Lekcja tańca i rozwiązywanie problemu

10 0 0
                                    

Przejąłem się brakiem dowodów i jakichkolwiek informacji. Nie miałem pojęcia co powinienem zrobić w takiej sytuacji. Siedziałem w biurze i coraz bardziej denerwowałem, w ciągu ostatnich kilku dni Pani Martinez dzwoniła do mnie dwa razy. Zawsze żądała miliona za milczenie. Teoretycznie po dwóch telefonach powinienem być pewien, że zbyt zależy jej na pieniądzach, żeby pójść na policję. Nie miałem tyle na swoim koncie. Nie mogłem ruszyć konta taty dopóki nie poszedł do banku osobiście. Jego stan zdrowia nie polepszył się ostatnio. Rozważałem wyjścia awaryjne. Jedynym kołem ratunkowym był bal charytatywny. Takie pieniądze zawsze można oddać. Jeśli ta moja pożyczka wyszłaby na jaw firma straciłaby wiarygodność, stracilibyśmy inwestorów i klientów. To samo stałoby się gdybym przegrał sprawę.Co więc ryzykowałem? Stracić dobre imię i narazić wizerunek spółki, tym samym przyprawiając ojca o zawał? Czy doprowadzić do utraty wiarygodności firmy wykluczając ją z rynku. Wybór był trudny. Przez chwilę myślałem o dogadaniu się z tą kobietą, może zrozumiałaby moją sytuację spytałbym ją o spłacenie w ratach, cokolwiek. Samochód? Nie, nie dostanę więcej niż dwieście tysięcy. Rozmyślałem nad swoją beznadziejną sytuacją od rana. Nadia nawet przyniosła mi obiad do biura ale nie miałem apetytu. Taca z jedzeniem stała na skraju biurka, które zawalone było różnymi papierkami. Odwróciłem się do okna wysokiego od sufitu do podłogi. Oglądałem panoramę miasta. Szary przygnębiający krajobraz wydawał się jaśnieć z każdą chwilą. Przyglądałem się drobnym scenom z życia ludzi mieszkających w tym mrowisku. Może ogół był szary i ponury ale wszędzie znajdzie się coś pozytywnego. dzwonek telefonu przerwał moje filozoficzne wywody.

-Tak?- zapytałem do słuchawki.

- Dzwoni Pan Gwen przekierować?- Członek zarządu już od kilku dni dzwonił do biura, nie znosiłem go odkąd dał mi na piętnaste urodziny bon oszczędnościowy. Po tym jak oddałem papierek ojcu prawdopodobnie pozbył się tego"prezentu" . Także unikał tego człowieka jak tylko mógł. Teraz klątwa jego towarzystwa spadła na mnie.

- Powiedz, że mnie nie ma.

-Dobrze.- Nadia wyłączyła się. Siedziałem jeszcze chwilę z telefonem w ręku słuchając jednostajnego wwiercającego się w głowę dźwięku. Naglę drzwi otworzyły się i zdenerwowana sekretarka przestąpiła próg gabinetu.- Myślałam że coś się. stało. Czemu nie odłożył pan słuchawki na miejsce?- zapytała wyrywając mi ją z ręki i trzaskając. Dopiero teraz zorientowałem się, że na zewnątrz panował już półmrok. Kobieta zaczęła delikatnie zgarniać papiery.

- Zostaw mi je, zaraz skończę.

- Jeśli tak zrobię będzie pan tu siedział do późna lub wcale nie wróci do domu.- zabrała większą część dokumentów i tacę z napoczętym obiadem. Jak mogłem zmarnować tyle czasu? Zacząłem przeglądać papiery mając nadzieję że dla mnie zostały te łatwe i szybkie do przejrzenia. Tabelki przejrzyste i zrozumiałe. Raporty, szczegółowe, zwięzłe i na temat. Poszło szybko i sprawnie, skończyłem przed dziewiątą. Zabrałem rzeczy i wyszedłem z gabinetu. Oczywiście Nadii już nie było. Podejrzewałem, że wszystko zabrała do domu. Budynek był pusty oprócz holu, w którym czuwał stróż. Kiedy drzwi rozsunęły się zauważyłem jak wsiada do taksówki. Czyli jednak skończyła wszystko w biurze.

Byłam już spóźniona. Wsiadłszy do auta zauważyłam jak wychodzi z budynku.Dobrze, że skończył wcześniej.

- Gdzie? Zapytał mężczyzna po czterdziestce, na jego twarzy widać było zmęczenie.

-Szkoła tańca na Diverstreet.- poinformowałam kierowcę. Zajęcia zaczęły się pół godziny temu. Miałam nadzieję, że mistrz Sgamoto wybaczy mi spóźnienie. Wbiegłam do budynku. Natychmiast skierowałam się do sali treningowej. W której nie było żywej duszy.

- Szukasz tu czegoś. Zapytał mistrz z charakterystycznym dla niego akcentem. Odwróciłam się szybko w jego stronę.
- Zajęcia zaczęły się dopiero pół godziny temu więc czemu?

- Eric zadzwonił i poprosił o przesunięcie zajęć, dzwoniłem i pisałem ale chyba nie odebrałaś wiadomości.

- Mój telefon padł a szef zatrzymał mnie w pracy nie mogłabym wcześniej...

- To już nie ważne, nie musisz mi się tłumaczyć. Idź się przebrać. - nie pytałam o nic więcej. Nie bałam się, że będzie zły o moje spóźnienie. Sagamoto-sama zawsze podziwiał nasze chęci. Mówił, że jeśli ruszyliśmy tyłki z domów tylko po to żeby tańczyć to już zaliczamy się do grona przyjaciół. Przebrałam się w sportowe legginsy i bluzkę. Mój bóg włączył wierzę kiedy stanęłam w drzwiach. Melodia skrzypiec i altówek wypełniła sale. Czekał w pozycji wyjściowej. Podeszłam, złapałam jego dłoń, a on położył swoją drugą rękę na moich plecach na wysokości łopatki, przy okazji poprawiając moją pozycję. Zaczęliśmy od standardowego małego kwadratu, a po chwili płynnie przeszliśmy do sześcianu. Sagamoto zawsze najlepiej mnie prowadził, nie ważne z kim wcześniej bym nie tańczyła on zawsze wydawał się najlepszy. Poznałam go w czasach licealnych. Był to najlepszy okres w czasach mojej kariery tanecznej. Kiedy piszczące blondynki z mojej klasy chodziły na imprezy i przyssywały się do ust chłopaków z drużyny siatkarskiej, ja chodziłam na próby i trenowałam. Taniec towarzyski był moim całym światem. Nikt ze szkoły nie wiedział o tym, że biorę udział w zawodach. Sagamoto-sama był mistrzem kraju razem ze swoją partnerką Noemi Fritz. Teraz taniec to hobby. Chociaż Eric chyba liczył na debiut w regionalnych zawodach dla amatorów.
Nagły obrót i prawie wylądowałabym na deskach gdyby nie złapał mnie mój nauczyciel.
- chyba coś cię gryzie. - Stwierdził pomagając mi wrócić do pionu. Prawdopodobnie w tamtym momencie wyglądałam jak pomidor.
-Chodźmy się napić.

Nie wiem co sobie myślałem, kiedy w towarzystwie goryla, pukałem do drzwi vipowskiego pokoju. Siedziałem teraz na kanapie naprzeciw siwiejącego lekko, mężczyzny o szpakowatym wyglądzie. Palił cygaro
-Czyżby portwel tatusia się zamknął, panie Aleksander?- poprawiłem się na sofie.
- Nie, to nie ma związku ani z moim ojcem ani firmą. To prywatna sprawa.
- Więc,chciałbyś milion i mówisz, że spłacisz to w ciągu pół roku.- bawił się mosiężną zapalniczką.
- Wiem, że to nagłe ale mam nadzieję że nic nie przeszkodzi nam w interesach.- przynajmniej częściowo, odzyskałem utraconą na początku, pewność siebie.
- Oluś, kochany, posłuchaj no mnie.- objął mnie ramieniem przez stół.- Mam pewne sprawy z twoim ojcem o których najprawdopodobniej nie masz pojęcia. Nasze stosunki są tak ciepłe jak tyłki pingwinów na Antarktydzie więc, spieprzaj stąd zanim przypomnę sobie dlaczego go nienawidzę.- największa, zorganizowana grupa przestępcza w mieście, liczącym ponad 4 mln mieszkańców, ma jakieś zatargi z moim ojcem. Nie codziennie człowiek dowiaduje się, że jego tata prawdopodobnie sprzymierzał się z mafią. Ale w tamtym momencie bardziej przejąłem się tym co może stać się ze mną.

ona złaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz