Retrospekcja

29 2 1
                                    

  Czarne linie na białej kartce. Taka, krew na śniegu. Albo żółty mlecz w soczystej trawie. Wygląda pięknie. 

- Ale to chyba nie wystarczy. Co z rozprawą sądową itd..?

- Formalności nie będą trwały długo. Została tylko pieczątka z ośrodka adopcyjnego. Są już o wszystkim poinformowani. Proszę pójść tam jutro i postarać się.- spojrzał w okno. Kobieta zniknęła. Rozejrzał się po korytarzu. Czyżby zamyślił się? Wziął kartki z blatu. Resztę będzie musiał załatwić sam. Dopiero pod salą taty zastanowił się nad tym jak on na to zareaguje. Może staruszek tego nie wytrzyma i lepiej to na razie przemilczeć. Albo iść za ciosem. Nie ma to jak dowiedzieć się, dzień po zawale, że nękany wyrzutami sumienia syn, po terapii, ma zamiar adoptować i samotnie wychowywać dziecko. Takie rzeczy przecież zdarzają się codziennie. Codziennie też ktoś skacze z mostu, a on jednak nie ma zamiaru pójść za tłumem. Musi to rozegrać inaczej. Tak żeby nie dowiedział się bezpośrednio od niego. Rozwiązanie przyszło z kawą w ręku. Długie blond włosy falowały przy każdym jej ruchu. Bystre niebieskie oczy wpatrywały się w jego twarz. Próbowały odgadnąć kryjące się na niej emocje. Tak szczerze. Gdzie on miał oczy kiedy na nią wrzeszczał? Trochę obłaskawiony postanowił załatwić to pokojowo. Dostał od niej papierowy kubek. Odchrząknął.

- Mam do ciebie prośbę.- Spojrzała na niego z pode łba. Chyba zastanawiała się czy go w ogóle wysłuchać.-Jesteś mi coś winna.- Dodał Alex usprawiedliwiając się. Nadia wywróciła oczami. 

- o co chodzi?- Zapytała siadając na krześle. 

- Musisz powiedzieć ojcu, że chce adoptować Anny- ogłosił jej siadając obok. Podniosła wzrok i wbiła w niego spojrzenie. Patrzył się przed siebie. 

- Ty tak na serio?- zapytała zbita z tropu. -Czemu to ja muszę mu powiedzieć?- dodała po chwili zbulwersowana. 

- Bo, jak ja mu powiem to wścieknie się i od razu mnie wydziedziczy, a jak to przejdzie przez ciebie to  zachować się powściągliwie? I będzie miał jeszcze czas na przemyślenie sytuacji.- Te argumenty na pewno ją przekonają.

- I co? Myślisz, że się zlituję i powiem mu zamiast ciebie?-zaśmiała się cicho- To wasz problem, a mi nic do tego.- spojrzał na nią marszcząc czoło. 

- Jesteś okropna. Już raz się wmieszałaś drugi raz nie zrobi różnicy.- powiedział rozkładając ręce. 

- No, właśnie. Już raz tak zrobiłam i zobacz jak się skończyło.- wskazała ręką drzwi szpitalnej sali.- Życzę powodzenia.- Wstała i odeszła z powrotem w stronę automatu z napojami. Wyrzucił swój kubek z kawą do kosza.

-Co za...uhhh!- Schował twarz w dłoniach.

    - Jego stan jest stabilny, ale proszę uważać żeby się nie denerwował.- Jasnowłosa pielęgniarka odeszła, zostawiając po sobie zapach płynu do dezynfekcji. Alex nie mógł teraz czegokolwiek powiedzieć tacie. Miał przymknięte oczy ale nie spał. Spokojne linie na ekranie po jego prawej stronie podskoczyły gdy spojrzał na syna. No tak to przecież przez niego leży w szpitalu. Alex stał przy łóżku i nie wiedział co powinien zrobić. Bał się, że ojcu może się pogorszyć. Przypomniał sobie jak to było z mamą. Wtedy nie za bardzo wiedział co się dzieje ale pamiętał, że tata też nie wiedział jak może ją pocieszyć. Chodź to bardziej to on potrzebował wsparcia. Tak jakby tata bardziej przeżywał jej śmierć niż ona. Ale nie mógł nic zrobić. Mama umarła na chorobę po promienną. Alex teraz też czół się bezsilny. Był wszystkiego świadom, a i tak nie mógł nic zrobić. Siedział teraz na krześle i patrzył ojcu w oczy. 

- Przepraszam.- wykrztusił po kilku chwilach. To jedyne co przyszło mu do głowy.- Martwiłeś się przeze mnie.- Starszy mężczyzna jedynie przytaknął.

- Obowiązkiem rodziców jest się martwić o dzieci.- Odezwał się słabo.- Paradoksalnie im starszy jesteś i im bardziej samodzielny tym bardziej się martwię.- Zdobył siły na uśmiech. Atmosfera rozrzedziła się. Obaj się rozluźnili.- Pamiętam jak uczyłeś się chodzić dla mnie było straszne to, że za chwilę możesz upaść i przytrzymywałem cię na każdym kroku. Mama krzyczała na mnie, że w ten sposób nigdy się nie nauczysz i odciągała mnie od ciebie.- Alex zachichotał. Nie mógł sobie tego wyobrazić, że tata tak go pilnował. - Mama była nieco zuchwała ale miała do tego słuszność. Zawsze miała racje jeśli chodziło o innych. Intuicyjnie wyczuwała czego ktoś potrzebuje.To była jedna z jej cech jaką w niej uwielbiałem.- Młodego mężczyznę trochę zaskoczyła ta wylewna retrospekcja. Wracanie do przeszłości nigdy nie było ulubionym zajęciem ojca. Rzadko mówił o mamie. Zobaczyli Nadie stojącą w drzwiach. 

- Dlaczego nadal tu jesteś? Nie miałaś przypadkiem jechać do domu?-Zwrócił się do niej chłodno Alex. 

- Sądzisz, że mogłabym zostawić tu pana Blanc'a i spokojnie spać? Za kogo mnie uważasz?- Odpowiedziała mu równie chłodnym spojrzeniem i grymasem na twarzy.

- Już dość! - Starszy mężczyzna natychmiast odwrócił uwagę obojga od kłótni.- Nie kłóćcie się bo znów źle się poczuję.- Mimo iż mówił to do nich w formie żartu, żadne już nie chciało dłużej prowadzić tej zażartej dyskusji. 

- Sprawdzę czy wszystko jest na pewno opłacone. -Nadia rzuciła Alex'owi ostatnie wrogie spojrzenie i wyszła na korytarz. Wredna baba. Pomyślał Alex . Ma czelność jeszcze...

- Piękna kobieta- Westchnął Pan Blanc. -Nie sądzisz?- Zapytał wyrywając syna z rozmyślań.

- Może i ładna ale teraz jest takich na pęczki. W dzisiejszych czasach co czwarta dziewczyna na świecie może zostać modelką.- Odpowiedział bez chwili wahania. 

-Nie mówię o samym wyglądzie. Ma też piękny charakter. Jest Uczynna, zawsze pomaga kiedy tylko może. Ma szacunek dla starszych. Potrafi wyrazić swoje zdanie, nie boi się tego. Jest intuicyjna, taktowna, zawsze wie jak wybrnąć z sytuacji albo kiedy się wycofać. A przy tym ma niesamowity intelekt. Widać, że jest oczytana i potrafi o siebie zadbać

- Coś ci chodzi po głowie?- Zapytał  chłopak po wysłuchaniu  przemyśleń taty z lekkim uśmiechem.

- Nie tam. Ja już się do tego nie nadaje.- Powiedział układając się wygodniej. 

- Więc po co o tym wspominasz?- Zapytał niewinnie, domyślając się jego intencji. Właśnie zjadł ostatnie winogrono z kiści, lżącej do niedawna w koszyku z owocami.

  Nadia przysłuchiwała się całej ich rozmowie. Jak wcześniej powiedział prezes, potrafiła szybko łączyć fakty. Szybko odsunęła się od ściany, z lekkim rozbawieniem kierowała się w stronę pokoju pielęgniarek. Prezes przypominał jej trochę zmarłego wujka z którym była bardzo zżyta. Uwielbiała jego grę na gitarze. Był niespełnionym muzykiem. Człowiekiem otwartym na świat. Czekał na wyzwania. Nie udało mu się w show-biznesie ale nie załamał się. Zawsze podziwiała jego siłę. Był dla niej jak ojciec. Otarła łzę spływającą jej po policzku na to wspomnienie. 



ona złaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz