Wyszli właśnie na wieczorny spacer z Makkachinem po spokojnej, pustej okolicy, sprawiającej miłe wrażenie intymności. Zegarek wskazywał wieczór, jednak Petersburg pogrążył się już na dobre w pochmurnej nocy, ledwo pozwalając dojrzeć na firmamencie kilka najjaśniejszych gwiazd.
- A po lewej mamy Smolenkę - oznajmił Nikiforow, wskazując na mijaną rzekę, na co Japończyk pokiwał tylko głową. Gubił się całkowicie przy próbie rozróżniania licznych petersburskich cieków. Właściwie jak tylko przechodziło się kilka przecznic, to natrafiało się na jakąś wodę.
Ale Wiktor jak zwykle chętnie opisywał każdy szczegół miasta, od zabytkowej kamienicy zamieszkiwanej dwieście lat temu przez jakąś rosyjską znamienność po gatunek rosnącego na poboczu drzewa. Wczuwał się w rolę przewodnika tak bardzo jak w rolę trenera.
- A tam za rzeką jest Cmentarz Smoleński – kontynuował Rosjanin. - Musimy się tam kiedyś przejść i zobaczyć grób świętej Kseni. Może jak będzie jaśniej...
- To się zdarza w ogóle w Petersburgu? – zagadał Japończyk, przytrzymując wyjątkowo żywiołowego jak na swój wiek pudla. - Jak wychodzimy, jest ciemno, jak wracamy też... Czy Słońce w ogóle tutaj zagląda?
- Ha! Ale wymyśliłeś pytanie! - zaśmiał się serdecznie Wiktor, biorąc narzeczonego pod ramię. - Poczekaj tylko do lata, to będziesz tęsknić za cudnymi mrokami zimy!
- Co masz na myśli? - spytał Yuuri, wtulając się w bok Rosjanina. Choć klimat w tej części Rosji nie różnił się zbytnio od temperatur w Detroit, wciąż oznaczało to, że Japończyk z Kyushu marzł i przeklinał ocieplenie klimatu, że zbyt wolno bierze się do roboty.
- Białe noce oczywiście!
- Poczekaj, co to było... – spytał Katsuki, czując, że dzwoni, tylko niewiadomo, w którym kościele.
- Na pewno ci mówiłem – rzucił Wiktor, cmokając na Makkachina, który wywęszył coś w oddali i wydawał z siebie niskie, gardłowe warczenie. - To nasz znak firmowy, tutaj w Petersburgu. Bo tak jak zimą dzień trwa tylko kilka godzin, tak latem ledwo co zapada noc. A gdy czasem w czerwcu czy w lipcu zmierzch rozciąga się wyjątkowo długo, nie ma w ogóle ciemności. Tylko magiczne białe noce.
- Trudno mi to sobie wyobrazić. Cały czas jasno... Przecież zwariować można - mruknął Yuuri. - Chociaż... Chyba właśnie lepiej zrozumiałem Rosjan. Wy nie możecie być normalni w takich warunkach.
- No wiesz co! - zaśmiał się Nikiforow, nieudolnie udając oburzenie.
Przystanęli, gdy pudel zaczął ze szczególną dokładnością obwąchiwać drzewo. Wyglądał na bardzo zajętego odczytywanymi komunikatami.
- Jeszcze z tego wszystkiego sam będę tak stuknięty jak wy – kontynuował Yuuri. - Noc to moja ulubiona część dnia. Za tęskno by mi bez niej było.
- Przed chwilą narzekałeś na brak dnia, wieprzowinko. Normalnie hipokryzja przez ciebie przemawia – rzucił Wiktor. - I jak ci potem wierzyć? Raz mówisz tak, raz nie, jak w tym przysłowiu o rabinach. Oszaleć to oszaleję najpierw ja przy tobie! Dopiszę ci do rachunku za trenowanie koszty terapeuty.
- No to będziemy do niego chodzić wspólnie – parsknął Yuuri. - Mam nadzieję, że nie przesiąknąłem jeszcze rosyjskością na tyle, by nie dało się tego odkręcić.
- Niestety! - teatralnie westchnął Rosjanin. - Jeśli raz skosztujesz smaku naszego kraju, odwrót jest niemożliwy! Znasz mit o Persefonie i Hadesie? Dziewczyna po zjedzeniu zaledwie sześciu nasion granatu z zaświatów, na zawsze związała się z krainą umarłych i musiała spędzać tam sześć miesięcy w roku... A ty ile pierogów już zeżarłeś, będąc tutaj?
Japończyk zaczął się tak śmiać, że nie mógł od razu odpowiedzieć.
- Hm... Jeśli pierogi liczyć na dni, to może jest jeszcze szansa, że będę widywał moją rodzinę – odpowiedział w końcu. - Ale podoba mi się porównanie Rosji do piekła.
- Obrażasz mnie dzisiaj – prychnął Wiktor.
- Ale ja tu przybyłem dobrowolnie, jak Orfeusz za Eurydyką - odparł łagodnie Yuuri, przypominając sobie widzianą kiedy operę. - I nigdy nie widziałem piękniejszego miejsca. Odkleił się od narzeczonego i podszedł bliżej brzegu. W ciemności ledwo dostrzegał rozległy cmentarz po drugiej stronie rzeczki. Ciszę przerwał krzyk mew. Kilka ptaków, mimo pory, przeleciało blisko nich, kierując się w kierunku nieodległego morza . Wiktor objął go od tyłu, a jego ciepły oddech przyjemnie łaskotał Yuuriego w ucho i sprawiał, że zapominał o mrozie. Makkachin przysiadł u ich stóp i wydał z siebie ni to szczek, ni pisk, przypominając o swojej obecności.
- Zrobię wszystko, co w mojej mocy, byś pokochał to miasto przynajmniej tak samo jak ja pokochałem Hasetsu – usłyszał szept Rosjanina. - Tak, że nie będę potrzebował żadnej klątwy, żebym miał pewność, że nie uciekniesz do matki... A przynajmniej beze mnie. Uwielbiam twoją mamę.
Yuuri spróbował obejrzeć się na narzeczonego, ale silny uścisk trzymał go mocno w miejscu. Zamiast tego, znowu zapatrzył się w pochmurne niebo. W Japonii też powinno być już ciemno.
- Nie zamierzam już nigdy dobrowolnie spędzać ani jednej nocy bez ciebie. Białej, czarnej, bezsennej, obojętnie, w jakim kraju i mieście.
- Boże, Yuuri... - usłyszał w odpowiedzi, po chwili milczenia. - Jak ty coś powiesz... Autentycznie mnie kiedyś wykończysz...
Japończyk zaczerwienił się i uciekł wzorkiem gdzieś w dal, nawet gdy Rosjanin puścił go i stanął tuż przed nim. Zauważył jednak, że Wiktor również był zarumieniony.
- Oświadczyłbym ci się teraz, ale niestety to już mamy odhaczone – rzucił ten, chwytając dłoń narzeczonego i całując obrączkę. - Proponuję więc wrócić i cieszyć się z ciemności, dopóki jeszcze ją mamy. Jestem cierpliwym człowiekiem, ale przy tobie i ja się zaczynam śpieszyć.
- Nie ma do tego powodu. Mamy jeszcze dużo czasu – odpowiedział Yuuri z śmiechem, zaskakując sam siebie tymi słowami.
Japończyk ponownie wziął Wiktora pod ramię. Razem z Makkachinem udali się z powrotem do ich domu, myśląc, że przyszłość nigdy nie rysowała się przed nimi tak jasno.
Strzelce Opolskie, marzec-kwiecień 2017
***
No i dowiedzieliście się skąd wzięłam tytuł całego zbioru opowiadań :3
O Kseni z Petersburga przeczytałam robiąc już poprawki do fika, ale jej legenda jest na tyle inspirująca, że zostawię ją sobie na inny szort i na razie więcej nie piszę.
W ogóle, porównanie z Persefoną przyszło mi w trakcie pisania tego - jak ja lubię, gdy własne fanfiki mnie zaskakuję :D (Orfeusza dodała mi Nox, dziękuję za to <3 Yuuri jako osoba znająca bardziej lub mniej znająca balety, mogłaby ten mit kojarzyć).Betowała an-nox, a specjalne pozdrowienia idą dla Dziabara :3
CZYTASZ
Notatki z miasta białych nocy
FanficKrótkie one-shoty z życia naszych ulubionych narzeczonych z Petersburga.