*Matteo*
Kocham Lune. Ale nie wierzę jej że nie całowała Nico tak bez uczucia. Boli mnie to. Może jej wybacze. Na pewno jej wybacze ale nie teraz. Nie teraz.
Nie widziałem gdzie jest. Nie było mnie przy niej. Bałem się. Uratowalem ją. W końcu ją kocham. Miałem złamany nadgarstek, skręconą kostkę i sianiki chyba wszędzie. No trudno. Dla Luny-wszystko. Lekarz:
-Panie Balsano, na szczęście nie ma Pan obrażeń wewnętrznych, ale są siniaki oraz złamania. Za ok. miesiąc powinniśmy Pana wypuścić.
- A co z Luną?
-Emm... ach. Z tą dziewczyną. Uratował Pan ją. A ona Pana.
- Jak to?
- Gdyby nie dwa "ciała" ona mogłaby umrzeć.
-hmmm...
- I Jeszce jedno. Jeszcze śpi Ale mówiła przez sen że Pan pozwoli zacytuję"Przepraszam, nie chciałam. To moja wina. Kocham Cię."
-Coś w tym stylu. Jeżeli Pan też ją kocha. Radziłbym Panu do niej iść.
- Nie. Nie. Nie kocham jej. Nie po tym co mi zrobiła.
*Luna*
Stałam pod drzwiami sali. Usłyszałam
- Nie. Nie. Nie kocham jej. Nie po tym co mi zrobiła.
Załamałam się. Straciłam go. Już dziś miałam wyjść. Uratował mnie. Ale mnie nie kocham. A ja go kocham. Mimo tego co nam zrobił (Mnie i Matteo) wybacze Nico. Jest moim przyjacielem.