I znowu piszę, znowu płaczę, znowu piszczę.
Płomienie skrajnych emocji, zatrzymane w momencie jak na zdjęciu, zamrożone. Nie powodują akcji, reakcji, spalania, ale są. Są I noszone są obciążeniem.
Opowiem Ci dziś jak można ruszyć dalej z takim obciążeniem. Ruszyć, pruć przez noc, ponad dachem czarnego samochodu, wychylonym przez szyberdach. Światła ulicy, włosy targane w wojnie pomiędzy prędkością samochodu a powietrzem, chłód, niemożność zaczerpniecia powietrza, łzy wyrywane przez wiatr z oczu, albo same leciały a wiatr był tylko przykrywką, rzeczą na którą można by zrzucić odpowiedzialność. Sama już nie wiem, zapewne jest niewinny, ale jakie to ma znaczenie? Ruszyłam? Chyba tak, tylko celu nie widzę.
Zmarnowałam Ci składającą gwiazdę, nie było marzeń do pomyślenia.
I pędzę tak. Pędzę tak nie moją energią, nie moim samochodem, nie ja prowadzę lecz jestem odpowiedzialna za kierunek w którym to wszystko zmierza. Skąd biorę paliwo skoro jestem wyczerpana? Spalam moje obciążenie, płomienie się uaktywniają, spaliłbym mnie ale przecież jestem wyczerpana, więc jadę dalej.
I wiesz co? Cholernie jest kurwa nie tak jest. Kurwa nie tak jest .... kurwa nie tak