Rozdział 9

259 20 6
                                    

Toby nie dostał szału, posłał mi tylko mordercze spojrzenie.

-Toby możesz na chwilę tu podejść?- Rozmowę przerwała blondynka, tupiąca stopą obitą w szpilkę.

-Luzik.- Wzruszyłam ramionami, chociaż wątpię czy kogoś interesowało moje zdanie.

Toby zwlókł się z kanapy. A ja znów byłam zdana na samą siebie. Dziewczyna po chwili wróciła.

-Ty też chodź.

Weszłyśmy do ogromnej kuchni, przy stole siedział Toby razem z facetem który wcześniej mnie "uratował". Oprócz nich znajdował się tam blondyn w okularach.

-Joł.- Usiadłam na najbliższym krześle, nie czułam się ani trochę skrępowana (nawet jeśli nadal byłam tylko w koszuli nocnej). Za to blondynka spojrzała na mnie zdegustowana. Zaczynam mieć wrażenie że za mną nie przepada.

- Jestem Luck.- Blondyn podając mi rękę uśmiechnął się miło. Wyglądał najsympatyczniej ze wszystkich osób jakie tu spotkałam. Nie przypominał aroganckiego typka w stylu Damona albo Tobiego. Podał mi rękę którą uścisnęłam, następnie przytuliłam chłopaka.

-Mimi.

-Mimi?- Toby, który  nam się ciekawie przyglądał, roześmiał się.

-Skrót od Madeline.- Odgarnęłam włosy na plecy, posyłając mu wściekłe spojrzenie, ukryte za uroczym uśmiechem.

-Wiem.- Toby odwzajemnił uśmiech.

Czarnowłosy mężczyzna nie miał zamiaru mi się przedstawić, tak samo jak dziewczyna.

-Posłuchaj Madeline...- Zaczął Luck. -  Nie wiem czy rozumiesz że nie możemy cię puścić wolno.- Przewróciłam oczami słysząc ten kiczowaty tekst.

- Ale zabić mnie nie daliście?- Małe sarkastyczne pytanko.

- Bo widzisz, Blair.- Wskazał na blondynkę.- Była... jest nam potrzebna ale nie może robić TEGO co robi.- Nie za bardzo mnie interesowało dlaczego nie może robić TEGO co robi.

- Mhm i ja wam jestem potrzebna do TEGO czegoś? A jak nie będę chciała TEGO czym kolwiek TO jest robić,to...?

- To Damon dokończy to co zaczął.- Przejechał ręką po swojej szyi, zabawnie to wyglądało.

- Mała, wiemy o twoich rodzicach.- Toby który zaczął mówić, badawczo spojrzał mi w twarz, sprawdzając jak zareaguję na wspomnienie o zmarłych. Trudno powiedzieć czy zdziwił się nie widząc bólu na mojej twarzy. Ale czego on się po mnie spodziewał krótko po tej "tragicznej" wiadomości wyszłam do klubu dobrze się bawić.

-Wiemy o twojej sytuacji.-Więc już wiem gdzie moja torebka. - Nie masz żadnej bliskiej rodziny, dalsi wujkowie i ciocie.

Wzruszyłam ramionami.

-A raczej nie wyglądasz na osobę, która grzecznie funkcjonuje, nie sprawia kłopotów i  ma dobre oceny.

-Ejj, moje oceny są dobre!

-Ale w szkole za często nie bywasz.- Odpowiedział Toby ironicznie.

- Jest coś czego o mnie nie wiecie?

-Nie sądzę, rozmiar 36, biust...?- Tu zaczął mi się przyglądać.

-Nie zapędzaj się.- Założyłam rękę na rękę,bardziej wściekła że posiada taką wiedze o mnie, niż jego lustrującym spojrzeniem.

-W każdym bądź razie czym jest TO coś co miała bym robić?

-Mała teraz to ty się nie zapędzaj, najpierw musimy cię jeszcze sprawdzić.

Dziennik MimiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz