do strefy entrenc i szukałem oddziału Strelnikowa. Po 20 minutach szukania znalazłem ich na końcu długiego korytarza.Zauważyłem że mają ze sobą Mary więc zagwizdałem bardzo głośno starając zwrócić na siebie ich uwagę

-Proszę proszę, czy mnie oczy nie mylą, to nasz stary znajomy z biur- powiedział z kpiną w głosie- w ogóle jak ty żyjesz przecież moja strzelba wypruła ci wszystkie flaki.

-Nie pomyślałeś że to może być i tak za mało- powiedziałem z zawadjackim uśmiechem

-może trzeba było ci jeszcze łeb odstrzelić, cóż co się stało to się nie odstanie- powiedział unosząc ramiona w górę-OGNIA!

Na jego rozkaz wszyscy żołnierze zaczęli strzelać. Nie pozostawało mi nic innego jak dobycie bronie i pozarzynanie ich wszystkich. Wyjąłem z szczeliny moje dwa miecze i ruszyłem na nich, tylko zamiast od razu na Strelnikowa to na jego przydupasów. Ciskałem ich pociskami w nich samych, zabiłem w ten sposób 30% oddziału. Reszta starała się mnie obezwładnić, bez skutku. Jeden po drugim padali jak muchy, zostawiłem tylko żołnierz niosącego Mary. Teraz zostaliśmy tylko ty i ja, powiedziałem z groźnym wyrazem twarzy.Coś mi się nie wydaje powiedział z szyderczym uśmiechem. Nagle poczułem że ktoś skręca mi kark, osunąłem się bezwładnie na ścianę. To było łatwiejsze niż się spodziewałem, powiedział żołnierz który skręcił mi kark. W tym momęncie odzyskałem kontrole nad ciałem. wstałem z nadal skręconą szyją, po chwili sobie ją nastawiłem. Nie powiem, całkiem sprytne, ale trzeba czegoś więcej niż skręcenie karku żeby mnie zabić. powiedziałem z szyderczym wyrazem twarzy. podniosłem moją broń i przebiłem żołnierza,a potem zadałem dość głęboką ranę ciętą Iliczowi i kilka pomniejszych na nogach by mi nie uciekł

-to mi nie wygląda na ranę która szybko się zagoi, powinienem cię tu teraz zostawić abyś zdychał w agonij- powiedziałem agresywnie przyklękając przy siedzącym pod ścianą Strelnikowie i grzebiąc mu w ranie mieczem.                     

  -To czemu tego nie zrobisz- powiedział przez zaciśnięte zęby, przyłożyłem mu miecz do gardła

-Bo nie chce dać ci cienia szansy na zemstę- powiedziałem i w jednej chwili przeciąłem mu gardło

Podchodziłem wolno do żołnierza który mierzył pistoletem magnum w głowę czarnowłosej. ODSUŃ SIĘ, krzyczał do mnie. Nie słuchałem go bo widziałem w jego oczach że się strasznie boi. sprawnym ruchem chwyciłem go za szyję i powoli zgniatałem mu szyję. nawet próbował strzelić mi w głowę ale spudłował. kiedy zmiażdżyłem mu kark przyklęknąłem nad nie przytomną czarnowłosą,przytuliłem ją do siebie i powiedziałem, już nic ci nie grozi. na te słowa pogłaskała mój policzek odzyskując przytomność. Dziękuje...  


I oto kolejny rozdział, jak się wam podobał, napiszcie w komentarzu

tu macie SCP 682 i 053                                                Prawda że urocze?

tu macie SCP 682 i 053                                                Prawda że urocze?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Do zobaczenia moi mili ( transmisja zakończona )

Psyhopath ||SCP History||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz