Noc już była.
Zimna w chuj.
Zero śniegu, jak to bywa.
Co ja robię, zapytacie?
Nie wiem, kurwa.
Polewają mi czwarty kieliszek szampana. Jest miło.
Nat pije picolo, bo Kai mu nie pozwolił na nic innego.
No właśnie. Kai...
- Hej, hej i jeszsze raz... - seplenił, słaniając się na nogach.
- Kisia. Dmuchnij w ten automat - Zawyła Nao.
- Alkomat - westchnął Kise.
- Nie będziesz mnie pouuszał, ty... Ty...
- No już, już - uspokoił Szatana, która była dzisiaj w iście bojowym nastroju.
Wziął głęboki wdech i dmuchnął w urządzenie.
- Osiem promili?!
- Nao, kurwa. To jest zero.
- Sam jesteś zero - odfuknęła rozeźlona.
- On ma zero promili - odpowiedziałem gdzieś pomiędzy piątym kieliszkiem a rzygiem.
- Kiseee... Musisz mieć dwa razy więcej - wybełlotał Kai.
- Kai... Ogarniasz, że dwa razy zero to dalej zero? - spytał Nat z przerażeniem.
Kai tylko spojrzał na Nao.
- Ty, on jest chyba najebany...
A wiecie co jest w tym najgorsze? Że wtedy widziałem sens w jego wypowiedzi.
Co alkochol robi z człowiekiem to ja nawet nie...
- Friiissssk dmufaj! - rozkazała Nao.
Nabrałem powietrza i żem dmuchnął.
- Frisk, idioto. W alkomat. - Nat wywrócił oczami.
Powtórzyłem tę skomplikowaną czynność, tym razem trafiając wydychanym powietrzem w urządzenie.
Trzeźwy Kise spojrzał na wyświetlane cyferki.
- Dwa promile...
- To nie tak dużo.
- Krwi w alkoholu!
- Ja mam pomysł - czknął Kai.
- Tah?
- Nao? Masz kontahty, nie?
- No raszej.
- Zadzwoń do Jezusa... I weź mu powiedz, żeby założył Kościół.
- Ty to jednak jesteś mondry...
Spojrzałem na nich.
- Może się pójdziemy się przejść?
- Tah! Pochodzimy po świecie i zawendruijemy do Australii! - Entuzjastyczny krzyk brata wypełnił pomieszczenie.
- To w Wiedniu, nie?Pozbieranie się do drogi nie było najprostsze.
- Kai! Co ty robisz?!
- Wionsze kocyk.
No tak. To takie logiczne.
- Dlaczego ubierasz na siebie pierdolony kocyk..?
- Jestem w nosnej straszy...
- Ten kocyk jest kurwa różowy!
- No i co? Ty jesteś rasistą jakimś..? Jego wina, że się tahi uroził?
Pod wpływem procentów uznałem jego przemowę za wielce głęboką. Nawet się popłakałem ze wzruszenia.
Później było znacznie prościej.
Zimne, nocne powietrze w miarę nas orzeźwiło.
Niestety nie wytrzeźwieliśmy...
- Najpierw Berlin, a potem cały świat! - Krzyczał Kai, stojąc na kamieniu.
- Jezu Chryste... - Kise nie wiedział co robić. Dwie trzeźwe osoby na cztery najebane.
I nie. Ja umiem liczyć.
Na spacerze dołączył do nas Pan Żuliano Menelli spod Monopolowego.
Prawdziwy artysta.
Ale mamy odmienne poglądy na sztukę. Jego pociągały akty... A mnie martwa natura.
Z tą myślą zawitałem na cmentarz, a wraz ze mną orszak najebanych przyjaciół.
Pana Żula też do nich zaliczam.
Spoko gość. Po humanie.
Ale odchodząc od dygresji, mój orszak przechodząc przez cmentarz trafił do głównej części miasta.
Sam Kise nie był w stanie nas ogarnąć, a Nat nie bardzo chciał mu pomagać.
- Ein, Zwei! - maszerował Kai ze swoją wyimaginowaną III Rzeszą.
Nao przyzwała armię ciemności, na czele z samym Lucyferem.
-Lucjan! - zatoczyła się odrobinę.
- Satan? Gdzie rozpocząć inwazje?
- Jaką inwazje? Pojebało?
- Więc po co nas sprowadzasz?
- Jak to po co? - Czknęła - Właśnie Kise, po co?
- Żeby poszedł po alko bo nam się skończyło, a monopolowe zamknięte.
- Aa... No tak. To takie logiczne.
- Nao, wzuwasz mnie i naszą armię tylko po to żeby się najebać jeszcze bardziej.
- Więcej warci nie jesteście...
- Coś ty powiedziała, białowłosa zdziro?
Chyba właśnie byłem świadkiem jakiejś rebelii w piekle.
- Nat? - zawiesiłem się na szyi mojego chłopaka.
- Czego..?
- Ty Natanie, sześcianie, pancerniku...
- Żałuję - wymamrotał.
- Czego?
- Że jestem trzeźwy.
- To się da naprawić. - Spróbowałem zrobić słynny lenny face, ale sądząc po minie Nata zrobiłem "jestem najebany i mam ochotę, ale że widzę poczwórnie nie trafię" face.
Taki memiczny ze mnie człowiek.
Mimo to, ten sylwester był zajebisty.
Już wtedy wiedziałem, że jak się obudzę to będę żałować.
Jednak, kurwa było warto.
CZYTASZ
Seryjny Samobójca - czyli Frisk pierdoła.
HumorSeryjny Samobójca to przydomek piętnastoletniego Friska, który posiada przekleństwo nieśmiertelności. Wiele razy próbował się zabić, jednak los mu na to nigdy nie pozwolił. Gdy położył się na torach pociąg się wykoleił, gdy rzucił do basenu spuścili...