Stali na wietrze. Ciemnie chmury nadchodzące z zachodu zwiastowały burzę. Ludzie mijali ich obojętnie, nie zdając sobie sprawy z coraz bliższej katastrofy. Zawiał wiatr. Jej włosy płynęły z nim. Jego szarpane porywami zrobiły się sztywne. Alex spojrzał na Nadie.
Wpatrywała się w szyld wiszący nad drzwiami. Wyglądała jak walkiria. Kobieta gotowa do walki o ...
-Posłuchaj mnie uważnie. Za tymi drzwiami to inny świat, a ty tam nijak nie pasujesz.- wskazała ręką na jego ubrania. Niebieska sportowa marynarka od Gucciego biała koszula czarne buty od Prady.- est wiele miejsc gdzie by nie pasował.- Dlatego trzymaj się mnie. Nie odzywaj się bez potrzeby.
- I to cały plan?
- Miejmy to już za sobą. Alex jeszcze raz przyjrzał się podejrzanemu różowo-żółto- zielonemu szyldowi i niebieskim literom głoszącym nazwę, dziwnego sklepu z dużymi oknami i kolorze świeżej pomarańczy, "Wszystko dla dzieci".Wkroczyli do środka północnym wejściem. Nadia łapała poszczególne rzeczy z półek do koszyka. On stał kilka metrów od drzwi. Rozglądał się wokół. Przed nim rozciągały się regały sklepowe. Wszystko było różowe, żółte, niebieskie lub zielone zdobione podobiznami zwierząt. Nim zniknęła w gąszczu kłębiących się artykułów i regałów, spojrzała na niego lekko zirytowana.
- Skoro już tu jesteśmy to zróbmy to raz a porządnie.- Pociągnęła go za sobą. Strefa zamknięta, obok regału z numerem 51 stojącej obok oszklonych drzwi, wyglądała jak pole bitwy. Oczami wyobraźni widział przezroczyste plamy krwi sączone przez rany bitewne pluszaków i wsiąkaną przez dywan ślinę wroga najwyraźniej naznaczonego wścieklizną. Jeden z rasy misiów bronił się dzielnie ale jego noga wylądowała na skraju ringu. Chłopiec ściskający resztę biednego okaleczonego pluszu uśmiechał się niewinnie do kobiety z kluczami w ręce i złośliwym uśmieszkiem. Ręką wskazała na chodzić. Polały się łzy. W tym całym jak się okazało zakładzie opieki dla dzieci, których rodzice chcieli się pozbyć na kilka godzin, panowała zasada dzieł i rządź Przeszklona ściana po drugiej stronie pokazywała nieszczęście bywalców i ostrzegała przechodniów najmłodszego pokolenia. Tylko tyle zdążył dostrzec Alex w czasie przechodzenia obok miejsca dziecięcego horroru.
Zawędrowali w część pełną ludzi. Tłum powoli rósł gdy zbliżali się do wiedźmowatej kasjerki. Siedząca na końcu czarnej jak smoła taśmy siwowłosa szkarada w żółwim tępie kasowała każdy produkt. Atmosfera była napięta. Ludzie kręcili się między koszami na, przecenione, dziecięce ubrania. Panował ogólny chaos. Można powiedzieć, że właśnie w tym miejscu, na ziemię zstąpili jeźdźcy apokalipsy. Nadia zniknęła w tłumie. Alex zaczął przepychać się przez tabuny matek. Mimo ogromnej powierzchni lokalu, z powodu tłoku, każda mijana przez niego kobieta posyłała mu wrogie spojrzenie. Coś poruszyło tłumem. Został zepchnięty na ścianę, a jakaś blondynka gnieciona przez ludzi, napierała na niego. W sumie nie zdawał sobie sprawy z tego co się dzieje dopóki ktoś obok niego nie zaczął wrzeszczeć.
- Zboczeniec!- spojrzał w dół z skąd dochodził głos. Odpychał ją od siebie napierając rękami na jej ramiona. Natychmiast zabrał ręce, a ta na niego wpadła. Znów krzyknęła.- pomocy!- Nie miał do niej nic gdy krzyknęła pierwszy raz ale przecież puścił, chyba tego chciała. Więc czego się drze? Z drugiej strony wyglądała na wredną. Miała spojrzenie godne modliszki i ostre rysy. Długie włosy miała spięte do góry. Przysłowiowa "matka polka" w wersji z horroru. Przynajmniej dla Alex'a była ona przerażająca.
Dostał torebką w twarz. Mimo filigranowej postury była całkiem silna. Zaczęła znów krzyczeć. - Zbok! Bydlak! Neandertalczyk, prostak, popapraniec!- Co to ma kurwa być?! Ukryta kamera? Próbował logicznie wytłumaczyć tą bezsensowną sytuację. Zasłonił się przed kolejnym ciosem, prawdopodobnie pełnej cegieł, skórzanej torby, kiedy znikąd pojawiła się ochrona galerii. -Ty kurwo jebana, szmato pierdolona, będziesz się smażył w piekle do czasu sądu ostatecznego!- Na szczęście jeden chciał zabrać jej torebkę. Swoją złość skupiła na nim.
- Ja przyszedłem z tamtą kobietą, a tej nic nie zrobiłem tamta to potwierdzi- Właśnie wtedy zauważył Nadię stojącą w pierwszym rzędzie tłumu z torbą z zakupami na ramieniu. Już zapłaciła.
- Proszę, pani!- Zawołał do niej facet. Bark reakcji.- Proszę, pani!- Zawołał ją gestem ręki. Ta jednak odwróciła się i przepchnęła przez tłum.- Uciekła. Chyba jednak pana nie zna.
-Nadia!-zawołał za nią. Ochroniarz złapał go za ramie, kiedy ruszył się z miejsca. Był sporo niższy od Alex'a i zaczynał się denerwować.-Ej! Wracaj! Zostawisz mnie tak?!- strząsnął rękę mężczyzny. Chciał podejść do krawędzi tłumu. Nie zdążył zrobić dwóch kroków, gdy poczuł przeszywający ból na karku.
- To nieporozumienie.- Powiedział do policjanta, siedzącego po przeciwnej stronie stołu.
- Każdy tak mówi- Skwitował go mężczyzna.
- Już raz tłumaczyłem panu, że to przez tłok. Ta kobieta została na mnie wepchnięta, a ja starałem się ją od siebie odsunąć. Musiała to po prostu opacznie zrozumieć.- tłumaczył emocjonalnie Alex.
- Niech Pan się nie unosi, dobrze? Procedury nadal trwają. Co prawda ta kobieta była bardzo roztrzęsiona i nie chciała złożyć pisemnego oskarżenia, ale moja w tym głowa żeby ją przekonać. Zamknąć tego sukinsyna.- Funkcjonariusz wstał i wyszedł wyrzucając po drodze gazetę, którą czytał, do kosza.
Cela nie była miła, a i współlokatorzy nie budzili zaufania. Zimne betonowe ściany i podłoga sprawiały, że człowiekowi odechciewało się żyć. Niektóre metalowe pręty miały na sobie znaki cięcia i ślady zębów. Ilu czubków tu wcześniej siedziało?
- Ty!-Alex poczuł, że chodzi o niego.- Wychodzisz. Jakaś blondyna wpłaciła za ciebie kaucję. -Bez pytań i ulgą w sercu, opuścił cele. Tak jak podejrzewał Nadia czekała na niego na zewnątrz. Nie odezwał się ani nie spojrzał na nią. Wsiadł do samochodu za kierownicą, czekał na nią. Przeszła przed maską i wsiadła. Odpalił silnik i ruszył.
- Przepraszam. Ja... Przestraszyłam się ochroniarza.
- Nic się nie stało. - Odpowiedział po chwili.- Jak stoimy ze sprawą adopcji?
- Potrwa to dłużej niż zakładaliśmy. Co najmniej tydzień. Chcą cię sprawdzić dokładniej, bo będziesz wychowywał ją sam...
- Dowiedz się jak się nazywa ta kobieta ze sklepu.- powiedział skręcając na światłach w prawo.
-Po co ci to?
- Potrzebne.
- Moim zdaniem powinieneś zająć się firmą i organizacją tej aukcji charytatywnej, pamiętasz, że twój ojciec...
- Dobrze zajmę się tym, a ty w tym czasie dowiesz się jak najwięcej o tej kobiecie.- Nadia nie chciała się kłócić.
- Dziękuję za pańskie zaangażowanie. Tak, tata na pewno się ucieszy. Dobrze pozdrowię go. Do widzenia.- Odłożył telefon na biurko.- Kto chciałby kupić twoje zasrane pozłacane kije do golfa. Tym przecież nawet nie da się grać!
- Zdobywanie przedmiotów wartych co najmniej pół miliona, które ktoś oddałby za darmo nie jest łatwe. Jestem z ciebie dumny.- Damian teatralnie klasnął w dłonie.- Brawo!
-Zamknij się.
- Nie bądź nie miły.- Damian położył plik papierów do podpisania- to na deser.- szybko dotarł do drzwi i wyszedł. Alex był po prostu zmęczony tym wszystkim. Nie pamięta ile papierów dziś przejrzał. Dochodziła siódma. Na zewnątrz było jeszcze jasno. Usiadł na fotelu i zaczął czytać. Plik papierów z godziny na godzinę robił się coraz mniejszy. Dlaczego on musi to robić. Nie ma od tego specjalnego działu? Większość z umów jakie podpisywał dotyczyły rzeczy o wartości co najmniej kilku milionów można powiedzieć, że zatwierdzał same najważniejsze transakcje. Odkąd zastępca prezesa, Ivan Markowic, był na zwolnieniu ojciec musiał zajmować się tym wszystkim sam.
- Nareszcie koniec.- Przeciągając się spojrzał na zegarek. Dziesiąta. Zanim wróci do domu i pójdzie spać będzie północ. Kanapa stojąca obok drzwi wydawała się bardzo wygodna. Nie zastanawiał się długo. Położył się na boku i przykrył marynarką. Kiedy siedział przy biurku wydawało mu się, że zasnąłby na stojąco, a teraz nie mógł spać. Przyglądał się regałowi na książki. Na jednej z półek stało jego zdjęcie. Ojciec zrobił je kiedy Alex kończył liceum. Powinien je zmienić. Zastanawiał się jeszcze chwilę nad tą kobietą.
Nadia z laptopem w jednej ręce i torebką w drugiej wyszła z windy. Echo jej kroków rozległo się po korytarzu. Było za wcześnie żeby było głośno. Kilka głów wychynęło ze stanowisk i natychmiast wróciło na swoje miejsca. Była jedyną sekretarką prezesa która utrzymała się na stanowisku dłużej niż do okresu próbnego. Zawdzięczała to głównie swojemu profesjonalizmowi. Jedyną jak do tej pory kobietą na tym stanowisku, której nie obchodził stan konta. Przynajmniej takie sprawiała wrażenie. Chodzą pogłoski, że to Alex uwodził wszystkie te chytre i naiwne dziewczyny obiecywał wszystko, a potem je zostawiał. One zranione same dochodziły. Więc Nadia albo nie leci na kasę albo Alex twierdzi, że nie jest warta zachodu. Powstało na ich temat już kilka plotek ale szef specjalnie się nimi nie przejął.
-Mam to o co...- zaczęła po odtworzeniu drzwi łokciem. Przy biurku nikogo nie było. Niemożliwe to gdzie on się podział, była już w jego mieszkaniu i odźwierny powiedział, że nie wrócił. Rozejrzała się dookoła. Usłyszała szmer. Wejrzała za drzwi. Na kanapie jak dziecko spał cel jej poszukiwań. Jeszcze trochę a wyszłoby jak w tym filmie " Kac Vegas".- Echem..!- odchrząknęła. Ruszył się. Przekręcił się na prawy bok. Marynarka spadła na podłogę.
- Jeszcze chwila.- wymamrotał przez sen. Nadia powstrzymała uśmiech. Odłożyła laptop na biurko i wyjęła telefon z torebki. Zrobiła kilka zdjęć. Może jej się to przydać kiedy będzie robił trudności. Popatrzyła na zdjęcia uśmiechnęła się mimowolnie. Znów się poruszył. Nadia schowała telefon i czekała aż wstanie. Zobaczył ją.- po co tu przyszłaś?- zapytał i leżał jeszcze chwilę na plecach z rękami pod głową.- Cóż... Mam informacje o które prosiłeś ale skoro nie chcesz.- zrobiła krok w stronę drzwi.
- Czekaj. Nie powiedziałem, że nie chce. Czego się dowiedziałaś?- usiadł na kanapie. Nadia podeszła do laptopa odwróciła go w stronę Alexa. Na ekranie pojawiło się zdjęcie modliszki i kilka informacji.
-Całkiem łatwo było ją znaleźć zwłaszcza, że policja ma wszystkie jej dane.
-Jak dostałaś się do policyjnej bazy danych?- był pod wrażeniem.
-Mam swoje sposoby.- przeniosła komputer na stolik do kawy siadając na sofie.- Regina Martins, 28 lat. Była ofiarą napadu w skutek obrażeń, poroniła. Spokojnie wygrałaby sprawę, ale po kilku dniach wycofała oskarżenia. Pracowała w urzędzie skarbowym po wypadku zwolniła się, teraz jest bezrobotna. Obecnie mieszka na tym najlepiej strzeżonym osiedlu w kraju jakieś 40 kilometrów za miastem. Kupiła tam dom za pieniądze z odszkodowania. Wydaje mi się, że pieniądze nie były tylko od ubezpieczyciela te mieszkania mają kosmiczne ceny. W każdym razie nadal nie wiem po co ci jej dane?
- Kto był podejrzany o ten napad?
-Nie podają jego imienia i nazwiska ale był to syn jakiegoś dewelopera.
- Musimy do niej dotrzeć.
-Ale dlaczego?- zapytała już zirytowana.
-Próbuje mnie szantażować.-wstał z kanapy łapiąc marynarkę ruszył do drzwi.- Ruszaj się!- zawołał z korytarza. Nadia zabrała laptop, torebkę i po biegła za nim do windy. Jej kroki znów niosły się echem po marmurowej posadzce.
CZYTASZ
ona zła
RomanceAleksander Blanc, przyszły właściciel firmy akcyjnej i wyleczony z depresji narcyz, po tymczasowym przejęciu stołka prezesa, przekona się ile rzeczy trzeba w życiu załatwiać "pod stołem", aby coś osiągnąć . Obowiązek wspierania go w tym, spadnie na...