10. Fajne mi wakacje!

92 15 25
                                    

Następnego dnia rano ciężko było mi się podnieść. Czułam się wykończona tą sytuacją w windzie. Niby to nie było nic takiego, ale tylu emocji na raz dawno nie doświadczyłam. Swoją drogą, chciałabym jeszcze móc spotkać tego chłopaka. Może jak nie tu, to w Korei wpadnie jeszcze nie raz do kawiarni, w której pracuję.

Pogrążona w myślach weszłam na facebooka i zaczęłam przeglądać posty dotyczące dzisiejszego koncertu tego jakiegoś zespołu 24K.

- Hmm numerkowanie od 9:00... - mruknęłam pod nosem i spojrzałam na zegarek w telefonie, który wskazywał 7:30. Jak się zepnę to na spokojnie zdążę.

Powoli wstałam, podreptałam po cichu do kuchni, żeby przypadkiem nie obudzić dziadków, przyszykowałam sobie śniadanie i gdy miałam już siadać do stołu aby móc skonsumować kanapki w drzwiach zobaczyłam babcie. Dosłownie dostałam zawału. Jak tak można człowieka straszyć.

- Jezus Maria i wszyscy święci! - krzyknęłam łapiąc się jedną ręką za serce, a drugą przytulając do siebie talerz, żeby przypadkiem nie wypuścić go z tego szoku - Babciu nie strasz mnie tak! Chcesz żebym zawału dostała?! - byłam autentycznie przerażona.

- Hahah przepraszam Hee, ale tak się skupiłaś, że nie chciałam Ci przerywać. Myślałam, że mnie usłyszałaś. - moja własna babcia stała w progu kuchni i śmiała się ze mnie. No do czego to doszło, no.

- Ja szybko zjem i wychodzę. Potem wrócę na jakiś czas i znów pod wieczór będę musiała wyjść.

- Czyżby jakiś chłopak? - ta to nigdy chyba nie przestanie.

- Hmm w sumie to aż siedmiu. - puściłam jej oczko.

- To... w sumie... chyba dobrze, ale czy nie uważasz, że to lekka przesada?

- A skądże babciu. W końcu zespoły na koncertach zawsze mają dużo osób. No, nie?

- Ach, na koncertach. Tak tak oczywiście. - wyraźnie jej ulżyło.

- No tak, a o czym ty myślałaś? - uśmiechnęłam się podejrzliwie.

- O niczym. Zupełnie o niczym. No raz raz, bo zaraz się spóźnisz. - zaczęła mnie poganiać.

Szybka wizyta w łazience, makijaż, jakieś ciuchy i już siedziałam w tramwaju. Bez problemu odnalazłam klub, w którym miała odbywać się cała impreza. W sumie to nie było dużo ludzi, ale nie można było też powiedzieć, że kolejka należała do najmniejszych. Podpytałam się gdzie, która kategoria biletów stoi i już po chwili oczekiwałam na swój numerek.

W sumie chyba nie było tak źle, bo ostatecznie otrzymałam numer szesnaście. Jeszcze chwilę postałam i wysłuchałam informacji organizacyjnych, po czym ponownie ruszyłam w kierunku przystanku tramwajowego.

Wtedy usłyszałam, nieziemski pisk i krzyki. Ciekawe co się dzieje. W sumie głupie pytanie. Pewnie przyjechał zespół. Moja ciekawość co do nich zwyciężyła i puściłam się pędem w kierunku, z którego dobiegały głośne dźwięki, wychodzące z dziewczęcych gardeł. Ostatecznie zobaczyłam tylko tył jakiegoś wysokiego Koreańczyka z czarnymi włosami. Lekko zawiedziona ruszyła tą samą trasą, którą podążałam jeszcze kilkanaście sekund temu.

Wróciłam do domu. Nie wiedząc co mam zrobić ze sobą postanowiłam po prostu położyć się na kanapę w salonie i uciąć krótką drzemkę. Nastawiłam budzik, przykryłam się kocem i już po chwili odpłynęłam do krainy marzeń.

Chyba jeszcze tak zdezorientowana nigdy nie byłam. Trzymając się za czoło, podniosłam się do siadu. Oczywiście busz na głowie murowany. Tego nie trzeba widzieć, to się po prostu niestety czuje. Wciąż owinięta kocem, wstałam chwiejnie i obijając się o wszystkie ściany ruszyłam w kierunku łazienki. Kiedy tylko zobaczyłam swoje odbicie w lustrze, wydałam z siebie krótki okrzyk rozpaczy. Moje kłaki to był jeden, wielki kołtun. Nie ma mowy żebym to rozczesała. Rada była jedna. Trzeba umyć.

I don't know you | Changsun [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz