8.

619 45 1
                                    

- Dzień pierwszy. Pacjent nie wykazywał żadnego zainteresowania rozmową ze mną, bądź lekarzem. Próba podania posiłku, po wielu podejściach nie zakończyła się sukcesem. Pacjent prawdopodobnie cały dzień nie przyjmował pokarmów ani napojów - przeczytałam na głos krótką notatkę, którą wpisałam dużymi literami.

Robiłam to specjalnie, bo domyślałam się, że współpraca z panem Bieberem nie będzie owocna, a niestety musiałam jakoś załapać połowę wyznaczonego miejsca. Liczyłam, że kiedy już zdam liceum nie będę musiała pisać wypracować na określoną ilość słów lub przestrzeni... Niestety.

Odłożyłam pogryziony długopis na biurko, schowałam "ważne dokumenty" do torebki i pospiesznie chwyciłam za piżamę, leżącą na skraju łóżka. Zerknęłam jeszcze na zegarek zawieszony na ścianie, który wskazywał godzinę 22:10. Ziewnęłam głośno, przeciągając się przy tym jednocześnie po czym opuściłam bezszelestnie mój pokój. Na drugim końcu korytarza ujrzałam brata, który domykał cicho drzwi.

- Nick - zakasałam rękawy, zarzucając na ramię ubranie, które do tej pory trzymałam zaciśnięte w dłoni.

- Blair - uśmiechnął się szyderczo chłopak.

Brunet skrzyżował swoje ręce na wysokości klatki piersiowej, jakby chciał pozornie dać mi wolną drogę do łazienki. Byłam pewna, że to część jego kolejnego, nieczystego zagrania, więc powtórzyłam ten gest.

- No cóż... Chciałem być uprzejmy, jednak widzę, że wcale tego nie potrzebujesz - droczył się, stawiając strasznie powolne kroki w moją stronę.

- Działasz mi na nerwy - starałam się utrzymywać mój poważny wyraz twarzy, jednak kąciki ust mimowolnie mi się unosiły, gdy ten po raz kolejny zachowywał się jak totalny idiota.

Również ruszyłam w jego kierunku, a kiedy nasze napięte ciała dzieliły już centymetry, szepnął:

- Zawsze mnie zastanawiało, czy to fakt bycia bliźniakami sprawia, że zawsze planujemy wzięcie prysznica w tym samym czasie.

W tym samym momencie chwyciłam za klamkę, jednak kochany braciszek złapał mnie za biodra i w ułamku sekundy odciągnął od otwartego pomieszczenia, zmuszając mnie do głośnego śmiechu połączonego z krzykiem.

- HEJ, JUŻ WIEM CZEMU NIE MASZ DZIEWCZYNY! - uderzałam otwartą dłonią w drzwi, które przed chwilą ostentacyjnie zatrzasnął przed moją twarzą. - PRZYDAŁBY CI SIĘ JAKIŚ KURS ONLINE BYCIA DŻENTELMENEM ZAMIAST JĘZYKA JAPOŃSKIEGO!

- JUTRO SĄ MOJE URODZINY, TROCHĘ SZACUNKU DLA BRATA! - odkrzyknął, jednak jego głos tłumił szum wody pod prysznicem.

- Jesteś tylko 3 minuty starszy, Nick! - przypomniałam, przewracając teatralnie oczami.

Zeszłam troszkę z tonu głosu, gdy usłyszałam biegnącą po schodach zdyszaną mamę.

- Coś się stało?! Co to za krzyki?! - widząc przerażenie malujące się na jej zmęczonej twarzy, starałam się uspokoić jej reakcję. - Wy mnie kiedyś przyprawicie o zawał!

Dokładnie po tym zdaniu rozbrzmiała głośna melodia dzwonka, sugerująca, że ktoś czeka właśnie przed frontowymi drzwiami.

- Otworzę - zbiegłam schodami w dół, z taką prędkością, że ledwo wyhamowałam na dywaniku, który niespodziewanie poruszył się razem ze mną.

W wizjerze zobaczyłam dobrze znane mi postacie, na których widok ogromnie się ucieszyłam. Uchyliłam radośnie drzwi zapraszając do środka mojego tatę oraz mojego chłopaka, Mike'a. Przywitałam się czule z blondynem, który nie zważając na obecność moich rodziców, zaczął przechodzić pocałunkami na moją szyję.

- Uspokój się - szepnęłam zawstydzona do jego ucha, mogąc jednocześnie rozkoszować się zapachem jego perfum.

- Czy to coś złego, że po prostu chciałem przywitać się z moją małą myszką po całym dniu ciężkiej pracy? Tęskniłem za tobą -  tłumaczył się na tyle głośno, aby zwrócić uwagę szczególnie mojego ojca, który był jego pracodawcą.

- Nie - kaszlnął tata, w celu powstrzymania śmiechu, w odpowiedzi na zadane pytanie retoryczne swojemu ulubionemu pracownikowi.

Poszliśmy razem do mojego pokoju, aby trochę odpocząć. Ułożyliśmy się na łóżku nie szczędząc sobie czułych dotyków i pocałunków. Mike nie przejmował się swoim eleganckim garniturem, który zaczął się niemiłosiernie mocno gnieść.

- Blair... - do pokoju niespodziewanie wszedł mój brat.

Na nasz widok jak zwykle zrzedła mu mina. Nie był już tym pogodnym wariatem, którym zawsze był, gdy nie spotykał na swojej drodze Mike'a. Nie lubili się, chociaż nigdy przez trzy lata naszego związku nie dali mi poznać, co jest głównym punktem ich odwiecznego sporu.

Odsunęliśmy się od siebie niechętnie, kiedy Nick kontynuował:

- Chciałem tylko powiedzieć, że już skończyłem.

Przeniósł swoje spojrzenie na blondyna, po czym wyszedł przeklinając pod nosem.

"Znowu on..."

~~~

Ten rozdział jest troszkę nudny, dlatego dodaję go dzisiaj żeby szybko się go "pozbyć" i przejść do ciekawszych akcji.

Czekam na wasze komentarze i głosy:)





VOLUNTEERWhere stories live. Discover now