I

220 12 0
                                    

Najtrudniejsze są początki. Najtrudniej jest zacząć nowy rozdział życia. Nie wiesz jak to będzie, czy wszystko się ułoży, czy będziesz szczęśliwa. Wszystko wydaje się być nowe i sterylne. Poprzednie życie jakie prowadziłaś zniknęło. Zostało pozbawione jakiekolwiek sensu. Z jednej strony cieszysz się, a z drugiej... czujesz jakby zabrano Ci część siebie. Trzeba jednak przystosować się do zmian. Zmiany były, są i będą. Na lepsze, na gorsze. To zależy od Ciebie. Od Ciebie zależy całe Twoje życie. 
- Kochanie! Możesz wyjść z Lu? Ja nie dam rady. Spóźnię się do pracy. - zawołał Christopher zawiązując pospiesznie krawat. 
Minęły dwa lata. Dwa lata pięknego i zobowiązującego życia z Chrisem. Z człowiekiem humorystycznym, czasem infantylnym i zwariowanym. Ślub zmienia ludzi. Stałam się w pełni dojrzałą emocjonalnie kobietą, która teraz jest odpowiedzialna za gniazdko rodzinne oraz.... psa. Tak, kupiliśmy psa. Dom, który nabyliśmy gospodarował również w nieduży ogród. W sam raz dla czworonoga. 
Czasem nie mogę pojąć jak to się stało, że ożeniłam się z przyjacielem. Myślałam, że takie rzeczy zdarzają się tylko w filmach, a tu proszę. Chyba sama jestem aktorką i gram w jakiejś komedii romantycznej. 
- Cholera, Lu! - krzyknął mężczyzna potykając się o suczkę. 
Zareagowałam na to śmiechem, który zaraził również zwierzaka. Zaraził? To złe określenie. Aczkolwiek, czworonóg zadowolony z siebie wskoczył na kanapę, położył się i ułożył swój włochaty pyszczek na mojej nodze. 
- O której wrócisz? - zapytałem mierząc wzrokiem swojego męża. 
Na jego kiedyś nieskazitelnej buźce, pojawił się zarost. Nie był on może bujny ( i dobrze, te krótkie włosy i tak mi przeszkadzają w całowaniu!). Z zewnątrz można zobaczyć, że dojrzał. A wewnętrznie to był nadal ten sam Chris. Niewiarygodne, że ma już 28 lat. Pamiętam jak dziś, gdy rzucaliśmy się żelkami na naszej starej sofie... Było to zaledwie trzy lata temu. 
- Postaram się być na osiemnastą w domu. Chyba, że szef znów da mi jakąś dodatkową pracę. Mam nadzieję jednak, że to się nie stanie i zastanę jakąś kolacje, a później deser... - poruszył brwiami, dając mi do zrozumienia, że ,,deser'' to nie określenie smakołyku. 
Odpowiedziałam na to figlarnym uśmiechem. Lubię te jego gry słowne i dwuznaczności. Pożegnaliśmy się krótkim buziakiem. Kiedy jego osoba całkowicie zniknęła za drzwiami mieszkania, wstałam pośpiesznie z kanapy i pobiegłam do sypialni. Przypomniało mi się, że tego dnia Wesley miał zadzwonić. Wyleciał zaraz po naszym ślubie do Australii z Alison. Nie na stałe. Na wakacje. Trochę długie wakacje. Tęsknie za nimi jak cholera. Nie mogę się doczekać, kiedy razem z Christopherem pojedziemy po nich na lotnisko. 
Włączyłam laptopa, kliknęłam niebieską ikonkę z podpisem ,,Skype'' i cierpliwie czekałam na to, aż przyjaciel będzie dostępny. Obiecywał, że dzisiaj wejdzie. Tylko niewiadomo czy u siebie w dzień czy u nas. Spojrzałam na jego awatar. On i Alison pięknie razem wyglądają. Jestem dumna z tego, że udało mi się ich połączyć. Właściwie to tylko zapoznałam ich bliżej. Ale i tak jestem z tego zadowolona! Wesley jest cudownym facetem, wyrozumiałym i troskliwym, razem z Al tworzą idealną parę. 
Gdy tylko przy szatynie pojawiła się zielona kropka, od razu nacisnęłam na słuchawkę. Ostatni raz rozmawialiśmy... chyba miesiąc temu? Pracują, dobrze się bawią, zwiedzają różne miejsca. Rozumiem to. Gdybym też była w Australii to rzadko kiedy miałabym okazję pogadać z przyjaciółmi. Całkowicie im to wybaczam. 
- Cześć Sav! - usłyszałam piskliwy głos dziewczyny. - Jak dobrze Cię widzieć! - dodała pełna entuzjazmu. 
Obok niej siedział uśmiechnięty szatyn. Byli tacy opaleni... Zaczęłam im zazdrościć wyjazdu. Wcześniej mówiłam, że nigdy tam nie pojadę, bo wszędzie są pająki, węże i inne ohydztwa. Nie brałam pod uwagę tego, że jest tam pięknie i ciepło. Nie. Wizja tych okropnych zwierząt zostaje na pierwszym miejscu. Nie ma nic gorszego niż znalezienie pająka wielkości dłoni w swoim domu!
- Was też. Jak się macie? - zapytałam studiując każdy fragment twarzy przyjaciółki, a później przyjaciela. Chciałam zapamiętać jak najwięcej. Niewiadomo kiedy ich ponownie zobaczę. 
- Jesteśmy trochę zmęczni. Wróciliśmy dopiero z pobliskiego klubu. Mają zajebiste drinki! - odpowiedziała podekscytowana. 
- I jedzenie! - wtrącił się Wes. - Musicie tu przylecieć! Najlepiej w wakacje. 
- Zobaczymy. - odchrząknęłam. - Która jest u was godzina? - spytałam obserwując zakochaną parę. Czy ja z Chrisem też tak wyglądaliśmy? 
- Jakoś po północy. - odparła Alison. - Chris w pracy? 
Skinęłam jedynie głową. Zawsze kiedy dzwonili, był w robocie. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek z nimi rozmawiał. Niepokoi mnie to, ale to nie jego wina. To te godziny w których tkwimy. U nich jest ranek, u nas noc i na odwrót. Jestem im wdzięczna, że poświęcaja parę minut w nocy, aby potowarzyszyć mi w samotny ranek.
Pogadaliśmy jeszcze godzinę, po czym się rozłączyliśmy. Para musiała o świcie iść do pracy, a ja no cóż... miałam wyjść z psem. Teraz rolę się odwróciły. Chris pracuje, a ja gniję w domu. Nie dlatego, bo on mi każe czy sama postanowiłam siedzieć na dupie i nic nie robić. W naszym mieście trudno znaleźć dobrą posadę, a nie chcę pracować siedem czy osiem godzin za marne grosze. Dobrze, że przynajmniej mój ukochany znalazł coś godnego wysiłku. 
Zarzuciłam na siebie płaszcz oraz założyłam gumiaki. Tego dnia padało. Znów pogodynka się myliła. Spojrzałam na lustro, które było przymocowane do ściany i zobaczyłam niewysoką, szczupłą brunetkę. Uśmiechnęłam się do siebie. Przefarbowałam włosy tuż przed ślubem i czuję się w nich bardzo dobrze. 
Zagwizdałam, a zaraz przy moich nogach pojawił się husky. Przypięłam smycz do obroży, odwróciłam się na pięcie i wyszłam z domu. 
Nowy rozdział od dwóch lat. Każdego dnia coś innego, zmienionego. Po dwóch latach jeszcze się nie przyzwyczaiłam, a mimo to... jestem szczęśliwa. 
---- 
Zapraszam do nowego świata Sav i Chrisa!

LonelyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz