Apokalipsa cz.6

208 16 2
                                    


Gdy kładłem się spać, poszedłem jeszcze sprawdzić co robił Litwa.Jak zawsze wieczorami, siedział nad papierami i coś pisał.

-Liciu,daj sobie odpocząć.- Powiedziałem podkradając się do Litwina.

-Nie Polsko. Muszę to pisać... To może nam pomóc w przyszłości...-odpowiedział zdecydowanym tonem Toris.

-Ech...No dobrze... Widzę że nie dasz się od tego odciągnąć... Po prostu nie siedź zbyt długo okej?-

-Tak,tak...- odpowiedział.

To jego „Tak, tak" oznacza że będzie tu siedzieć długo...

No cóż, jego wybór.

Toris przesiadywał w jedynym z ocalałych namiotów, ale specjalnie to nikomu nie przeszkadzało...

Jako nieustannie myślący człowiek potrzebował trochę lepszych warunków do odpoczynku...

Byłem zmęczony, także zasnąłem w kilka minut.

Koło północy jednak, obudziły mnie zduszone krzyki. Zamarłem ze zgrozy... To krzyczał Toris!

Zerwałem się jak oparzony z posłania i pobiegłem jak strzała do namiotu.Chyba byłem jedynym który usłyszał krzyki. Wbiegłem do namiotu... Ale ten był pusty...

Nagle usłyszałem kolejny krzyk... Pochodził od strony lasu. Od razu zagłębiłem się w gęstwinę.

-Toris! Toris!!- krzyczałem raz, po raz przedzierając się przez krzaki.

Nagle wybiegłem z lasu...

Nie zobaczyłem już nikogo, i nie usłyszałem żadnego krzyku...

Ktoś go uprowadził... A ja nawet nie mogłem mu pomóc...

Padłem na kolana... Łzy same płynęły mi po policzkach i kapały mi na uda...

Jestem taki bezużyteczny...

Nie udało mi się nawet pomóc mojemu najlepszemu przyjacielowi...

Nagle usłyszałem za mną kroki i szeleszczenie krzaków. Ale ja nawet się nie odwróciłem... Już nic mnie nie obchodziło.

-Feliks! Feliks!!-

Wołanie było coraz bliżej. Poczułem czyiś dotyk na moich ramionach. To była Małopolska.

-Co się stało? Słyszeliśmy jakieś krzyki! Czy wszystko w porządku?- -Ze mną... tak, ale Toris został porwany...-wyszeptałem.

Nagle za Małopolską pojawili się zdyszani Prusy i Węgry.

-Dziewczyno...jakim cudem tak szybko biegasz?!- wysapał Gilbert i spojrzał na Mirę.

-Co się stało?- spytał mnie.

Nie odpowiedziałem... nie miałem zamiaru się powtarzać... to było zbyt bolesne...

-Ktoś uprowadził Litwę...Polska usłyszał jego krzyki ale nie udało mu się go odnaleźć.- odezwała się za mnie Mira.

Byłem wdzięczny że wyczuła sytuację i powiedziała to za mnie.

-Widziałeś kto to zrobił?-zapytała Węgry.

-Słuchajcie...dajcie mu na razie spokój... Będziemy zadawać pytania jutro rano.Myślę że teraz jest zmęczony i potrzebuję trochę ochłonąć.-Mira przerwała konwersację.

-No dobrze.- zgodziła się nie do końca przekonana Elizabeth.

-Czy możesz iść sam?-zwróciła się do mnie Małopolska.

-T-Tak-wydusiłem i poszedłem z powrotem do obozu razem z Węgrami, Prusami i Małopolską. Zostawili mnie na moim końcu i poszli spać...


* * * *


Kto to mógł zrobić... I dlaczego akurat Licię?

Nagle zrozumiałem... zrozumiałem czemu zabrali Litwę...

To on planował wszystkie bitwy, to on znajdował wyjście z sytuacji które rzekomo były bez wyjścia. To on był naszym głównym liderem gdy nadchodziły ciężkie dni...

Właśnie to zrozumiałem...

Zrobił dla nas tak dużo... I nikt nawet mu nie podziękował... Nawet ja...

Dlatego tak ciężko znosił każde porażki... Może myślał że nie robił dość dużo...

Obwiniał się za śmierć Ameryki...i za wszystkie inne nieszczęścia...

Mój Licia... Mój kochany Licia... On nigdy nie myślał o sobie...

Zawsze myślał o innych...

Ponownie się rozpłakałem.

Ale w miarę jak kolejne myśli przebiegały mi przez głowę, smutek i poczucie winy zamieniały się w gniew. Zabiję go... Zabiję Rosję... Te wszystkie wojny i nieszczęścia które nas spotkały były przez niego! To przez niego Licia popadł w taki stan...

Porwanie Litwy na sto procent było za jego poleceniem...

Muszę pozostać silny!

Uspokoiłem się nieco i poszedłem spać... W tej chwili to najlepsza rzecz jaką mogłem zrobić...

ApokalipsaWhere stories live. Discover now