Las

268 30 15
                                    

Znacie to uczucie, gdy jest piękny dzień, kwiaty kwitną, ptaki śpiewają, a dzieci takie jak wy powinny się w piekle smażyć? No. To dzisiaj był właśnie taki dzień. Ciepło, słońce, wiaterek, z rana padał deszczyk. Cudownie, nieprawdaż? Wiecie co się robi w takie piękne dni? Zazwyczaj wychodzi się ze znajomymi, ale Ty siedzisz w domu i czytasz to gówno, jebany nolifie.
To Ty marnuj sobie czas dalej, a ja przejdę do właściwej historii.
~
Tak więc, Kai postanowił, że wybierzemy się na wycieczkę w dzikie puszcze pobliskiego lasu. Rozkaz królewny jest święty, toteż bez zbędnego pierdolenia spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy: noże, żyletki, trzy sznury... Cóż, mi wystarczył zwykły plecak, Kai miał dwie torby (tak. Jest hetero. Niestety).
~
Czy ja już czasem nie mówiłem, że nienawidzę słońca?
Jebany wampir ze mnie.
I tak. Narzekam w chuj.
Ale wiecie. Trzydzieści stopni w cieniu to przesada.
Żar praktycznie lał się z nieba. Ni widu, ni słychu, ani jednej chmurki. Na szczęście niedawno padało, więc nie było duszno, no a chłodny, mocny wiatr był wybawieniem.
Moje jakże mądre przemyślenia przerwało drzewo. Dosłownie. Kto stawia drzewo w środku lasu? No kretyn jakiś. (Sarkazm tak bardzo)

-O! Bracki! - jego krzyk wypłoszył okoliczne ptactwo. - Patrz! Wiewiórki się biją!

- Em, Kai... One... One się nie biją... - Pomiędzy nami zapadła niezręczna cisza. Mój brat tylko odchrząknął nieco zmieszany i poszedł w pizdu w las, a ja - niczym wierny pies - polazłem za nim.
~
Cóż, muszę to przyznać, ta wycieczka była naprawdę dobrym pomysłem.
Słońce praktycznie nie przenikało przez gęste korony drzew (i chwała za to) wiatr dalej wiał, wprawiając roślinność w ruch, a mnie w stan zbliżony do euforii (tak. Ja posiadam emocje). W dodatku ziemia pachniała deszczem. Aż mi się odechciało umierać. Naprawdę.
Doszliśmy do górskiego strumyka z krystalicznie czystą wodą.
Niesiony jakąś odgórną potrzebą (chyba pragnieniem, kurwa. Przypominam - trzydzieści w cieniu) uklęknąłem przy strumyku, nabierając wody w dłonie i kosztując jej orzeźwiającego, chłodnego smaku. Zerknąłem w bok i ujrzałem mego brata w pełni majestatu sikającego do wyżej wspomnianego strumyka. Natychmiast wyplułem ciecz [kończą mi się synonimy - dop. Boga, czyli autorki] krztusząc się przy tym.
Zmieniam zdanie.
Chce umrzeć.
Podniosłem się w akompaniamencie głośnego trzasku kości.
Starość nie radość... Młodość też nie.

-Gdzie idziesz, bracki? - spytał zapinając rozporek.

-Zabić się.

-Okay, tylko wróć przed pierwszą!
~
Koniec  końców żyję, jak widzicie.
Coś mi nie wyszło (jak zresztą zawsze) ale w sumie ten dzień był całkiem przyjemny.
Tutaj kończę, bo spóźnię się na autobus*

Frisk Donaudampfschifffahrtselektrizitätenhauptbetriebswerkbauunterbeamtengesellschaft odmeldowuje się~
 
________________________

________________________

*mam nadzieję, że zrozumiecie kawał XD

Tak więc dawno nic nie dodawałam.
Wiecie dlaczego?
Bo ja potrzebuję motywacji, a że dostałam mapę na test z Gegry to nowy rozdział.
Rozdział dedykuję mojej becie i motywacji - Ju-chan <3

A! I wkrótce dostanę dwa remake'i Friska więc prawdopodobnie będzie lepsza okładka.
I jeszcze opierdole Kamę bo nie chce mi wysłać rysunku Kaia bo tak. Więc nie wiecie jak wygląda. Blond ciota w okularach roztaczająca aurę spedalenia.

Więc.

Niech budyń będzie z wami~!

~Kita

Seryjny Samobójca - czyli Frisk pierdoła.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz