Nie ukrywając wściekłości, w ekspresowym tempie zaczęłam rozpakowanie walizek. Byłam w szoku jak prędko zostałam pozbawiona prawa do decyzji w tak ważnych sprawach jak wspólne mieszkanie z narzeczonym.
- Blairie... - zaczął po dłuższym milczeniu Mike.
Siedział w rozterce na brzegu łóżka i walczył o zdobycie mojej uwagi. Byłam nieugięta. Im więcej błagał tym bardziej ignorowałam jego żałosną osobę. Chodziłam w koło: od walizek do szafy. Im szybciej, tym więcej kłębiłam w sobie złych emocji.
- Co powinienem zrobić żebyś się uspokoiła?
Pochyliłam się do bagażu wyjmując z niego ostatnie elementy mojej garderoby. Zacisnęłam mocno usta, starając się nie wybuchnąć krzykiem, który nieubłagalnie szybko zbliżał się do wydostania z najgłębszych zakątków mojej duszy.
Westchnęłam tylko, czując, jak w jednym momencie wszystko ze mnie uchodzi wraz z wydychanym powietrzem. Powoli spojrzałam na Mike'a.- Powinieneś iść - odpowiedziałam spokojnie, lecz w moim głosie czuć było nutę złośliwości.
- Co? - na jego twarzy wymalowało się ogromne zaskoczenie.
- Idź stąd - podniosłam ton głosu robiąc krótkie, choć wymowne przerwy między prostymi wyrazami. - Czego nie rozumiesz?
- Ciebie - burknął pod nosem wychodząc z pokoju, a ja, okropnie sfrustrowana, cisnęłam w niego rzeczami, które miałam w rękach.
Rzuciłam się z całej siły na łóżko, zaczynając krzyczeć w poduchy. Fakt, że byłam sama w domu pozwolił mi na niemały koncert zmiennych emocji. Po całym pokoju latały mniejsze i większe rzeczy.
Szukałam ukojenia w wylaniu złości, chociaż dobrze wiedziałam, że pomoże mi to tylko na chwilę, a każde zmartwienie wróci ze zdwojoną siłą wraz z bolesną migreną.
Zasnęłam, gdy tylko dopadł mnie stan wewnętrznej bezsilności. Pobudka nie należała do rzeczy przyjemnych, bo obudził mnie ból głowy o 3 nad ranem.
Leżałam okryta cieplutką kołdrą, a na sobie, magicznym sposobem, miałam piżamę. Rozejrzałam się po pokoju, by po krótkim czasie zauważyć śpiącego na podłodze Mike'a. Jęknęłam z bólu okrywając głowę jedną z poduszek. Obudziłam tym chłopaka.- Blair, co jest? - mruknął zaspany.
- Cichooooo - przeciągnęłam prawie płacząc.
- Przyniosę Ci coś na ból głowy.
Zna mnie za dobrze.
Po chwili leżałam już w jego objęciach, gdy on był najbardziej cicho jak tylko potrafił. Poczuł, że odkupił już swoje winy...
Odkręciłam się na drugi bok, a w tle usłyszałam wyłącznie zrezygnowane westchnienie.
~
![](https://img.wattpad.com/cover/82353959-288-k847606.jpg)
YOU ARE READING
VOLUNTEER
Fanfiction"Miałem dziewczynę. Kochałem ją ponad całe swoje życie..." Justin trafia do szpitala psychiatrycznego z zaawansowaną depresją. Nikt nie ma do niego cierpliwości, każdy unika jego sali jak ognia, dlatego do opieki nad nim przypisują Blair - now...