(14) LINNI I ZAHIR, BERGEN 2015

665 103 12
                                    

Środa, 22:54

Solheim siedziała na podłodze swojego pokoju, niespokojnie oddychając. Przed nią leżała koperta w rozmiarze A4, solidnie czymś wypchana.

Najwyżej wylecisz w powietrze. Będziesz miała spokój, pomyślała, nerwowo badając strukturę papieru.

Wdech, wydech.

Linn otworzyła kopertę, przymykając prawe oko. Ona serio myślała, że mógł jej podesłać bombę. Przecież to niedorzeczne. Cała zabawa jeszcze się porządnie nie rozkręciła a już miałaby się kończyć? Absurd.

— Chyba robicie sobie ze mnie jaja... — prychnęła pod nosem, wyciągając z koperty stos zdjęć.

Jej zdjęć.

Jej zdjęć z Zahirem.

Zrobiło jej się niewyobrażalnie gorąco. Czuła się jakby dostała po mordzie łopatą. Wszystko wróciło. Cały koszmar sprzed pół roku znowu ukazał się jej przed oczami.

Linn od razu chwyciła za telefon, wybierając numer Jørgena. I wtedy zamarła.

Już nie pamiętała kiedy ostatni raz dostała takiego ataku paniki. Nie mogła złapać powietrza. Przez jej głowę przetaczało się milion myśli na sekundę. Łzy same cisnęły się do jej piekących oczu.

Czyżby w taki sposób miała umrzeć? Żałosne.

Uderzyła się kilka razy w głowę pięścią, zaciskając przy tym zęby. Nic, zapowietrzyła się jak małe dziecko. Ostatkami sił ugryzła się w rękę. Poczuła słodki smak krwi, a po chwili do jej płuc napłynęła świeża porcja powietrza. Mama zawsze mówiła jej, że najlepszym sposobem na odwrócenie uwagi jest ból. Dlatego miała tyle blizn na rękach. Zawsze się gryzła.

Po kilku minutach unormowała oddech i odważyła się spojrzeć na fotografie rozrzucone po podłodze. Rany, jak ona okropnie wygladała, kiedy się uśmiechała. Jeszcze Zahir, z tymi swoimi zaćpanymi oczami i promiennym, szerokim uśmiechem. Chciało jej się wymiotować.

Solheim usiadła na podłodze, zgarniając rękoma wszystkie zdjęcia na jedną kupę.

Połowy z nich nie pamiętała. A może pamiętała, jednak usilnie wypierała je ze swojej głowy? Cholera wie.

Jedno ze zdjęć było robione w ich rocznicę. Zahir całował ją w szyję, uporczywie drażniąc ją tym samym swoim zarostem. Linn miała taką kwaśną minę, że aż prychnęła głośnym rechotem, widząc fotografię sprzed dwóch lat.

Gołąbeczki. Byli tacy zakochani. Kto by się spodziewał, jak to wszystko się skończy.

Na kolejnej fotografii byli w trójkę. Ona, Zahir i Haydar.

Przez kilka minut miała problem z odróżnieniem ich od siebie. W końcu byli bliźniakami. Norweski baron narkotykowy miał wytatuowany cały rękaw plus drobną łezkę pod okiem. Jego młodszy (o trzy minuty) brat nie miał żadnego tatuażu. Był adwokatem. Nie mógł sobie pozwolić na takie cuda.

Solheim czuła okropny ścisk w żołądku. Bała się przed sobą przyznać, że nadal na nim tęskni. To byłoby niedorzeczne. W końcu sama pozbawiła go życia.

KRWAWA SKOCZNIA ♦ Daniel-André Tande | ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz