Ten od dziecka z wypadku

96 4 1
                                    

Alex obudził się rano na siedzeniu samochodu wartego ponad pół miliona dolarów. Alfa Romeo 4C stało na przydrożnym parkingu w środku lasu, dziewczyna leżąca na nim zarzuciła mu nogę na biodro. Jak ona w ogóle miała na imię? Agnes? Drążek do zmiany biegów wbijał mu się w plecy, brak tylnego siedzenia był wielkim minusem sportowych aut. Przekręcił się, jednocześnie zrzucając z siebie kobietę, uderzyła głowa o deskę rozdzielczą.

- Aua. Co do cholery?!- krzyknęła z podłogi, opierając się o siedzenie.

- ubieraj się.- powiedział przecierając prawe oko. Dopiero po chwili zobaczył, że Agnes jest już ubrana, jej styl powiedział mu kim jest i co się stało wczoraj. Przeczesał ciemne włosy, kosmyki znów opadły mu na czoło.- Powiedz gdzie mieszkasz odwiozę cię.- dziewczyna trochę naburmuszona usiadła na siedzeniu pasażera, a Alex poprawił się na fotelu kierowcy. Odpalił silnik. 

 Jechali w ciszy. Tylko co jakiś czas nawigacja przebijała się przez ryk silnika. Nie wiedział czy to ze względu na brak tematu, czy bardzo krótki czas ich znajomości. Zostawił tą sprawę i skupił się na tym co było wczoraj. Obrazy przewijały mu się przed oczami. Wrzeszczący ojciec. Rzucana gazeta. Kilka słów za dużo. Westchnienie  irytacji ... i bum.

-Kurwa!- Kierownica zadrżała po mocnym uderzeniu. Agnes skuliła się w na swoim siedzeniu. Zaczynała nabierać wątpliwości co do zdrowego stanu psychicznego  kierowcy. Wziął głęboki wdech i zajął się prowadzeniem auta. Tylko raz zerknął na siedzącą obok dziewczynę. Nic nie mówiła, patrzyła w okno, na przesuwający się za nim obraz zieleni, który powoli przeistaczał się w kwieciste ogródki i domy jednorodzinne.

  Wyprzedził go jakiś mercedes. Musiał mieć na liczniku ponad 150 km/h. Rodzinna kia wyjechała z za zakrętu.

 - Wjedzie w niego.- Alex zwolnił widząc co się zaraz stanie. Mercedes zahamował gwałtownie. Kia też.  Merc wpadł w poślizg. Zderzenie czołowe. Kia  zawirowała. Mercedes wpadł do rowu.-Dzwoń po karetkę!- Krzyczy Alex, Nie myśli. Nie ma nad czym. Biegnie. Z przodu samochodu nic nie zostało. Dopada do tylnych drzwi. Rozbija szybę. Nosidełko. Szybko odpina pas. Wyjmuje dziecko. Jest nie przytomne. Przód kii to miazga. Kierowca i pasażer nie żyją. Odbiega. Dziecko zaczyna płakać. Chyba nic mu nie jest. Szkło z szyby ma rozsypane po ubranku. Słychać sygnał. Ciągłe IIIJU IIIJU IIIJU. Ratownik bierze dziecko. Karetka odjeżdża. On też. Sam.  Agnes zostaje. Jedzie za karetką. Wysiada na parkingu. Biegnie do drzwi. Dziecko niesie ratowniczka. Nie płacze. Czemu nie płacze?! Biegnie pod same drzwi sali. Zamykają mu się przed nosem. Siada. Czeka. Dzwonek. Co tak brzęczy?. sięga do kieszeń. Telefon. 

-Halo?- W słuchawce rozbrzmiewa głos ojca, boże kiedy on ostatnio słyszał ten zirytowany ton. Widział go przecież wczoraj, a cieszy się jak dziecko słysząc go. Nie ważne co mówi.- Jestem w szpitalu- powiedział i przełknął gulę w gardle.- Był wypadek. Jakieś samochody się zderzyły. Czekam aż powiedzą co z dzieckiem.- Słuchał przez chwile. Zaraz ktoś do niego przyjedzie. Poczeka z nim. Rozłączył się. 

  Nie miał pojęcia, ile czasu tak siedział ale za oknami słońce zaczęło zachodzić.  Cały czas odtwarzał sobie całe zdarzenie. To mercedes zawinił. Czy kierowca przeżył? Musieli zabrać go gdzieś indziej. Ktoś do niego mówi. Wstał. Niebieski mundur. Policja.

- Czy to pan był świadkiem wypadku na Neighborstreet? - Pyta jeden z funkcjonariuszy  wyciągając notes z za pasa. Alex siada. Policjant też. Drugi staje w odległości trzech metrów. Opiera się o ścianę. 

-Tak to ja. Nazywam się Alexander Blanc. Wracałem do domu ze znajomą, Agnes. Nie wiem jak ma na nazwisko. 

- Już ją poznaliśmy to ona powiedziała nam, że pojechał pan za karetką do szpitala.- Jak ten facet może mówić tak spokojnie! Czy on nie rozumie co się właśnie stało?! Zginęli ludzie, a ich dziecko prawdopodobnie walczy o życie. Zacisnął ręce w pięści. Kostki miał białe jak papier. 

- Wyprzedził mnie mercedes, musiał jechać jakieś 150 na godzinę. Z naprzeciwka z za zakrętu wyjechał samochód, mercedes ostro zahamował i...I ten drugi też, zderzyli się  mercedes wpadł do rowu, a kia, to chyba była kia nie pamiętam, zatrzymała  się po kilku kółkach.- Przełknął znów gulę w gardle- Krzyknąłem na Agnes żeby zadzwoniła na pogotowie, zatrzymałem się i wybiegłem z samochodu, przodu w ogóle nie było. Wybiłem szybę w tylnych drzwiach kii i wyciągnąłem dziecko... chwilę później przyjechała karetka, i...i przyjechałem do szpitala.- Obraz zaczął mu szwankować. Twarz policjanta rozmazała się. Zobaczył Nadię wchodzącą do poczekalni. Zwiesił głowę.  Policjant zaczął coś mówić. Zobaczył  czerwoną plamę na swojej koszuli. Co do kurwy nędzy?! Wstał szybko. Plama była większa niż na początku mu się wydawało. Była na całej prawej stronie brzucha. Przyłożył dłoń do rany. Trochę krwi skapnęło na podłogę. Zanim zdążył się przewrócić policjanci podtrzymali go za ramiona. 

   Otworzył oczy  i usiadł. Za szybko. Zabolało. Podniósł pościel. Opatrunek już prawie przesiąkł. Nigdzie nie widział swojej koszuli. Za to zauważył kawałek szkła w metalowej miseczce. Dlaczego...? Dziecko, co z nim?. Wyjął nogi z pod kołdry. Wstał. Zachwiał się. Na boso wyszedł z sali. Poszedł za znakami na oddział pediatrii. 

- Co pan tu robi?! Tu mogą wchodzić tylko rodzice i opiekunowie.-spojrzał po sobie. Nie miał też odpowiednich ubrań. Pielęgniarka miała twardą minę.

- Tak wiem, ale chce tylko wiedzieć jak się czuje to dziecko przywiezione z wypadku.- Pielęgniarka jeszcze raz zmierzyła go wzrokiem. Jej spojrzenie zatrzymało się na umięśnionym brzuchu i opatrunku. 

- A, to pan jest tym mężczyznom co je uratował, wszyscy tu o panu mówią.- Powiedziała pielęgniarka, a jej usta rozciągnęły się w szeroki uśmiech. O czym ty pierdolisz?

- Tak, co z nim?- zapytał niecierpliwie łapiąc pielęgniarkę za ramiona. 

- No, cóż nie wolno mi udzielać takich informacji obcym. Proszę.- zaczerwieniona, wskazała ręką drzwi. - Odprowadzę pana na pański oddział.- Puścił ją z westchnieniem.

- Niech się siostra nie kłopocze. Sam trafię. -Jego nastrój się zmienił. Wyglądał na smutnego. Pielęgniarka nie wytrzymała.

- Mieliśmy ciężką noc ale z małą wszystko dobrze. Jeśli pan chce to może pan jutro przyjść i ją odwiedzić, myślę, że lekarz się zgodzi.- Kamień spadł mu z serca. Odwrócił się żeby na nią spojrzeć. Wyglądała na zawstydzoną i pełną nadziei. Na co? 

- Dziękuję ale nie wiem czy przyjdę.- Powiedział i wyszedł.



ona złaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz