Rozdział 2

308 23 7
                                    


Kiedy człowiek może mieć pewność, że kogoś zna tak do końca? Właściwie nigdy. Do takich wniosków doszedł William, wychodząc z łazienki po wieczornym prysznicu. Jego żona siedziała w bujanym fotelu. Od godziny wpatrywała się w ogród widoczny z jej miejsca za oknem. Nigdy dotąd nie widział jej w takim stanie. Ale też do tej pory, pod ich drzwiami nie zastał siostry, o której istnieniu nie wiedział. Było to o tyle interesujące, że nawet jej wredna, bufonowata matka także na ten temat nie mówiła przy ich kilku spotkaniach w ciągu ostatnich lat. W sumie, niewiele z nią wówczas rozmawiał. Raczej starał się unikać teściowej i jej sarkastycznych uwag względem Bei. Nie znosił tej kobiety i to pewnie spowodowało, że nie dotarło do niego, iż miała dwie córki. Po tym, co dziś usłyszał, nawet się nie dziwił, że Beatrice nie wspomniała mu o tym, drobnym, fakcie. Był tylko nieco rozczarowany, że mimo wszystko mu w tej części rodzinnej historii nie zaufała. A może wcale nie chodziło o zaufanie? Musiał się tego dowiedzieć, a jednocześnie nie chciał rozgrzebywać wciąż świeżych ran.

Założył spodnie od piżamy, zawiesił ręcznik na drzwiach łazienki i podszedł do Beatrice. Gdy położył dłoń na jej kolanie w końcu oderwała wzrok od okna. Miała tak smutne oczy, że kroiło mu się serce na ten widok. Chciał zdjąć ten ciężar, który najwyraźniej nosiła na swych ramionach od dłuższego czasu. Pragnął jedynie by zaczęła z nim rozmawiać.

- Will, ja... - zaczęła, zamykając oczy. Po chwili podniosła powieki. Dotknęła jego policzka. – Nie mam pojęcia co zrobić. Domyślam się, co możesz o mnie myśleć, ale...

- Zatrzymaj się Bea – przerwał jej, przykładając palec do jej ust. – Kochanie, wiem jaka względem ciebie była matka. Podejrzewam zatem, jak mogło być z twoją siostrą, sądząc po twojej reakcji na jej dzisiejsze przybycie. Chciałbym jednak byś mi opowiedziała o tym, nie oskarżając się przy okazji.

- Nie mogę. Przynajmniej jeszcze nie w tej chwili.

- Dobrze. Pamiętaj jednak, że jestem tutaj dla ciebie. Kocham cię Bea i będę wspierał każdą twoją decyzję – powiedział stanowczo, by nie było między nimi żadnych niedomówień.

- Dziękuję. Ja też cię bardzo kocham – wyszeptała. W końcu na jej ustach pojawił się pierwszy uśmiech odkąd poszedł otworzyć drzwi wejściowe.

Wstał podając jej rękę. Skierowali się ku łóżku. Bardzo pragnął zakończyć jak najszybciej ten dzień. W swoich ramionach, jak prawie każdej nocy, teraz zmęczeni wydarzeniami usiłowali zasnąć. Fiołkowy zapach cały czas towarzyszący Bei, teraz koił jego nerwy. Martwił się o nią. Miała wystarczająco zmartwień, nie potrzebowała jeszcze kolejnych. Gdyby tylko mógł, zabrałby wszystkie smutki i zmartwienia od niej. Poczuł jak się poruszyła, co go od razu rozbudziło. Powstrzymał jednak rosnące pożądanie wiedząc, że Beatrice potrzebuje bardziej spokoju, niż jego pobudzonego ciała. Zapewne nie odmówiłaby, jednak on czułby się tak, jakby w pewien sposób ją wykorzystał. Przez te kilka lat, zdążył poznać już jej różne reakcje. Dzisiejsza była całkowicie nowa i wolał, by wypoczęła.

- Will – szepnęła Bea.

- Tak?

- Co powinnam z nią zrobić?

- Skarbie, nie mam pojęcia, co mam ci poradzić – wyznał szczerze, całując w tył głowy.

- Mimo wszystko to moja siostra, ale wciąż nie mogę pozbyć się wrażenia, że chodzi tutaj o coś więcej. Ona nigdy nie była dla mnie wsparciem, a takiego teraz ode mnie oczekuje.

Czas uciekaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz