2. Ubranie

685 76 6
                                    

Leżący w łóżku Wiktor westchnął przeciągle, jednak umknęło to uwadze towarzysza.

Yuuri właśnie się rozbierał. Minął długi dzień wypełniony sprawami z jakiegoś powodu ważnymi, ale gdy Rosjanin tylko próbował sobie przypomnieć cokolwiek więcej, szczegóły rozmywały się w mgle. Zmęczony organizm nie pracował już najbystrzej, przechodząc z stanu poważnej i samorealizującej się istoty ludzkiej, w coś bardziej pierwotnego - stworzenia skupiającego swoje myśli i pragnienia na rzeczach tak przyziemnych jak pewność, że pod kołdrą jest ciepło, poduszka jest miękka, a zaraz, już za chwilę, obok będzie leżeć ktoś równie wyprany z ambicji wyższych niż potrzeba dotyku i przytulenia. Jakby w ogóle jakieśkolwiek ambicje mogły sięgać wyżej...

Ale jego oblubieniec stał jeszcze w nogach łóżkach i pochylony głaskał Makkachina, przepraszając, że wieczorny spacer wypadł tak krótko. To, że Japończyk w ogóle znalazł w sobie siłę by przejść się z pudlem wokół kamiennicy i tak było godne podziwu. Uczucie ciepła, jakie zalało przy tej myśli Wiktora, chyba nazywano miłością. On sam ledwie zrzucił z siebie ubrania i przeszedł przez minimum czynności, jakie wymuszały na nim zasady higieny. A teraz leżał, czekał i obserwował, jak przez wielkie okna sypialni światło księżyca oblewa sylwetkę ukochanego, czyniąc ją doskonale widoczną dla pożądliwych oczu Rosjanina.

Yuuri rozbierał się powoli. Najpierw odwiesił marynarkę, prostując starannie rękawy, by nie ostał się na nich brzydki ślad po zgięciach. Następnie poluzował krawat, osuwając jego węzeł do połowy i przenosząc nad głową pętlę. Mężczyzna przez chwilę wahał się gdzie odłożyć przedmiot, nie chcąc widocznie trudzić się drogą do znajdującej się w przedpokoju szafy. Ostatecznie zawiesił tkaninę na wieszaku, podobnie postępując z paskiem od spodni. Ten ściągnął bardziej energicznie, odpinając wpierw stanowczo klamrę, a zaraz po tym przeciągając skórę przez szlufki jednym pewnym pociągnięciem. W końcu ujął w palce jasny materiał koszuli tuż przy szyi, odpinając pierwszy z wielu guzików. Zapięcia można było na pewno policzyć, ale Rosjaninowi zdawało się, jakby ich rząd nie kończył się nigdy. Czy to przez zmęczenie czy podświadomość wyczuwającą jakie wrażenie sprawiają jego ruchy, Yuuri nie śpieszył się, drażliwie przedłużając męki narzeczonego. Każdemu guzikowi poświęcał należytą mu uwagą i przesuwając jeden po drugim między palcami z pieczołowitą dbałością. Wiktor czuł jak przy kolejnych uwolnionych zapięciach przelewa się po nim fala oszałamiającego ciepła, a oddech stawał się coraz głębszy im więcej ukochanego ciała ujawniało się spod białej tkaniny. Gdy rozbierający się mężczyzna pozbył się koszuli zupełnie, Rosjanin nie mógł powstrzymać się przed wydaniem odgłosu brzmiącego jak połączenie westchnięcia bólu z jękiem uwielbienia.

Lata nauki o historii sztuki, kilometry przebyte w różnego rodzaju muzeach, tysiące przekartkowanych stron albumów, a i tak Rosjanin przysiągłby pod groźbą śmierci, że nie widział w życiu nic bardziej zachwycającego niż ten oto zmęczony Japończyk stojący w tym momencie jego własnej sypialni i ściągający nieśpiesznie spodnie.

Wiktorowi wyrwało się kolejne, zduszone tym razem, stęknięcie. Tak długo, tyle miesięcy, wyobrażał sobie te ciało. Tak długo pozostawało mu tylko zapamiętywać położenie drobnych znamion, kształt sylwetki, sposób w jaki pod skórą poruszają się poszczególne mięśnie. Tak długo tworzył w swoim umyślę mapę Yuuriego, przebiegając ją w myślach wzdłuż i wszerz, przygotowując szczegółowe plany na dzień gdy już będzie mógł go bez zahamowań hołubić i pożerać nie tylko wzrokiem, ale wszystkimi dostępnymi zmysłami. Tak długo musiał spędzać noce samotnie, jedynie z swoją marną wyobraźnią, gładząc dłońmi nie po tym ciele, które namiętnie pragnął...

A teraz znajdował się tak blisko. Tak zwyczajnie, domowo, jakby w tym wszystkim nie było nic magicznego.

- Jesteś przepiękny – wyszeptał, gdy mężczyzna w końcu wsunął się pod pierzynę, tuż obok, przyciskając swoją nagą skórę do skóry Wiktora.

- Że też masz jeszcze siłę żartować... – mruknął Yuuri, moszcząc się w ramionach narzeczonego, zbyt wyczerpany, by choćby zwracać uwagę na niezdarne, hamowane przez zmęczenie pieszczoty Rosjanina.

Ale przecież nie musieli się śpieszyć.

Notatki z miasta białych nocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz