justin
Ciche skrzypnięcie drzwi, sprawiło, że natychmiast otarłem łzy płynące po moich policzkach i nakryłem się po sam czubek głowy kołdrą.
- Witaj - w moich uszach rozbrzmiał pogodny, lecz drżący damski głos.
Usiadła na krześle obok mojego łóżka, czułem na sobie jej spojrzenie.
- Jak ci mija dzień? - spytała, więc odkręciłem się niepewnie w stronę brunetki, która uśmiechnęła się nerwowo widząc moje czerwone oczy. - Coś się stało?
Pokręciłem szybko głową, ponownie ocierając zmęczone już powieki.
- Przyniosłam ci coś dobrego - po tych słowach zostałem zaciekawiony.
Usiadłem spokojnie na łóżku i patrzyłem, jak młoda dziewczyna wyciąga zza pleców biały, porcelanowy talerzyk z kolorowym ciastem i widelczykiem. Parsknąłem na widok tego"czegoś dobrego" śmiechem. Wolontariuszka spoważniała. Mogłem dobrze zaobserwować jak nerwowo przełyka ślinę, gdy jej oczy momentalnie się szklą.
- Coś nie tak? - odchrząknęła poprawiając wolną ręką opadający na jej twarz, kosmyk włosów.
- Co to ma być? Chcesz mnie przekupić, czy co? - śmiałem się w głos.
- N... nie. Ja po prostu... - zająknęła się, uciekając wzrokiem ode mnie.
Wytrąciłem jej z rąk talerzyk, który spotkał się z podłogą. Oczywiście zakończyło się dla niego nieuniknionym zniszczeniem na drobne kawałeczki. Brunetka siedziała jakby wryta. Nie opuściła nawet ręki, w której jeszcze przed chwilą znajdował się element zastawy, nie zaczęła ratować swoich ubrudzonych słodką masą ubrań. Teraz drżało całe jej ciało, nie tylko głos.
- To chyba nie praca dla ciebie, koleżanko - burknąłem, jednak po raz pierwszy nie uzyskałem jakiejś odpowiedzi w postaci krzyku, złości czy wezwania ochrony bądź ordynatora oddziału.
Podniosła się powoli z miejsca po około 3 minutach nieruchomego siedzenia. Przyglądałem się jej z ciekawością, kiedy zrzuciła z siebie ubrudzony kitel lekarski. Pozwoliła sobie użyć chusteczek higienicznych leżących na jednej z moich szafek. Uniosłem jedną brew zaskoczony jej zachowaniem. Westchnęła cicho zabierając się za spieranie chociaż w większości tego, co pozostało na jej ubraniu, przy umywalce znajdującej się w rogu pomieszczenia. Spojrzała niespodziewanie w lustro spotykając się z moim wzrokiem ilustrującym ją od góry do dołu. Gdy spostrzegłem, że przyłapała mnie na obserwacji jej malutkiej osoby, nie odkręciłem się w stronę ściany. Zaimponowała mi swoim podejściem. Nie była na mnie wściekła, gdy ja byłem dla niej okropny...
Dość szybko uporała się z plamami, jednak po zakończonej pracy spotkała się z zapomnianą podłogą, na której leżało powoli zasychające jedzenie. Nie przygotowywała się zbytnio do sprzątnięcia. Nie pobiegła po zmiotkę, szufelkę, mop... nic z tych rzeczy. Klęknęła na podłodze i zaczęła w gołe dłonie zbierać potłuczone odłamki, co zakończyło się wieloma drobnymi, lecz mocno krwawiącymi ranami.
- Mam dzisiaj urodziny... - wrzuciła do kosza wszystkie śmieci, wraz z tymi spożywczymi i skierowała się z powrotem do umywalki, aby obmyć brudne i pokaleczone ręce. - Dlatego chciałam poczęstować cię ciastem.
Pierwszy raz od długiego czasu zrobiło mi się głupio, jednak nie ukazywałem żadnych uczuć z tym związanych. Nadal byłem oschłym i chłodnym chłopakiem, który nie liczył się z innymi.
- Powinien ci ktoś to opatrzyć - mruknąłem pod nosem widząc, malujący się na twarzy brunetki, ból.
- To nic strasznego, wszystko w porządku - założyła na siebie ponownie kitel i usiadła obok mnie kładąc na kolanach podkładkę z jakimiś kartkami.
Miała bardzo ładne pismo, jednak do góry nogami ciężko było mi przeczytać tekst, który tam napisała.
- W końcu się do mnie odezwałeś - wyglądała na zadowoloną z tego tytułu. - Zacznijmy od nowa. Jestem Blair.
Chwilę popatrzyłem na nią z odrazą, lecz po chwili odpowiedziałem krótko:
- Justin.
~
O kurcze ludziska, nie było mnie tu rok. Dokładnie w marcu rok temu napisałam ten rozdział. Postanawiam wrócić. Pisanie przywraca mi spokój życia, którego mocno potrzebuję. Mam nadzieję, że jeszcze o mnie pamiętacie.
YOU ARE READING
VOLUNTEER
Fanfiction"Miałem dziewczynę. Kochałem ją ponad całe swoje życie..." Justin trafia do szpitala psychiatrycznego z zaawansowaną depresją. Nikt nie ma do niego cierpliwości, każdy unika jego sali jak ognia, dlatego do opieki nad nim przypisują Blair - now...