nie pozwolę ci jej tknąć

95 4 13
                                    

Wygrałem, powiedziałem z uśmiechem.Mary się zaczerwieniła gdyż nasze twarze dzieliło jakieś 5 cm. Kiedy zrozumiałem powód dla którego dostała malinek wstałem z niej czerwieniąc się przy tym, mimo to pomogłem jaj wstać, trzymała mnie jeszcze przez chwile za rękę nie powiem było to naprawdę bardzo przyjemne. Jej dłonie były takie delikatne i gładkie jak jedwab, ale moje rozmyślanie na temat jej osoby przerwał huk z granatnika. Schowaj się za mną! Powiedziałem stanowczo dobywając broni. W tym momencie przez drzwi weszło kilku żołnierzy z oddziału epsilon 11.

-D-3425 wydaj nam SCP 029 a może nic ci się nie stanie- powiedział ze stoickim spokojem dowódca oddziału.

-Chyba śnisz- powiedziałem pół szeptem. Mary jeszcze bardziej się zarumieniła.

-Co tam powiedziałaś- zapytał mnie dowódca tej grupy dając gest  ręką żeby jego ludzie byli w gotowości.

-NIE POZWOLĘ CI JEJ TKNĄĆ- wydarłem się do niego ruszając tym samy do ataku.

-Wy SCP się nigdy nie nauczycie- powiedział z kpiną w głosie.

Kiedy dzieliło mnie od niego około 5 metrów wyjął swoją strzelbę i wystrzelił 3 pociski, wszystkie trzy mnie trafiły.Upadłem na ziemię zwijając się z bólu. Zabrać ją stąd szybko! Żołnierze wykonali rozkaz i zabrali nadal bezsilną niebieskooką. Nie! Krzyczałem, ale bez skutku. Czułem jak moje powieki robią się ciężkie, straciłem przytomność. Dlaczego tak postąpiłem? Może dla niej? Czyżbym coś do niej czuł? W sumie jakie ma to teraz znaczenie skoro ją zabrali. NIE! MUSZĘ JĄ ZNALEŹĆ! Ze snu obudził mnie krzyk małej dziewczynki. Próbowałem wstać. Z trudem mi się to udał.  Poszedłem w stronę źródła krzyku. Brązowowłosa była otoczona przez oddział omega-7. Nagle moje znamiona zmieniły kolor z ciemno czerwonego na jaskrawo czerwony -przyśpieszyło to moją samoregenerację. Zostawcie ją! Krzyknąłem dobywając miecz. Powolnym krokiem podchodziłem do nich z twarzą najpewniej tak przerażającą, że natychmiast zaczęli strzelać na oślep. Starali się trafiać, ale za każdym razem odbiłem ich strzały. Nagle niepostrzeżenie wyjąłem drugi miecz i powoli zacząłem ich masakrować. Jednego po drugim bez krztyny litości. Ostatni widząc co się dzieje zaczął uciekać, ale zatrzymałem go rzucając mu miecz prosto w kolano. Krzyknął z bólu i upadł. Starał się czołgać. Podchodząc do niego przycisnąłem go butem do ziemi i wyjąłem mu miecz z kolana i podniosłem za szyję i z impetem przyszpiliłem do ściany.

-GDZIE JEST EPSILON 11-warknąłem!

-Nie wiem, na prawdę nie wiem- mówił wyraźnie przestraszony zaistniałą sytuacją.Kwiatuszku gdzie jest doktor ptaszek? Zapytałem się dziewczynki spokojnym tonem i z przyjaznym uśmiechem.

-W stołówce. Doktor ptaszek leży w stołówce- powiedziała nadal będąc w szoku, a moje zachowanie nie pomagało się jej uspokoić.

-Znajdź epsilon 11 i powiedz jego dowódcy, że jeżeli coś się jej stanie to zrobię wam wszystkim z dupy jesień średniowiecza. Zrozumiano! Powiedziałem ze złowrogim wyrazem twarzy. Po tych słowach tylko przytaknął, puściłem go wolno. Czym prędzej oddalił się od nas, a ja podszedłem do dziewczynki wolnym krokiem żeby jej jeszcze bardziej nie przestraszyć.

-Jest już dobrze. Nic ci nie grozi. Zaprowadzisz mnie do doktora? Zapytałem spokojnym tonem przyklękając przy niej. Na moje słowa zaczęła płakać i się do mnie przytuliła. Czemu się dziwić była jeszcze mała, a ja byłem jedyną dorosłą osobą w pobliżu którą znała. Odwzajemniłem uścisk.

-Cieszę się że jestem z Tobą- powiedziała ze łzami w oczach.

-A ja się cieszę, że nic ci nie jest- powiedziałem przyjaznym tonem. Pokarzesz mi gdzie jest nasz przyjaciel?

-Dobrze- powiedziała ocierając łzy z oczu.

Wziąłem ją na barana i poszliśmy do miejsca gdzie teoretycznie przebywał 049. Kiedy dotarliśmy tam zobaczyłem jak doktor leży pod ścianą ledwie co oddychając. Zatrzymałem się dając tym samym do zrozumienia dziewczynce żeby zeszła ze mnie. Podeszliśmy razem do doktora.  

-Janku jak to miło Cię z powrotem widzieć- powiedział płytko oddychając. Chyba tutaj umrę!

-O NIE! Przyjacielu twój czas jeszcze nie nadszedł! Powiedziałem z przekonaniem. Na moje słowa przyjacielsko się zaśmiał.

Klęknąłem przed nim i starałem się przekierować całą moją moc do rąk. Po chwili zacząłem delikatnie przesuwać dłonią po jego ranach, które po chwili zaczęły się zasklepiać. Wiedziałem, że ma też obrażenia wewnętrzne więc zacząłem jeździć rękoma po jego klatce piersiowej. Po chwili przestałem bo strasznie mocno kręciło mi się w głowie, ale mój przyjaciel na szczęście zaczął odzyskiwał siły.

-Dziękuję- powiedział doktor wstając.

-Nie ma sprawy-odpowiedziałem z uśmiechem. Teraz Ty daj mi chwile.

-Znajdziemy ją i wszyscy stąd uciekniemy-powiedział podając mi rękę.

-To na co jeszcze czekamy? Zapytałem z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.

Tylko gdzie oni mogą być? Pytałem samego siebie.

-Poprosiłem SCP 079, żeby odciął dostęp do głównego panelu sterowania grodzią, kiedy tylko wkroczyli do placówki- oznajmił mi doktor.

-Sprytne !?!?


oto kolejny rozdział jak się podobał napiszcie w komentarzu

a tu macie SCP 079

i jeszcze zapomniałem wstawić rysunku z SCP 076 dlatego macie go teraz

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

i jeszcze zapomniałem wstawić rysunku z SCP 076 dlatego macie go teraz

i jeszcze zapomniałem wstawić rysunku z SCP 076 dlatego macie go teraz

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

to jest pierwszy SCP 076


do zobaczenia moi mili (transmisja zakończona)

Psyhopath ||SCP History||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz