Zanim zacznę.
Wróciłam! I stokrotne dzięki dla Gaja66 za przypomnienie mi o mojej niedokończonej Apokalipsie!
* * * * *
Niezwłocznie zanieśliśmy Torisa do namiotu medycznego. Zostawiłem go pod opieką Chin, Korei Południowej i Taiwanu. Bałem się...
Czekałem przy namiocie odganiając od siebie niepowstrzymaną chęć ciągłego zaglądania do środka i sprawdzania progresu Azjatów. Miałem mieszane uczucia. Nadzieja przeplatała się z obawą i strachem.
Nie wiem ile czasu minęło ale dla mnie była to wieczność, aż usłyszałem kroki i szelest białego płótna powieszonego nad wejściem do namiotu. Zerwałem się na równe nogi. Z namioty wyszedł Yao. Rzuciłem się na niego i złapałem za ramiona lekko nim potrząsając.
-No i co? Czy wszystko z nim w porządku? Proszę Yao powiedz mi że żyje!- krzyknąłem
-Uspokój się proszę!- Odkrzyknął Chiny i powstrzymał moje ramiona od szamotania nim.
-Był to trudny przypadek ale na razie żyje. Chociaż jest w ciężkim stanie i potrzebuje odpoczynku. W tym momencie śpi, ciągle trzymają go wszystkie leki które daliśmy mu jako znieczulenie.-
-A-Ale przeżyje prawa?- odparłem roztrzęsiony.
-Tak , po jakimś czasie powinien całkowicie stanąć na nogi.- dostałem odpowiedź od Chińczyka.
Spłynęła na mnie niewyobrażalna fala ulgi. Gdy miałem ruszyć w stronę płótna imitującego drzwi Yao zatrzymał mnie.
-Słuchaj, wiem co czujesz i jak bardzo się o niego martwisz. Wiem także jak bardzo jest dla ciebie ważny... Ale w tym momencie najlepsze co możesz dla niego zrobić to dać mu trochę spokoju i pozwolić mu odpocząć. Jest już późno, połóż się do łóżka i idź spać. Obiecuje że jutro się z nim zobaczysz...-
Wszystko we mnie rwało się do Litwy, ale zrozumiałem że teraz ostatnią rzeczą którą potrzebuje to rozkrzyczanego Polaka u swego boku...
Cofnąłem się więc, lecz zanim odszedłem odwróciłem się jeszcze do Chin i rzekłem.
-Dziękuję za pomoc, to naprawdę wiele dla mnie znaczy.-
-Nie ma problemu. Jestem szczęśliwy że mogłem mu pomóc- odpowiedział z uśmiechem Azjata.
Chiny miał rację... Byłem zmęczony. Przez te wszystkie emocje nie zauważyłem nawet kiedy zapadł zmrok. Ale najbardziej obchodziło mnie teraz że Licia jest bezpieczny i że będzie żył...
* * * * *
Następnego rana wstałem z posłania i pobiegłem zobaczyć co z Torisem. Przy wejściu do "szpitala" zastałem Koreę . Wyglądał jakby był nie zapokojony.
-Czy mogę się zobaczyć z Litwą?- spytałem niespokojnie.
Korea spojrzał na mnie i z ukrywanym smutkiem odpowiedział.
- Teraz tak.... -
-Czy coś się stało- ponagliłem go do mówienia.
Azjata westchnął-Około trzeciej godziny nad ranem pacjent obudził się i zaczął kaszleć i wymiotować krwią... Miał krwiaka wewnętrznego którego bez odpowiedniego sprzętu nie mogliśmy wcześniej zlokalizować. Na szczęście namioty Taiwanu i Seszeli były najbliżej i słysząc co się dzieje wezwały po pomoc. Gdyby nie one możliwe że twój przyjaciel by już nie żył...- tytaj zrobił krótką przerwę tak jakby zastanawiał się czy powiedzieć to co ślina już od dawna cisnęła mu na język.
-Ktokolwiek go tak torturował, musiał naprawdę być na niego wściekły. Teraz jest stabilny, myślę że możesz się z nim zobaczyć. Gdyby coś się działo krzycz. Ja powinienem być gdzieś w pobliżu.-
-D-Dobrze.- wydusiłem i nie czekając dłużej wszedłem do namiotu.
W pomieszczeniu stało dziesięć bielutkich łóżek i stoły z różnymi narzędziami i lekami. Osiem posłań było zajętych. W samym koncie zauważyłem łóżko którym leżała znajoma postać. Podbiegłem do niego. Litwin spał. Delikatnie ująłem jego dłoń i przyłożyłem ją sobie do policzka. Była przyjemnie ciepła. Pod Palcami czułem jego puls i widziałem jak jego pierś unosi się i opada gdy oddychał... I to wszystko czego potrzebowałem na ten moment. Wiedziałem i czułem że Toris żyje... I teraz nic więcej się nie liczyło.
Nagle mięśnie jego twarzy drgnęły i usłyszałem cichy jęk.
-Feliksas, ar tu esi? (Feliks czy to ty?)-wyszeptał po Litewsku
Widocznie na razie nie miał siły aby składać w głowie polskie głoski. Ale nie miałem mu tego za złe w tej chwili tryskałem euforią spowodowaną usłyszeniem jego głosu i kolejnej fali ulgi która mnie uderzyła. Nie ważne w jakim języku do mnie mówi ważne że jest tu ze mną i do mnie mówi.
-Taip, tai yra aš. Aš esu čia.(Tak to ja. Jestem tutaj)-odpowiedziałem -Kaip tu jautiesi?(Jak się czujesz?)-
-Mogło być lepiej- przeszedł na Polski Tosiek.
-He he-roześmiałem się sarkastycznie.
Z rozczulenia, łzy same zaczęły mi płynąć.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę że nic ci nie jest.- wyjąkałem przez łzy.
-Ja też- szepnął Litwa.
-Powiedz mi... Co takiego zrobiła ci Białoruś?- spytałem delikatnie.
Twarz Litwina od razu spoważniała. W jego oczach zobaczyłem strach i niepokój.
-Spokojnie, jeśli nie chcesz o tym mówić nie musisz.- zapewniłem go.
-Nie, nie to nie tak...- odpowiedział Tosiek- Prędzej czy później wiedziałem że spytasz, lecz nie sądziłem że tak wcześnie...-
Toris odwrócił głowę w drugą stronę tak że nie mogłem widzieć jego twarzy i zaczął mówić matowym głosem.
-Po tym jak w lesie odurzyła mnie lekami nasennymi, zamknęła mnie w tej okropnej piwnicy. I torturowała na wszystkie możliwe sposoby. Mówiła mi jak bezużyteczny i słaby jestem. Wytykała mi wszystkie sprawy w których popełniłem błąd i o których jakimś cudem wiedziała. Mówiła też jaki jestem żałosny gdy próbuję ją poderwać i że w życiu nie pokochałaby takiego ścierwa jak ja. Żeby mi udowodnić jaki słaby jestem biła mnie batem , cięła nożem i łamała mi kończyny. A gdy to jej się znudziło zaczęła robić jeszcze gorsze rzeczy i... i...- Toris urwał już całkowicie roztrzęsiony i spanikowany po tych wszystkich scenach które od nowa odtworzyły mu się w głowie.
Widząc to niezwłocznie oplotłem go swoimi ramionami i mocno przytuliłem.
- Już, już... Jestem tutaj... Jesteś już bezpieczny- powiedziałem kojącym głosem.
Ciało Litwy co róż wstrząsane było szlochami...
-P-Potem zostawiła m-mnie na pewną śmierć... Byłem pewien ż-że mój czas się kończy, k-kiedy ty się zjawiłeś i mnie uwolniłeś...- Tu znowu przerwał mu szloch.
-Byłem tam taki samotny! Feliks, myślałem że już nigdy nie zobaczę nic oprócz brudnych ścian tej okropnej piwnicy! -
-Obiecuję że to już nigdy się tobie nie stanie...- zacząłem lekko gładząc jego włosy- Obiecuje że już nigdy nie zostaniesz sam. Już nigdy...-
-Obiecujesz?-wyjąkał Litwa przez łzy.
-Obiecuje. Już nigdy nie będziesz sam...- powiedziałem pewnym głosem.
- Ačiū*- wyszeptał Toris- Ačiū....-
* * * * *
*-dziękuję.
YOU ARE READING
Apokalipsa
FanfictionKolejne opowiadanie... Oczywiście o Hetalii. Tym razem o trzeciej wojnie światowej (Mam nadzieję że nic co tutaj napisałam nie stanie się w rzeczywistości) W każdym razie mam nadzieję że wam się spodoba i z góry przepraszam za wszystkie błędy ortogr...