(19) ROZWALIŁAM MU ŁEB

627 87 8
                                    

Niedziela, 7:09

Fors siedział już przy stoliku obok okna, kiedy Linnea wpadła do środka niczym torpeda. Już miała otworzyć buzię, aby przeprosić go za dziesięciominutowe spóźnienie, jednak mężczyzna ją uprzedził.

— Nie mów nic. Też czasami się spóźniam, kiedy nie mogę spać w nocy. Nie zamawiałem ci kawy, bo JESZCZE nie wiem, jaką pijesz. Ale za to zamówiłem ci sernik na zimno z malinami i borówkami amerykańskimi. Wszyscy go lubią. No chyba, że nie tolerujesz laktozy...

— Jezu, Fors, ile ty gadasz. — zaśmiała się mimo, że nie było jej wcale do śmiechu.

Przez te kilka godzin snu, które jej pozostały, cały czas rozmyślała nad wydarzeniem z Bergen. Pisała w głowie scenariusze. Każdy z nich zaczynał się od "co by było, gdyby...". Żaden z nich nie kończył się dobrze. Dla niej nigdy nic nie kończyło się dobrze.

— Przyzwyczaisz się. Ewentualnie kupisz stopery do uszu. Zawsze jest jakieś wyjście. — mówił dalej, kiedy Solheim zamawiała dla siebie zwykłą, czarną kawę.

— Dziękuję za sernik, ale...

— Jedz, nie dziękuj. Musisz jeść. — mlasnął, przeglądając coś w telefonie.

Linn niechętnie sięgnęła po łyżeczkę i zjadła pierwszy kęs sernika, jednak czując w ustach smak malin od razu zmieniła zdanie. Viktor widząc z jakim zapałem kobieta zajada się ciastem, zaproponował jej swój kawałek, jednak ta od razu odmówiła.

— Masz to, o co cię prosiłam? — spytała po chwili, popijając sernik gorzką kawą.

Niebieskooki pogłaskał się po pokaźnej brodzie i westchnął ciężko.

— A myślałem, że porozmawiamy o życiu. — rzucił z udawanym przekąsem, wyciągając z teczki plik kartek i kilka fotografii.

Solheim głośno przełknęła gorący napój, po czym odłożyła kubek na stół.

— Będzie o życiu. — odparła, przysuwając do siebie wszystko, co Fors położył na blacie.

Te same fotografie, które ona dostała od Haydara. Uśmiechnięta Linnea razem z Zahirem, wspólne, rodzinne imprezy, wycieczki. A na końcu zdjęcie Zahira z rozwaloną głową.

— Nie wiem na ile dokładnie zapoznałeś się z tą całą sprawą, którą prowadzę... cóż, prowadzimy, jednak chciałabym żebyś wiedział kilka istotnych szczegółów i już nigdy nie pytał "a po co", "a dlaczego". Dobrze? — spytała ze stoickim spokojem, nie odrywając wzroku od stosu kartek. Specjalnie odwróciła ostatnie zdjęcie Zahira na drugą stronę tak, aby żadna z kelnerek przypadkiem tego nie zobaczyła.

— Postaram się. — odpowiedział Viktor, skupiając się z całych sił.

Linnea położyła przed nim fotografię z Bergen.

— To jest Zahir. To jestem ja. Zahir był młodym, początkującym adwokatem. Poznaliśmy się kiedy zawitałam do kancelarii jego szefa razem z moją mamą, która właśnie rozwodziła się z tatą. Przynajmniej jemu tak się wydawało. I jakoś dalej samo poszło. Wiedział, że pracuję w policji. Śmiał się nawet, że pracujemy na tej samej płaszczyźnie - pilnujemy prawa. Zaczęliśmy się spotykać kilka miesięcy później. Byliśmy szczęśliwi. Jeździliśmy razem na wakacje. Poznałam jego rodzinę. Bardzo mili ludzie. W tym jego brat bliźniak - Haydar. Byli identyczni. Niestety tylko z wyglądu. Haydar był tym złym, tak zwanym typem spod ciemnej gwiazdy. Zawsze w tyle za swoim cudownym braciszkiem. I to właśnie z jego powodu w ogóle wdałam się w tą relację. To było moje zadanie. Moja sprawa do załatwienia. Miałam go złapać na gorącym uczynku. Miałam złapać Szejka Haydara - najlepiej prosperującego barona narkotykowego w Norwegii. — przerwała tylko po to, aby napić się kawy i odetchnąć głęboko kilka razy. — Miałam wykute na blachę wszystkie jego nawyki, jego zwyczaje. I ciągle czegoś mi brakowało. Tym ostatnim elementem był Zahir. — w tym momencie podsunęła mu zdjęcie z feralnego dnia, który wywrócił jej życie do góry nogami. — Haydar faszerował swojego brata i testował na nim swoje nowe specyfiki. Obiecywał mu, że to go nie uzależni, że wszystko będzie w porządku. No i zgadnij co się stało. — Linn zaśmiała się ironicznie, strzelając kostkami palców. — Po ostatnim gównie, które Haydar mu podał, był nadpobudliwym trupem. Jego to wszystko zżerało od środka. Pamiętam jego przekrwione oczy, kiedy stał w tym centrum handlowym, celując do zupełnie przypadkowych ludzi. Rozwaliłam mu łeb. Kawałek czaszki odleciał mu zupełnie tak samo, jak Kennediemu. Na szczęście zdążył zranić tylko jedną osobę. A wiesz, co jest najgorsze? Ja chyba poważnie uważałam go za ważną dla mnie osobę. W końcu to wszystko było tylko i wyłącznie winą jego brata. Tak mi się wydaje. I tak właśnie przeze mnie go zamknęli. A teraz wyszedł i za wszelką cenę chce mnie doprowadzić do obłędu. — skończyła, dopijając, zimną już, kawę do końca.

Przez chwilę siedzieli w ciszy. Viktor cały czas spoglądał na zdjęcia, które Linn mu podała. W końcu po kilku minutach odważył się zabrać głos.

— Jesteś niesamowita.

Solheim spojrzała na niego jak na zwyczajnego kretyna, do którego nie do końca dotarło to, co chciała mu przekazać.

— Nie musisz mi już więcej nic mówić. To mi wystarczy. Trzeba mieć niesamowitą odwagę, żeby poświęcić kogoś bliskiego dla bezpieczeństwa innych. Ja... Chryste, nie wiem co powiedzieć. Szanuję cię, Solheim. Chciałbym być tak silny psychicznie, jak ty. — odparł, badając każdy skrawek jej twarzy.

— Ja silna psychicznie... Oczywiście... — parsknęła, bawiąc się pustym kubkiem.

— Linnea, możesz na mnie liczyć. I pomogę ci doprowadzić aktualną sprawę do końca, chociaż miałoby się palić i walić. — powiedział zupełnie poważnie, spoglądając prosto w jej zmęczone oczy.

Kobieta mimowolnie się uśmiechnęła czując, jak przyjemne ciepło rozlewa się po całym jej ciele.

— Dziękuję. — odparła, starając się uniknąć jego wzroku.

Spojrzała na zegarek na lewej dłoni, po czym odchrząknęła dosyć wymownie.

— Muszę się zbierać. O 8 zaczyna się moja zmiana. I jeśli mógłbyś dla mnie coś zrobić...

— Jasne, mów czego potrzebujesz. — Viktor odparł z prędkością światła, w międzyczasie chowając wszystkie papiery do teczki.

— Potrzebuję wykazu najczęściej tatuowanych znaków przez gangi narkotykowe. Na wczoraj. — rzuciła, mimowolnie uśmiechając się w jego stronę, po czym opuściła kawiarnię i wsiadła do samochodu.

— Tak jest, mała. — szepnął sam do siebie, kręcąc głową i uśmiechając się pod nosem.


***


ale zaszalałam, ło paaaaaaaanie. coś się chyba troszku wyjaśniło odnośnie przeszłości Linn i wszystko też powoli będzie się wyjaśniać. no bo chyba trzeba się będzie żegnać z tą historią, moje kruszynki. :c

KRWAWA SKOCZNIA ♦ Daniel-André Tande | ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz