Wróciłam z podróży , która trzymała mnie w miejscu. Wróciłam niby a wszystko tu gna, obrazy zmieniają się szybciej niż te obserwowane z okna pociągu, a wciąż nie wychodzę z domu przecież. Jestem zmęczona, wszystko mi migota przed oczami. Ale przecież trzeba się zająć życiem, nie tylko moim. Mam małe i duże storzonka za które jestem odpowiedzialna chociaż nie powinnam. Gdyby ich nie było to bym odpuściła. Łzy za szybko wsiąkają w futerko, nie zdążyłam ich zabrać, kot nimi przesiąknął.
Nie nadaję się do prowadzenia, niczego, Relacji, znajomości, rozmów, samochodu. Nie umiem wyczuć co inni chcą osiągnąć gdy nie mówią w prost i sprzęgła. Gaśnie mi nadzieja że kiedyś będę w stanie mieć zdrową relacje z kimkolwiek i silnik. Spanikowałam gdy zrzucili na mnie odpowiedzialność i zgasł mi silnik. Nie mogę prowadzić.